tag:blogger.com,1999:blog-44198861149193559272024-03-13T11:40:33.478-07:00Only With Youmartynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.comBlogger38125tag:blogger.com,1999:blog-4419886114919355927.post-4588746980534753802016-07-19T15:46:00.003-07:002016-07-19T15:46:30.330-07:00ZapraszamHej, chciałam wam przypomnieć, że na wattpadzie piszę inne książki. Jeśli macie ochotę to zapraszam na opowieść zatytuowaną Mystery, którą właśnie zaczęłam.<br />
<br />
http://my.w.tt/UiNb/HNCBSjGf9u<br />
<br />
Dobranoc ❤martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4419886114919355927.post-46511103988793499782016-07-16T15:22:00.006-07:002016-07-16T15:22:58.476-07:00Epilog<a href="https://www.youtube.com/watch?v=3lSDU48Pr_Q">KONIECZNIE KLIKNIJ I WŁĄCZ PIOSENKĘ</a><br /><br />Dwa lata później, Londyn<br /><br />*Vivian*<br /><br />- Więc co takiego złego zrobiłaś? - uśmiechnęłam się do Tessy opowiadającej mi o dwumiesięcznym szlabanie, który zarobiła od rodziców w podstawówce. <br /><br />- Poszłam na wagary. - Dramatycznym gestem chwyciła się za serce i po chwili dźwięcznie roześmiała.<br /><br />Była pierwszą osobą, która wyciągnęła do mnie rękę, gdy kolejny raz musiałam zmienić środowisko. Poznałyśmy się pół roku po moim przyjeździe do Londynu. Tyle czasu zajęło mojej siostrze, w zasadzie siostrom, przekonywanie mnie do wyjścia z pokoju po dramatycznych wydarzeniach jakie mnie nie ominęły.<br /><br />- Oh, to rzeczywiście straszne. Mój były już w podstawówce był narkomanem, ale co kto woli. <br /><br />Podniosłam się z krzesła na odgłos dzwoneczków przywieszonych przy wejściu do małej kawiarenki, w której dorabiałam po zajęciach. <br /><br />Wspomniałam już, że mieszkam sama? Samotna, mała Vivian w świecie czerwonych autobusów i przewalających się tłumów. Tak mogłoby się wydawać komuś, kto zupełnie nie ma pojęcia jakim jestem człowiekiem. Zawsze byłam skazana na siebie i dosłownie tylko przez kilka lat liceum zapomniałam o tym, bo wreszcie ktoś się mną zajął. Ale ten ktoś jest już przeszłością, bo nigdy więcej go nie zobaczę. Bo zrobił coś, co na zawsze odebrało nam szanse na normalne życie. A przynajmniej jemu, bo jakże łatwo powiedzieć osamotnionej, zakochanej i skrzywdzonej dziewczynie żeby poszła w swoją stronę i nie oglądała się za siebie? <br /><br />W praktyce ruszenie do przodu wcale nie jest łatwą sprawą, a wyzbycie się wszystkich wyrzutów sumienia jeszcze trudniejszą. Bo niby dlaczego Zayn siedzi teraz za kratami, a ja usłyszałam jedynie "zapomnij o nim, znajdziesz kogoś innego"? Dlaczego to ja, a nie on, powinnam teraz siedzieć w kawiarni i snuć nędzne teorie na temat swojego życia?<br /><br />- Jaki były? Czyżby seksowny brunet o czekoladowych oczach i dzikim spojrzeniu? - westchnęłam cicho i stanęłam za ladą, chcąc ominąć temat, a jednocześnie... po prostu przyjąć zamówienie. Doskonale wiedziała jaki typ urody mi się podoba.<br /><br />Nie powinnam była o nim wspominać, nawet jeśli Tessa była najbardziej zaufaną osobą. Bo to przeszłość, a przeszłość nie powinna przejmować kontroli nad teraźniejszością i przyszłością, czyż nie?<br /><br />- Bierz się do roboty, leniu. - prychnęłam, uruchamiając ekspres.<br /><br />- I tak mi wszystko opowiesz.<br /><br /><br /><br /><br />- Umieram. - Dziewczyna opadła bez sił na krzesło, sprawiając, że burza loków zasłoniła jej całe pole widzenia. Zawsze zazdrościłam jej fryzury.<br /><br />- Przestań, bo jeszcze się ucieszę. - Wywróciłam oczami i zabrałam torebkę ze stolika. - Ej, bo cię tu zamknę. <br /><br />- Okej. <br /><br />- Tessa! - zachichotała i odchyliła kilka loczków by rzucić na mnie okiem.<br /><br />- Dopóki nie dowiem się, kim jest twój były. To bardzo ważny szczegół wśród innych pierdół w twoim życiu i ja miałabym nie wiedzieć nic na ten temat? Przecież opowiedziałam ci o wszystkich moich ex, zaczynając od Rob... <br /><br />- O, nie! - wolałam powstrzymać ten bombardujący mnie potok słów. Co za ciekawska...<br /><br />- No, to jak? - zabawnie poruszyła brwiami, a ja głośno wypuściłam powietrze i opadłam na krzesło obok.<br /><br />- Co chcesz wiedzieć? - wbiłam w nią zabójcze spojrzenie, ale to nie powstrzymało jej przed wypytaniem mnie o każdą rzecz związaną z Malikiem.<br /><br />- Jak się nazywa? I jak wygląda? Ah, wiem jak wygląda! Dobra, dalej...jak się poznaliście? Był starszy? Albo opowiedz mi całą historię. Po twojej minie wnioskuję, że będzie ciekawa. - Z zadowoleniem założyła nogę na nogę i jeszcze wygodniej rozsiadła się na krześle. A mi trzęsły się ręce. <br /><br />- Spokojnie, dobra już. Zayn. Zayn Malik. - Przymknęłam oczy na samo wspomnienie jego przenikliwych, brązowych oczu spoglądających na mnie spod ciemnych rzęs. Ten błysk. <br /><br />Ten uśmiech, który pojawiał się za każdym razem, gdy usiłowałam zmrozić go wzrokiem i te dłonie błądzące po moim nagim ciele podczas jednej z wielu wspólnych nocy. I tatuaże, pod którymi poruszały się jego mięśnie.<br /><br />- Co było później? Ah, jak się poznaliśmy. Cóż... dość typowo. - Przywołałam do siebie wizję naszego pierwszego spotkania i poczułam bolesne kłucie w sercu.<br /><br /> Drzwi do klasy otworzyły się, a do środka wszedł wysoki brunet. Chłopak nawet nie raczył się przywitać. <br /><br />- Panie Malik, co tym razem przeszkodziło panu w dotarciu do szkoły? <br /><br />Wszystkie dziewczyny się do niego śliniły, a ja byłam zajęta śmianiem się z miny nauczycielki. <br /><br />- Aha, już rozumiem. Niegrzeczny chłopaczek, żeby tak perfidnie zawrócić w głowie Vivian? I to jeszcze na lekcji, od pierwszego wejrzenia? - zaśmiała się, a ja przełknęłam ślinę, ale wkrótce odwzajemniłam uśmiech. To dopiero początek historii, moja droga.<br /><br />- Potem przegrał ze mną wyścig... wiesz, Grimmie motocyklistka i te sprawy. - Machnęłam ręką, a ona usiłowała powstrzymać śmiech, obawiając się, że nie pozna ciągu dalszego. - A wtedy to ja już miałam równo przejebane. - Przygryzłam wargę, wciąż się uśmiechając. Wspomnienia uderzały we mnie potężnymi falami. <br /><br />- Opowiadaj o tym!! - widziałam podekscytowanie na jej twarzy, ale szybko ostudziłam jej zapał. Ewentualnie nie.<br /><br />- Ale najpierw były popisy. Cała szkoła wiedziała, że świetnie jeżdżę.<br /><br />Patrząc jak Ian się oddala, chęć przejechania się jego motorem nieustannie rosła. Zobaczyłam pęk kluczy. Wsiadłam na maszynę i uruchomiłam silnik. Ruszyłam z piskiem opon, co nie umknęło uwadze zarówno uczniów, jak i nauczycieli, przez co cała szkoła zebrała się na placu i obserwowała moje wyczyny. Ian i Zayn stali jak wryci, patrząc na mnie szeroko otwartymi oczyma. No tak, bo od kiedy dziewczyny tak jeżdżą...<br />Gdy skończyłam popisy zeskoczyłam z motoru i rzuciłam Ianowi klucze.<br />- Dziękuję. - dałam mu buziaka w policzek, ale odpowiedział mi tylko głębokim westchnięciem. <br /><br />- Wooho, a ten Ian to kto? <br /><br />- Ciii, nie przerywaj mi.<br /><br />Na linii startu ujrzałam znajomy, czarny motor z moich snów, a na nim Zayna. Po chwili obok niego ustawił się nie kto inny jak... Ian.<br />Przepchałam się na sam przód, by mieć dobry widok. Znajomy mnie zauważył i widocznie się zdziwił, ale po chwili na tor wyszła skąpo ubrana dziewczyna z pistoletem w ręce. Gdy rozległ się huk, wyścig się rozpoczął. Ian i Malik utrzymywali się na tej samej pozycji, walczyli zaciekle, aż w końcu zaczęli z zawrotną prędkością zbliżać się do mety. W jednym momencie stało się coś strasznego - Malik zbliżył się do Iana i kopnął w jego motor, na co ten zjechał z drogi. Widząc zakrwawionego przyjaciela pobiegłam w jego stronę, był przytomny. Ktoś zadzwonił na pogotowie, które miało niebawem przyjechać. Uklękłam przy brunecie i powtarzałam, że wszystko będzie dobrze, gdy koło nas pojawił się Zayn na motocyklu. Nie czekając na jego durne odzywki wstałam i zaciskając pięści podeszłam bardzo blisko niego.<br />- Czy ciebie kurwa po...<br />- Skąd ty się tu wzięłaś? To nie miejsce dla grzecznych dziewczynek.<br />Zagotowało we mnie.<br />- Przyjechałam nauczyć cię przegrywać. - wysyczałam mu prosto w twarz. Te słowa po prostu wyrwały się z moich ust, nie pytając głowy o zdanie.<br />Po kilku sekundach pojawiła się karetka - zabrali Iana. Stałam twarzą w twarz z Malikiem.<br />Brunet zmierzył mnie wzrokiem jakby chciał mnie przestraszyć, ale byłam nieugięta. Chciałam mu pokazać na co mnie stać.<br />- Za pięć minut na starcie. Masz przejebane, kochanie. - warknął i odjechał.<br />Ustawiłam się na linii startu. Wkrótce dołączył do mnie Malik. Zmierzyliśmy się spojrzeniami. Przysłuchiwałam się okrzykom. <br />- Popełniasz samobójstwo, mała. - szepnął Malik. Planował zakładać kask, ale widząc, że ja go nie potrzebuję, zrezygnował i rzucił go jakimś kolesiom.<br />Iiiiii....<br />wyścig się zaczął. Pędziłam najszybciej jak mogłam, ale Zayn był lepszy. Już straciłam nadzieję, gdy nagle na zakręcie zauważyłam, że popełnił błąd. Wyprzedziłam go. Toczyliśmy zaciętą walkę, aż zaczęliśmy zbliżać się do mety. <br />Wygrałam z Malikiem. Tłum oszalał, wszyscy wybałuszali na mnie gałki oczne. Malik klął cicho pod nosem, rzucając mi zawistne spojrzenia. Koleś z mikrofonem podszedł do mnie i podniósł moją prawą rękę.<br />- No to chyba mamy nowego mistrza! <br /><br />- Tak więc Malik stał się twoim najgorszym wrogiem. - Skrzywiła się na chwilę, a potem uśmiechnęła z dumą - brawo, mała! To musiało go zaboleć!<br /><br />- Tak. A ja później odczułam konsekwencje. <br /><br />Pamiętam, jak w tamtym momencie go nienawidziłam. Wtedy byłabym w stanie wydrapać mu oczy choćby za jeden głupi tekst posłany w moją stronę. Niewyobrażalnie mnie irytował i po części zawsze to robił. <br /><br />- Pewnego razu skończyło mi się paliwo, a Zayn oczywiście jakimś trafem musiał znaleźć się w pobliżu. <br /><br />- Chętna na małe co nie co, czy się zgubiłaś? - skrzywiłam się. <br />- Zdecydowanie to drugie, Malik. - warknęłam. - tak się składa, że możesz się na coś przydać i pożyczyć mi paliwa.<br />- Za darmo?<br />- Nie mam kasy.<br />- Więc w naturze poproszę. - podszedł i musnął swoim ciepłym oddechem moją szyję.<br />- Chyba śnisz, debilu. <br /><br />- Żartujesz sobie ze mnie? - wybuchła niepohamowanym śmiechem, a ja do niej dołączyłam. Z perspektywy czasu wszystkie te sytuacje, w których niby przez przypadek znalazłam się z Malikiem, były nawet zabawne. Gdyby nie najokropniejszy finał, jaki mogę sobie wyobrazić, byłaby to najlepsza historia miłosna o jakiej słyszałam.<br /><br />- Myślał, że jeśli doda gazu to zacznę piszczeć. Ale ja nie dałam za wygraną, więc prawie wylądowaliśmy w rowie, gdy na liczniku brakło liczb. Przy okazji, wtedy zaczął mi grozić. Chciał, żebym oznajmiła wszystkim, że nie wygrałam z nim sprawiedliwie. <br /><br />- A ty oczywiście byłaś uparta i kazałaś mu spierdalać, no tak, cała ty. - Dokończyła za mnie. <br /><br />- Rano samochód jakimś cudem znalazł się pod domem.<br /><br />- No, chyba wiem czyja to sprawka. - Zachichotała i złapała mnie za rękę. Dostrzegła smutek, który siedział gdzieś głęboko we mnie i postanowiła dodać mi otuchy. - Viv, jeśli nie chcesz, nie musisz mówić, ale zapewniam cię, że pomoże ci to pozbyć się tego ciężaru...<br /><br />Zostałam przyparta do szafki.<br />- Czy pan Malik raczy ogarnąć dupę i odpierdolić się ode mnie, czy ta twoja męska duma ci na to nie pozwoli? - warknęłam, spoglądając mu w oczy. <br />- Pod warunkiem, że...<br />- Powtarzasz się.<br />- Ty za to popełniasz niemały błąd, wiesz kim jestem? Wiesz, co ja mogę zrobić z twoim życiem? Wystarczy kilka słów, a będziesz miała spokój...może. - uniósł delikatnie kąciki ust, wyginając je w cwany uśmieszek.<br />- Więc pokaż mi kim jesteś.<br />Odsunął się<br />- Pożałujesz tego. <br /><br />- Wróg numer jeden. Nienawiść, potem miłość... ale jeszcze nie czas na to. W liceum miałam przyjaciółkę. Żeby się na mnie zemścić, zaczął się z nią umawiać i nawet straszył mnie, że zabierze jej dziewictwo a później ją zrani. Zabraniałam jej się z nim spotykać, ale potraktowała mnie jak wroga, a nawet wspomniała, że jestem zazdrosna o Malika. Więc wkurzyłam się i wkradłam mu się do mieszkania, poprzekłuwałam wszystkie prezerwatywy jakie tylko znalazłam i zostawiłam małą niespodziankę. Przespali się ze sobą, ale to nie ja wyszłam na tą złą. Później okazało się, że zaraz po Zaynie miała kolejnego faceta, z którym użyła dziurawej prezerwatywy z domu Zayna. I wpadła. - Uśmiechnęłam się pod nosem na wspomnienie załamanej Julii. - Jestem suką, co? - stwierdziłam, czując zadowolenie.<br /><br />- Urodziła dziecko?! Oj, taaak. - oszołomiona kiwnęła głową na zgodę. I kazała mówić dalej.<br /><br />Urodziła? Kurczę, nigdy więcej nie widziałam Julii. Ciekawe, co u niej?<br /><br />- I gdy zaczął grozić mojej siostrze...przyznałam przed całą szkołą, że oszukiwałam w wyścigu. Że miałam jakiś ulepszony motor. Nie pamiętam. - Przyłożyłam palec do jej ust, widząc, że zamierza coś powiedzieć - i pobiliśmy się. A potem, niczego nieświadomi, przespaliśmy się ze sobą na imprezie.<br /><br />- Zaraz, jak niczego nieświadomi?<br /><br />- Byliśmy pijani. Prawie dostałam zawału, kiedy zobaczyłam obok kogo śpię. W dodatku to był mój pierwszy raz.<br /><br />- PIERWSZY RAZ? PIJANA, NA IMPREZIE?!<br /><br />- Nie oceniaj mnie. - Uśmiechnęłam się chytrze i skrzyżowałam ręce. <br /><br />Leżałam tyłem do bruneta, który silną ręką obejmował mnie w talii. Oboje byliśmy nadzy. Zanim sprawdziłam, z kim spałam, spróbowała przypomnieć sobie cokolwiek z wczorajszego wieczoru.W głowie miałam wiele twarzy wirujących wkoło, ale poza tymi kilkoma drinkami i dzikim tańcem nic dalej nie pamiętałam. Nie w taki sposób miałam to zrobić. Pierwszy raz miał być niezapomnianym wydarzeniem, tymczasem nawet nie wiedziałam jak znalazłam się w tym łóżku, nie mówiąc już o drobniejszych szczegółach. Chłopak zaczął się wiercić, a ja znieruchomiałam. Nie zdążyłam się wymknąć. Zabrał rękę, lecz już po chwili położył ją na moim brzuchu i uniósł się na łokciu.On też nie pamiętał z kim spał, lecz za każdym razem był dumny z nowej zdobyczy.Tym razem było inaczej.Zayn dokładnie zmierzył wzrokiem moją twarz i zaniemówił.<br />Gdyby tylko wcześniej wiedział, kim byłam...<br />Uniosłam powieki i, podobnie jak on, zaczęła lustrować jego twarz.<br />Zayn byłby dumny, ale to byłam ja. Poprzedniej nocy zostawił Julię przy barze by znaleźć kogoś, kto zaspokoi jego potrzeby, ale nigdy nie pomyślałby, że w tym zatłoczonym klubie trafi akurat na mnie. <br />- Co ja tu robię? Co ty tu robisz?! Co MY tu robimy?! - otrząsnęłam się i odepchnęłam go, siadając na łóżku i okrywając nagie ciało pościelą. <br />- Ja pierdole... - Malik złapał się za głowę i unikał mojego wzroku - pieprzyliśmy się.<br /><br />- Okej, to przecież całkiem normalne...<br /><br />- Poczekaj, to jeszcze nie ten moment. Będą ciekawsze rzeczy. <br /><br />- Aha. - powiedziałam do siebie i z całej siły kopnęłam śmietnik, który przewrócił się, a cała jego zawartość rozsypała się po płytkach.<br />- Ej, mała, uspokój się. - Zacisnęłam pięści i obdarzyłam go najgroźniejszym spojrzeniem możliwym w moim wykonaniu. Niestety, próba odstraszenia Malika nie poszła po mojej myśli, a chłopak zaczął się głośno śmiać.<br />- Nie rozumiem z czego się śmiejesz. - fuknęłam na niego, a on zerknął na mnie spod swoich długich rzęs.<br />- Z ciebie. Jak mają się sprawy między nami? - natychmiast zapomniałam o kłótni z przyjaciółką, dokładnie analizując jego pytanie. <br />- Słucham?<br />- Dobrze słyszałaś. skarbie. - uśmiechnął się, a jego język w słodki sposób ułożył się za zębami.<br />- Nie ma żadnych spraw, Malik. - starałam się unikać jego ciężkiego spojrzenia, ale szybko skrócił dzielącą nas odległość i zacisnął palce na mojej brodzie, tym samym zmuszając mnie do patrzenia prosto w jego brązowe tęczówki.<br />- Zayn...<br />- Dalej? - widocznie miał ubaw tym, że chwilowo przejął kontrolę.<br />- Nic między nami nie ma.<br />- Chcesz oszukać mnie, czy raczej siebie? - spoważniał i spuścił rękę, po czym położył ją na moim biodrze. Nie odepchnęłam go, ale rozkoszowałam się tym dotykiem wywołującym ciarki na mojej skórze.<br />- Kurwa, wszyscy patrzą... - próbowałam odwrócić uwagę od reakcji mojego ciała na tego niegrzecznego chłopca.<br />- Mam to gdzieś. Wiem, że mnie potrzebujesz, a twoja reakcja tylko mnie w tym utwierdza - tak, to prawda - porozmawiamy wieczorem.<br /><br /><br /><br />- Zaczynam być zazdrosna. Dlaczego ja nie mogę przeżyć czegoś tak... bajkowego? To brzmi jak historia z filmu. - Podparła brodę na rękach i głośno westchnęła.<br /><br />- Później wchodził do mnie przez okno i kiedy byliśmy sami był całkiem znośny. Czasami nawet romantyczny. Na przykład wtedy, kiedy zabrał mnie do uroczego domku nad jeziorem. Ale wciąż był zapatrzonym w siebie chujem. Na przykład po nocy spędzonej ze mną zaplanował sobie spotkanie z pieprzoną Julią. Ale, no... sypialiśmy ze sobą. Opowiadał mi o swoim życiu, o rodzinie... Nawet bronił mnie przed matką, kiedy postanowiła mnie uderzyć. <br /><br />- Ciekawa mieszanka. Chuj i romantyk. Taki bad boy. Słodko!<br /><br />- Tessa! - jęknęłam przeciągle i kontynuowałam. Oh, nie sądziłam, że ta opowieść będzie taka długa...<br /><br />- Zapomniałem o piżamie, więc będziesz musiała spać bez niej. - Oczy mu rozbłysły, a ja wiedziałam już o czym właśnie pomyślał.<br />- Zboczeniec! Będziesz musiał dać mi coś swojego! - Wystawiłam język, a Zayn wykorzystał moment i zbliżył się, by mnie pocałować. Mocno wpił się w moje usta, naprawdę mi się to podobało.<br />- Mały numerek? - zachichotałam na to określenie, ale kiwnęłam głową oznajmiając, że się zgadzam.<br />Od razu mnie podniósł i klepnął w tyłek, a potem szybko wskoczył na schody i do sypialni.<br />Kolejny raz rzucił mnie na łóżko i całował z taka siłą, że czułam pieczenie.<br />W zastraszającym tempie pozbyliśmy się naszych ubrań. Później Malik bawił się dolną partią mojej bielizny, ale w końcu i ona wylądowała na ziemi, podobnie jak biustonosz. W pospiechu założył prezerwatywę i wrócił od mnie.<br />Gdy tylko dotknął mnie swoim członkiem zaczęłam jęczeć. Wciąż przyspieszał, a moje jęki przybierały na sile, aż przeobraziły się w krzyk, wręcz wrzask rozkoszy.<br />Jeszcze tylko kilka uderzeń.<br />- Zayn!<br />- Tak, krzycz mała. Wiem, że zaraz dojdziesz. - zdołałam na chwilę podnieść powieki, by ujrzeć jak przygryza wargę i oddaje się przyjemności.<br />Fala ciepła rozlała się w moim podbrzuszu. Brunet opadł obok mnie.<br />Nasze płytkie oddechy mieszały się ze sobą, a ręce wciąż były złączone.<br />Czułam, że się zakochuję.<br /><br />Uśmiechnęłam się, przywołując obraz nas leżących na łóżku. Oczywiście nie opowiadałam Tessie o naszym seksie. Bez przesady.<br /><br />- Ranił mnie, a ja mu wybaczałam każdy wyskok. Kochałam go. Potrzebowaliśmy siebie nawzajem. Byłam taka zazdrosna, że kiedy zadzwoniła jego matka odebrałam, bo myślałam, że ma kolejną laskę. No, i nie zapominajmy o tym, że wtedy też się pokłóciliśmy. <br /><br />- Zayn niedługo was odwiedzi. - rzuciłam, niekoniecznie zdając sobie z tego sprawę. Malik zmierzył mnie lodowatym spojrzeniem.<br />- Wcale nie.- zaprotestował i zrzucił mnie ze swoich kolan. No pięknie, Zayn się wkurzył - muszę kończyć, cześć.<br />Rzucił telefon na stolik obok łóżka i spojrzał na mnie.<br />- Vivian, ja ci coś kiedyś zrobię.<br />- Chcę dla ciebie dobrze.<br />- Więc może nie wpierdalaj się w moje życie, bo na razie tylko wszystko komplikujesz. Kim ty jesteś, żeby próbować podejmować za mnie jakiekolwiek decyzje? No właśnie. Nikim konkretnym, więc nie próbuj robić takich rzeczy.<br />Moje policzku zaróżowiły się pod wpływem narastającej we mnie złości. W porywach gniewu podniosłam się na równe nogi i ruszyłam w stronę drzwi.<br />- Wal się, Malik!<br />Usłyszałam jego kroki za sobą. Przeklęłam się w myślach za to, że byłam w samych majtkach. Tak przecież nie mogłam wyjść na ulicę.<br />Spuściłam głowę i ruszyłam z powrotem do jego sypialni, ale stanął mi na przeszkodzie.<br />- Miłej podróży, gdziekolwiek zamierzasz pójść. - trzymał moje spodnie, które jednym szarpnięciem wyrwałam z jego ręki. Naciągnęłam je na swój żałosny tyłek i złapałam buty i kurtkę, po czym w pośpiechu opuściłam mieszkanie. <br /><br />- On naprawdę był dla ciebie okropny! Powinnaś była kopnąć go w dupę! Dobrze, że już nie tkwisz w tym toksycznym związku! - gdyby tylko wiedziała, w jaki sposób to się skończyło...<br /><br />Śmieszyło mnie to, że co chwilę mówiła co innego. Tak naprawdę guzik wiedziała o naszym związku, a ja wciąż czułam potrzebę bronienia Zayna.<br /><br />- Raz prawie zginęłam, bo jego przyjaciele byli zazdrośni o to, że spędza większość czasu ze mną. - Nagle przypomniałam sobie tę sytuację. Niemalże całkowicie zapomniałam o Niallu... o tym blondynie, który czasami wydawał się miły. Jak na ironię, jeszcze wtedy myślałam, że Ian jest po mojej stronie. I Niall. <br /><br />- Żyjesz? - odezwał się Ian, wyciągając ręce w moją stronę. Już miałam rzucić mu się w ramiona, gdy Malik przycisnął mnie do swojego torsu i wtulił twarz w moją szyję.<br />- Już myślałem, że mi się nie uda. Boże, nawet nie wiesz jak cię kocham, Vivian. Tak się cieszę, że żyjesz. - wyszeptał w moje ucho, a jego głos drastycznie zmienił ton z przerażająco chłodnego na miękki i pełen ulgi.<br />- To przez ciebie, debilu. Słyszałeś tego psychopatę. Vivian, powinnaś zerwać z nim kontakt, dobrze ci radzę! - Ian był wyraźnie poirytowany moim zachowaniem w stosunku do Zayna, a w jego głosie pobrzmiewała zazdrość.<br />- A ja ci radzę, żebyś się stąd zabierał, bo nie zamierzam użerać się z kolejnym głupim gnojkiem.<br />Potrząsnął pistoletem z groźbą wymalowaną na twarzy.<br />- Vivian! To chory gość, nie słyszysz?! - patrzył na mnie z wyczekiwaniem.<br />- Ian... - zaczęłam, ale mój facet wszedł mi w słowo, wciąż trzymając mnie w ramionach.<br />- Panu już podziękujemy. Spierdalaj. <br /><br />- Zawsze mnie bronił. Był lekarstwem na każde zło tego świata.<br /><br />- Więc jak zerwaliście? <br /><br />- W zasadzie wtedy, gdy powiedział, że wtrącam się w jego życie, więc uznałam, że przestanę. Ale on nie dawał za wygraną. Długo trwało, zanim do siebie wróciliśmy. W zasadzie nie zrobiliśmy tego oficjalnie.<br /><br />- Między nami wszystko skończone, czego tutaj nie rozumiesz?<br />- Tego, jak bardzo dążysz do oszukania samej siebie. Nie potrafimy odejść niezależnie od tego, jak bardzo byśmy się upierali. Miłość zawsze będzie podążać za nami niczym cień; sam, pojedynczy cień pogrążonego w smutku człowieka, który oddał swoje serce komuś innemu i już nie potrafi iść samotnie na przód. Pamiętaj, że nawet jeśli odejdziemy w dwóch przeciwnych kierunkach to ziemia jest okrągła - prędzej czy później się spotkamy.<br /><br />Nigdy nie spodziewałam się, że Zayn może powiedzieć mi coś takiego. W tak piękne słowa ubrał nasze bolesne uczucie. Wszystko brzmiało niczym poemat. Poemat, w którym zawarty był cały sens - a może i bezsens - uczucia, jakim jest miłość. Wije wokół nas nici, z których nie możemy się już wyplątać. Każda próba ucieczki powoduje mocniejsze zaciśnięcie sieci wokół szyi i boleśniejsze wpijanie się sznurów w nadgarstki. Wciąż przybywa nam ran, cierpienia i łez, ale nie potrafimy odejść. Nie umiemy wyzbyć się kłamliwych słów niesionych przez chłodny podmuch wiatru.<br /><br /><br />- Był miłością mojego życia. Przez te kilka pięknych miesięcy moje życie skupiało się tylko na nim.<br /><br />- A potem?<br /><br />- Chodził za mną. Wszędzie - wzruszyłam ramionami - i chyba w głębi duszy cieszyłam się, że nie odpuścił. A później okazało się, że jego matka zna mojego ojca. Musieliśmy polecieć do niej, żeby dowiedzieć się, co jest grane. Ale na lotnisku ktoś, kogo przez chwilę uważałam za mojego chłopaka...<br /><br />- Chwila, więc zerwaliście z Zaynem i jeszcze miałaś kogoś?<br /><br />- Tak, Ian się do mnie zbliżył. Ale podrzucił mi narkotyki i gdyby nie znajomości Zayna, pewnie siedziałabym w pace. Więc za drugim razem dotarliśmy do jego rodziny. Wkrótce dowiedzieliśmy się, że jego młodsza siostra jest też moją siostrą.<br /><br />- Co? - niemal spadła z krzesła, słysząc tę część opowieści. I dlatego nie powiedziałam jej o najgorszym. <br /><br />- Ojciec Zayna odszedł, bo prawdopodobnie dowiedział się, że Trish zdradzała go z moim ojcem. <br /><br />- Czekaj, daj mi odpocząć. - Patrzyła na mnie z niedowierzaniem, ale ja tylko kiwnęłam głową na potwierdzenie tego wszystkiego. Moje życie rzeczywiście wyglądało jak film. <br /><br />- Już kończę. Nie mogłam w to uwierzyć, Zayn był w szoku... wyszliśmy i wróciliśmy do Bradford. I wtedy go aresztowano.<br /><br />- Dlaczego?! Co zrobił? Mówiłaś, że ma znajomości w policji...<br /><br />- Tak, ale zabił człowieka. W takiej sprawie żadne znajomości nic nie dadzą... - widząc jej minę, postanowiłam nie milknąć. Bałam się, że może zacząć oceniać mnie lub Zayna... co zresztą i tak robiła odkąd zaczęłam mówić. - Zabił Iana. Zaraz po tym, jak dowiedział się, że to on był ojcem dziecka Julii... i tu historia zatacza koło. Wszystko łączy się w całość. <br /><br />- NIE! To nie może się tak skończyć! Wyszedł z więzienia, prawda? Wróciliście do siebie? Proszę! Nie kończ tak tej historii!<br /><br />Poczułam się, jakbym to ja właśnie teraz miała wpływ na koniec tej opowieści. Tessa chyba zapomniała, że opowiadam jej o przeszłości. Tego nie da się już zmienić. Gdybyśmy byli dojrzalsi... gdybyśmy nie byli tak bardzo w sobie zakochani...<br /><br />- Gdybyśmy nigdy na siebie nie wpadli. Wszyscy byliby teraz szczęśliwi. A teraz? Moi rodzice się rozwiedli. Mieszkam sama w innym mieście po tym, jak nie mogłam poradzić sobie z wyrzutami sumienia, tym całym bólem i tęsknotą... A Zayn odsiaduje wyrok. Nawet nie wiem na ile go skazali. Od dwóch lat rozmawiałam z nim tylko raz, przez telefon. Wtedy kazał mi o sobie zapomnieć i iść do przodu. Ale ja nie potrafię! Nie mogę zapomnieć o mężczyźnie, który jest miłością mojego życia. Bez niego nic nie ma sensu. Nigdy nie przestałam...nie przestanę go kochać i zawsze wszystko mu wybaczę. <br /><br />Poczułam łzy płynące po policzkach. Płakałam. Tessa przytulała mnie bez końca, szepcząc ciche słowa pocieszenia do mojego ucha. A ja wciąż płakałam, płakałam, i płakałam.<br /><br /><br /><br /><br />I tak oto moja historia się kończy. Nie jestem osobą, która wszędzie, gdzie to tylko możliwe wciśnie happy end. Przepraszam, jeśli epilog wam się nie podoba. Pomyślałam jednak, że fajnie będzie wcisnąć tutaj te wszystkie wspomnienia i napisać to w takiej formie. Przyznam, że sama jestem mega wzruszona i nawet nie próbuję powstrzymywać łez. Tak jakby przywiązałam się do tej opowieści i świadomość, że epilog definitywnie zakończył tą historię przyprawia mnie o ból głowy. Nie będę miała do czego wracać. Na pewno przez jakiś czas będę odczuwała tę pustkę. Ale wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć. Teraz muszę się poważnie zastanowić nad tym, czy nadal będę pisać. <br /><br />Chcę, żebyście wiedzieli, że Only With You i The Threat of Love to historie, które są dla mnie szczególnie ważne. To moje dwie pierwsze książki, dzięki którym przetrwałam burzliwy okres w moim życiu. Pisanie wtedy było sposobem na ból. Nadal jest, ale teraz raczej nie jest tak źle, jak było rok temu... nie ważne, już. :) TERAŹNIEJSZOŚĆ NAJWAŻNIEJSZA. Tak więc dziękuję wam z całego serca, że byliście ze mną i mam nadzieję, że chociaż trochę poruszył was ten epilog. <br /><br />NAPISZCIE MI CO SĄDZICIE, KONIECZNIE! <br /><br />Dobranoc<br /><br />P.S to chyba najdłuższy rozdział jaki kiedykolwiek napisałam! XDDD<div>
<br /></div>
martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4419886114919355927.post-22481196892519040132016-07-14T13:54:00.002-07:002016-07-14T13:55:18.592-07:00Rozdział 35<br />
*Vivian*<br />
<br />
- Co? Co to ma znaczyć? - ze zdumieniem obserwowałam, jak Trish odsuwa dłoń i głośno wzdycha. - Czego nie mieliśmy się dowiedzieć i skąd znasz mojego ojca?! - wybuchłam, chcąc już wybrnąć z tej sytuacji. Miałam przeczucie, że dzieje się co złego. Właściwie przez cały czas się działo.<br />
<br />
- Chodzi o to, że Andrew... <br />
<br />
- Jestem głodny. - Zayn bez koszulki wszedł do kuchni, przeczesując włosy palcami. Ah, to jego wyczucie czasu. - Co jemy?<br />
<br />
Pochylił się i obdarzył mnie szybkim buziakiem na dzień dobry. Akurat teraz, kiedy Trish była bliska zdradzenia tajemnicy. <br />
<br />
- To, co sobie zrobimy. - uśmiechnęłam się i popatrzyłam na kobietę... i poczułam na sobie paraliżujące spojrzenie Zayna. Cholera.<br />
<br />
- O co chodzi? - uniósł brew i w dalszym ciągu miażdżył mnie wzrokiem, a ja niepewnie patrzyłam w jego oczy. <br />
<br />
- O nic, wszystko okej. - wstałam i podeszłam do ekspresu żeby nie musieć patrzeć mu w oczy. Ręce mi się trzęsły, gdy robiłam sobie kawę. <br />
<br />
Trish wyszła, za to ja miałam ochotę pobiec za nią i usadzić ją z powrotem w kuchni. Przy matce Malik nie zastosowałby tych swoich metod wyciągania ze mnie prawdy. <br />
<br />
Gdy tylko drzwi się zamknęły, poczułam ręce na biodrach. Przylgnął torsem to moich pleców i czułam, jak patrzy na moje drżące ręce. Oparłam je o blat, ale on już otwierał usta żeby zacząć mnie wypytywać.<br />
<br />
- Kochanie, wiesz, że prędzej czy później dowiem się co ukrywasz? - odsunął moje włosy i musnął wargami kark, wywołując ciarki na całym moim ciele.<br />
<br />
- Zayn...<br />
<br />
- Vivian... - droczył się ze mną, wciąż subtelnie całując moją skórę. W momencie gdy przymknęłam powieki, on nagle przestał, co spotkało się z jękiem niezadowolenia z mojej strony. - No właśnie. <br />
<br />
Silnymi rękami obrócił mnie przodem do siebie i oparł się na blacie po moich obu stronach. Posłałam mu groźne spojrzenie, oczywiście nie licząc na jakikolwiek inny odzew oprócz uśmiechu błądzącego po jego twarzy.<br />
<br />
- Twoja matka powiedziała tylko, że nie spodziewała się, że zakochasz się w córce Andrewa, czytaj mnie, i że nie mieliśmy się dowiedzieć.<br />
<br />
- Dowiedzieć o czym?<br />
<br />
- Powiedziałabym ci gdybyś nie przerwał nam akurat gdy miała mi to wyjaśnić, baranie. - prychnęłam, spodziewając się, że da mi spokój. Ale on przycisnął swoje wargi do moich i dopiero po odwzajemnieniu pocałunku mogłam odejść. <br />
<br />
- Mamusiuuuu! - nieoczekiwanie wyszedł z kuchni i skierował się do pokoju matki. No chyba nie zamierzał jej tak po prostu wypytywać? <br />
<br />
- Zayn! - pobiegłam za nim i klepnęłam go w ramię, ale było już za późno, bo zaczął paplać jak najęty.<br />
<br />
- Fajnie, że mieliśmy się nie dowiedzieć i fajnie, że z góry zaplanowałaś, że mamy się nie poznać. Ale coś tutaj nie pykło. Więc lepiej opowiedz mi o tym całym gównianym sekrecie, albo już nigdy nie zobaczysz swojego ukochanego synka i jego dziewczyny, którzy, pamiętajmy, mieli się nigdy nie poznać. <br />
<br />
- Synu...<br />
<br />
- Tak, mamo? Będziesz obwiniać mnie za to, że cię przejrzałem? Zastanów się. Czy to ja ukrywam przed tobą jakieś wielkie tajemnice, czy ty przede mną?<br />
<br />
Widząc jego cyniczny uśmieszek poczułam ścisk w brzuchu. Chwyciłam do za ramię, z nadzieją, że chociaż trochę się uspokoi. Problem w tym, ze wcale nie był wkurzony. Był za bardzo spokojny i nie wiedziałam jak na to reagować.<br />
<br />
- Nie tak ostro. Usiądźmy. - Odezwałam się błagalnym tonem, ale bez szans na powodzenie.<br />
<br />
- Nie będziemy siadać. Co się tutaj odpierdala?<br />
<br />
- Zayn. Przestań być dla mnie taki zimny, proszę. - Trish była już bliska płaczu, podobnie jak ja. W myślach modliłam się, by w końcu wytłumaczyła nam to, co się tutaj dzieje i nie okazało się to jakaś tragiczną wiadomością. <br />
<br />
- Matko! Nadal mnie okłamujesz!<br />
<br />
- Saffa jest córką... Andrewa. Ojca Vivian. A więc...<br />
<br />
- Jest moją siostrą? - w życiu bym się tego nie spodziewała. Mam jeszcze jedną siostrę? Która w dodatku jest też siostrą mojego chłopaka? Więc... czy my możemy być razem?<br />
<br />
Zayn dostrzegł moją minę i z pewnością odczytał z niej wszystkie moje myśli i obawy. Byłam niemalże pewna, że pomyślał o tym samym. Co teraz? Czy ktoś oprócz naszej czwórki o tym wiedział?<br />
<br />
A moja mama? Boże, czy moja mam zdaje sobie sprawę, że jej idealny mąż ma dziecko na boku?<br />
<br />
- Viv, wychodzimy. - Zarządził, a ja nie miałam najmniejszej ochoty protestować. Trish była kochanką mojego ojca. Mogłaby jednym telefonem zniszczyć naszą rodzinę. <br />
<br />
W momencie zabraliśmy nasze rzeczy i pojechaliśmy na lotnisko. Kobiecie było na tyle wstyd, że nawet nie próbowała nas zatrzymać. I dobrze, bo żadne z nas nie miało już cierpliwości na bezsensowne dyskusje. Czułam się jak w jakimś filmie wyreżyserowanym przez szaleńca z wybujałą wyobraźnią.<br />
<br />
- Vivian, jesteśmy. Ej, popatrz na mnie. Będzie dobrze. - Zayn już czekał na mnie z naszymi bagażami w rękach i próbował namówić mnie do wstania z miejsca. Cóż, naprawdę nie miałam ochoty wychodzić i mierzyć się z wszelkimi złami tego świata, ale nie mogłam zostać w samolocie.<br />
<br />
Kiedy tylko moja stopa zetknęła się w z ziemią, mało nie straciłam równowagi. Wokół nas stało pełno błyskającym światłami radiowozów, a obok nich około dwudziestu policjantów z wycelowanymi w Zayna pistoletami.<br />
<br />
- Jesteś zatrzymany pod zarzutem zabójstwa. - Dwóch mężczyzn chwyciło Zayna i wepchnęło go do samochodu, a pode mną ugięły się nogi. Wkrótce przestałam cokolwiek widzieć i runęłam na ziemię.martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4419886114919355927.post-52890997460424625652016-07-08T15:05:00.001-07:002016-07-08T15:05:11.747-07:00Rozdział 34<div style="box-sizing: border-box; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
*Vivian*<br /><br />Okej. Wszyscy oprócz mnie i Zayna spali, na dworze panował jeszcze półmrok, mój chłopak uparcie przewalał sterty dokumentów, chcąc wytłumaczyć wcześniej znalezione brednie, a ja chciałam iść na spacer. <br /><br />Piąta nad ranem w uroczym miasteczku Cambridge wcale nie jest taką okropną godziną za jaką miałam ją w Bradford. Przynajmniej jest... w miarę spokojnie.<br /><br />Było niemalże całkowicie pusto, jednak ktoś burzył spokój i harmonię, którymi chciałam się otoczyć. Pewien szatyn z papierosem w ustach chodził w tę i z powrotem po ulicy, sprawiając wrażenie oczekującego. No cóż, gdybym posiadała choć łyżkę oleju w głowie pewnie postanowiłabym zawrócić i schować się za plecami Zayna. I właśnie tego mi zabrakło.<br /><br />Ignorując niesubtelne spojrzenia mężczyzny założyłam kaptur i minęłam go. Kątem oka widziałam jak zagryza wargę. Jego oczy były dzikie...nie wyglądało jak oczy człowieka, a raczej jakiegoś drapieżnego zwierzęcia. I właśnie w tamtym momencie zrozumiałam błąd, który popełniłam w ogóle wychodząc z domu. Zawsze, gdy w pobliżu nie było mojego chłopaka, ja musiałam się wpakować w bagno albo trafić na nieodpowiednią osobę. Wyczuwałam, że zaraz coś się stanie. Przyśpieszyłam.<br /><br />- Ej, mała! Gdzie tak gonisz, może wyskoczymy na piwo? - cholera, nie sądziłam, że był tak blisko. Głos rozległ się tuż przy moim uchu. <br /><br />- Nie, dzięki. Mam chłopaka. - odparłam nerwowo, niepotrzebnie wspominając o chłopaku. Przecież go to nie obchodzi. Odwróciłam się przodem do gościa i zmroziłam go spojrzeniem. A on się uśmiechnął. Nie groźnie, chytrze, przebiegle. Po prostu.<br /><br />Wystarczyłoby jedno spojrzenie Zayna, a gwarantuję, że koleś nigdy więcej by się do mnie nie zbliżył. <br /><br />- No właśnie, ma chłopaka.<br /><br />Zdezorientowana podniosłam wzrok, żeby ujrzeć śmiejącego się Malika. On i ten, eh, gościu podali sobie ręce i ścisnęli się po przyjacielsku. No jakżeby inaczej! Czy choć raz nie mogę trafić na kogoś, kogo nie znałby mój chłopak?<br /><br />- Oczywiście, że każda dobra dupa kręcąca się w pobliżu domu Malików musi należeć do niejakiego Zayna Malika, który mimo rzadkich wizyt zdążył już zaliczyć pół miasta. - nieznajomy uśmiechnął się i pokiwał głową z uznaniem. <br /><br />- Bez takich, dobra? Po pierwsze, DZIEWCZYNA. Na dupie to ty sobie możesz usiąść. Po drugie, do nikogo nie należę. I po trzecie, w przeciwieństwie do ciebie Zayn nie lata za dziewczynami ze zwisającym jęzorem, bo jako cywilizowany, dorosły człowiek jest w poważnym związku.<br /><br />Głośno wciągnęłam powietrze, które niemal doszczętnie wykorzystałam na tą wyczerpującą przemowę i spojrzałam na ich miny. Obydwaj drżeli, próbując powstrzymać śmiech.<br /><br />- No, dalej! Śmiejcie się, debile! A ty śpisz dzisiaj na podłodze! - skrzyżowałam ręce na piersiach i ruszyłam przed siebie, lecz nie trwało to długo. Zayn chwycił mnie za ramię i odwrócił przodem do siebie.<br /><br />- Dobra, już. Przepraszam. - Otoczył mnie ramionami i z rozbawieniem pocałował w głowę. Gdyby tylko mnie puścił rozwaliłabym mu nos, przysięgam.<br /><br />- Skończ, Malik. - warknęłam i...śmiech. Znów. <br /><br />Mocno przygryzłam wargę, by nie zacząć przeklinać mojego zidiociałego chłopaka i jego identycznego kumpla.<br /><br />- Malik pod pantoflem? Wreszcie ktoś cię usadził stary! Lubię cię, mała. - tamten uśmiechnął się półgębkiem i mrugnął do mnie. <br /><br />- Cholera, nie próbuj flirtować z moją dziewczyną, Lucas, głupcze. - oho, odezwał się wieczny zazdrośnik.<br /><br />- Cześć, jestem Vivian. - przewróciłam oczami, wbijając łokieć w żebro Zayna. Nie na tyle mocno żeby mnie wypuścił, rzecz jasna.<br /><br />Lucas znów się uśmiechnął. Hm, był całkiem sympatyczny, ale nagrabił sobie u mnie wcześniejszą gadką. <br /><br />- Sorry, stary, musimy iść. I pamiętaj, nigdy więcej nie mów "mała" do mojej panny, rozumiemy się? - mulat splótł nasze dłonie i pokazał gestem, że ma Lucasa na oku. Zdziwiłam się, widząc minę tamtego. Więc to nie był żart, a szatyn był konkretnie poruszony groźbą Zayna. Czego tutaj nie załapałam?<br /><br /><br /><br /><br />- Nie musisz być taki zazdrosny. - zamierzałam wyrwać rękę z jego uścisku, ale zareagował w porę. Cały Zayn. Mój, i tylko mój. <br /><br />- Czasami muszę. A kiedy ktoś zaczyna bezczelnie zarywać do mojej laski, nie zamierzam milczeć. Tylko ze względu na ciebie nie spuściłem mu łomotu.<br /><br />- Zayn, uspokój się. Oszalałeś.<br /><br />- Tylko i wyłącznie na twoim punkcie.<br /><br /><br /><br /><br />- No, to co tu znalazłeś? - pochyliłam się nad składającym papiery chłopakiem, zakładając niesforne pasmo włosów za ucho.<br /><br />- Właśnie nic. - wzruszył ramionami i podniósł wzrok. Pragnął mnie i wyraźnie sygnalizował o tym błysk w oczach. - Po prostu chciałem zaciągnąć cię do sypialni. - uśmiechnął się i wstał.<br /><br />Jego ręce wylądowały na moich biodrach, choć druga już po chwili ściskała pośladek. Idealna pora na seks.<br /><br />Cóż, dla nas każda jest idealna.<br /><br />Zaczął mnie rozbierać, łapczywie całując każdy centymetr mojej skóry. Pozostawił też kilka krwistoczerwonych malinek w okolicach szyi, dekoltu i brzucha. Po wszystkim będę musiała użyć tony podkładu żeby zniwelować ślady, ale facetów nie obchodzą takie rzeczy. Oni w ten sposób znaczą swój teren, a Zayn jest tego dowodem. Gdy tylko zobaczył, że ktoś inny próbował mnie poderwać, postanowił zostawić coś, co będzie wysyłało jasny komunikat "NIE SYPIAM SAMA!".<br /><br />Ciąg dalszy pozostawię waszej wyobraźni.<br /><br /><br /><br /><br />Obudziłam się pierwsza, od razu ściągając rękę Zayna z mojego nagiego ciała. Szybko wskoczyłam w ubrania i weszłam do kuchni. Było już południe, a Trish siedziała przy stole, popijając herbatę. Wyglądała na zamyśloną.<br /><br />- Dzień dobry. - uśmiechnęłam się ciepło do kobiety, czując się nieco niezręcznie faktem, że jeszcze nie dawno gziłam się z jej synem w jej własnym mieszkaniu.<br /><br />- Vivian. Zrobię ci śniadanie... - pokiwałam głową i usiadłam naprzeciwko niej. Poczułam bijącą od niej chęć rozmowy. <br /><br />- Nie przyjechaliście tutaj w odwiedziny. - bez zbędnego pitolenia przeszła do sedna sprawy, która ewidentnie ją gnębiła. <br /><br />- Co? - eh, źle - to znaczy, słucham? - tak naprawdę byłam pewna, że domyśliła się prawdziwego motywu naszego przyjazdu, ale gdybym się myliła, Zayn udusiłby mnie za wypaplanie wszystkiego jego matce.<br /><br />- Szukacie czegoś. - położyła delikatną, zadbaną dłoń na mojej. - Powiedz mi. Nie jestem głupia. Mój syn się czegoś dowiedział. O co chodzi?<br /><br />Wypuściłam powietrze. Poddałam się i zaczęłam śpiewać jak skowronek na wiosnę.<br /><br />- Zaczęło się od twojego podejrzanego zachowania na wspomnienie mojego ojca. Zayn od razu wyczuł, że coś jest nie w porządku.<br /><br />- Oczywiście. Potrafi przejrzeć człowieka na wylot. - kiwnęła głową, bym kontynuowała.<br /><br />- Znalazł akt urodzenia najmłodszej siostry. Nie wpisano w nim ojca. - wbiłam wzrok w drewniany blat, czując się jak szpieg przyłapany na gorącym uczynku. - Przepraszam, wtrącam się...<br /><br />- Nie. Właściwie nigdy nie mieliście się o tym dowiedzieć. Nigdy nie sądziłam, że Zayn zakocha się akurat w córce Andrewa. </div>
martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4419886114919355927.post-61530436145765305202016-06-27T09:59:00.000-07:002016-06-27T09:59:10.186-07:00Rozdział 33<br />*Vivian*<br /><br />w środku nocy obudziły mnie mrugające światła, wpadające przez okno sypialni. Zayn spał z głową na moim brzuchu niczym bezbronny dzieciak. Podniosłam się na łokciach, starając się go nie budzić. Zamarłam, widząc policyjny radiowóz parkujący przed domem. Czy to to, o czym myślę?<br /><br />- Zayn, wstawaj... - zaczęłam nim szarpać i krzyczeć w nadziei, że zaraz stąd ucieknie i go nie dorwą. - Słyszysz?! Zayn... - w końcu znalazłam się na krawędzi łóżka i mało brakowała abym spadła. <br /><br />Wszystko na marne. Malik spał jak zabity. Nic nie mogło wyrwać go ze snu.<br /><br />Tymczasem w domu rozległo się głośne pukanie, a wręcz walenie do drzwi. Strużka potu spłynęła po moim czole. Zaraz tutaj wejdą, a ja nie zdołam nic zrobić. Zsunęłam ciężar Malika z ciała i stanęłam na łóżku, obserwując go z góry. Dlaczego wciąż śpi?<br /><br />W jednym momencie z głośnym trzaskiem wylądowałam na podłodze, nieźle się przy tym turbując. Funkcjonariusz chwycił mnie za włosy i usiłował zaciągnąć do sąsiedniego pokoju, ale nie chciałam mu na to pozwolić. Ugryzłam do w rękę i z przerażeniem stwierdziłam, że nie wywołało to u niego żadnej reakcji. Tak jakby w ogóle nie poczuł bólu. <br /><br />Nie poddawałam się.<br /><br />Wbiłam ostro zakończone paznokcie w skórę na jego szyi i wkrótce poczułam ciepłą krew, płynącą wzdłuż mojego przedramienia. Facet jednak nie wydał z siebie żadnego odgłosu i wciąż targał mną po podłodze. <br /><br />Gdzie, do cholery, jest Trish? Gdzie cała rodzina?<br /><br />Po kolejnych nieudanych próbach ucieczki byłam już bezsilna. Opadłam z sił, a policjant spokojnie wyciągnął mnie za drzwi.<br /><br />Przez sekundę podniosłam wzrok i ujrzałam drugiego policjanta, który trzymał w ręku błyszczący przedmiot. Pistolet.<br /><br />Pochylał się nad Zaynem i... celował prosto w jego serce. <br /><br />Nie! Chciałam krzyknąć. Nie strzelaj! Z moich ust ulatywały jednak tylko ciche jęki przepełnione bólem. Mężczyźni zdawali się byś głusi na moje błagania.<br /><br />Jedynym, co usłyszałam leżąc twarzą do podłogi, był strzał. Nie. Nie! NIE!<br /><br />W momencie poczułam okropny ból w piersi; jakby trafił we mnie, a nie w niego. Moje serce pękało na milion kawałków i czułam, że krew przestaje krążyć w żyłach. W desperacyjnych próbach wciągnięcia do płuc odrobiny powietrza marnowałam resztki sił. To konie, pomyślałam. Powieki jechały mi w dół. Moje wnętrze płonęło. Całe moje ciało było niezwykle bolesne. Ostatni raz uniosłam wzrok w kierunku łóżka. Było puste. Zayn zniknął.<br /><br /><br /><br /><br />- Vivian! Otwórz oczy! - nerwowo zamrugałam, chcąc wypędzić druzgocące obrazy z głowy. Byłam cała oblana zimnym potem. Mulat trzymał mnie w ciasnym uścisku i głaskał po włosach, gdy zaczęłam łkać. Posadził mnie na swoich kolanach, a ja oplotłam go nogami w pasie.<br /><br />To tylko zły sen. Najgorszy.<br /><br />- Ty żyjesz... - wychrypiałam, mocząc skórę łzami. Był bez koszulki, a jego mięśnie poruszały się, gdy przytulał mnie do siebie. <br /><br />- Oczywiście, że żyję. To tylko sen. Jestem tutaj, wszystko w porządku. - krzepiący głos Zayna pomógł mi się nieco uspokoić. Boże. To tylko sen. Tylko sen...<br /><br />Cierpliwie głaskał mnie po plecach, oczekując, aż będę gotowa żeby z powrotem położyć się spać. Al ja nie chciałam już dzisiaj zasypiać. Bałam się o niego.<br /><br />- Chodź, mama zaparzy ci herbaty. - jednym ruchem uniósł mnie z łóżka i skierował się do kuchni. Widząc zaspaną Trish uderzyło we mnie poczucie winy. Zegar wskazywał trzecią w nocy. Czy obudziłam już wszystkich? <br /><br />Milczała. Spojrzała na mnie ze współczuciem, ale nic nie powiedziała. Może i dobrze, bo i tak było mi wystarczająco głupio.<br /><br />- Dziękuję. - uśmiechnęłam się delikatnie, gdy postawiła przede mną kubek z parującą cieczą. Wyszła.<br /><br />Zayn nie spuszczał ze mnie wzroku, a jego ramię otaczało mnie z troską kiedy popijałam herbatę. <br /><br />- Co ci się śniło?- o nie, proszę. Nie pytaj.<br /><br />Kiwnęłam głową i wysiliłam się na uśmiech, dając do zrozumienia, że nie ma się czym przejmować. Prawda była taka, że sama zastanawiałam się czy ten sen nie był jakimś ostrzeżeniem.<br /><br />- Chcę wiedzieć. <br /><br />Więc mu opowiedziałam.<br /><br /><br /><br /><br />Siedziałam na łóżku, wzrokiem wodząc po podłodze. Walały się po niej sterty dokumentów; tych ważnych i mniej, ale wszystkie należały do rodziny Malików.<br /><br />Zayn uparcie szukał czegoś, co mogłoby wskazywać na znajomość naszych rodziców. Może byli dawnymi przyjaciółmi? Może mój ojciec jest byłym matki Zayna?<br /><br />Tak, to mogło być ciekawe. Wyobrażałam sobie ojczulka z bujną czupryną loków i Trish w małej czarnej bawiących się na dyskotece szkolnej. <br /><br />- Zaraz wrócą. Musimy to sprzątnąć. <br /><br />- Zaczekaj, mam coś. - podał mi jakiś papier wyglądający na akt urodzenia. Safaa Malik.<br /><br />- No i...? - byłam zdezorientowana. Jeszcze nie zwróciłam uwagi na to, co on zauważył.<br /><br />- Ojciec nieznany. Jak, do kurwy, nieznany, skoro ojciec był jeszcze wtedy z nami? Mój ojciec jest też jej ojcem, dlaczego więc nie ma go na tym papierze? - poirytowany chłopak rzucił kartką i stanął pod ścianą, krzyżując ręce.<br /><br />- Nie wiem, nie pytaj. Może...zapytaj mamę? - moja sugestia była idiotyczna, ale nie miałam lepszego pomysłu. Bo niby kto będzie lepiej wiedział, co jest nie tak z tym aktem, jak nie Trish?<br /><br />- Żartujesz? - przesunął dłonią po włosach. Jego frustracja z pewnością już dawno przeszłaby na mnie, gdyby nie szok po nieprzespanej nocy.<br /><br /><br /><br />Przełknęłam ślinę i postanowiłam zamilknąć. Potrzebowałam powietrza. Chciałam wyjść.<br /><br />- Muszę pomyśleć. Pójdę... na spacer. A ty zastanów się, czy na pewno chcesz dowiedzieć się o co tym chodzi. Czasami lepiej jest po prostu nie wiedzieć. martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4419886114919355927.post-16020446195035051652016-06-20T13:18:00.002-07:002016-06-20T13:18:41.579-07:00Rozdzial 32*Vivian*<br />
<br />
- Wstawaj, Viv...jesteśmy na miejscu. - Zayn potrząsał mną dopóki nie podniosłam zaspanych powiek. Ups, przysnęło mi się.- Chodź, pomogę ci.<br />
<br />
Podniósł moją torbę, a ja podniosłam się z miejsca. Nie wiedzieć czemu chwyciłam go za nadgarstek i pociągnęłam w stronę wyjścia z samolotu.<br />
<br />
Cambridge. Massachusetts. Stany Zjednoczone.<br />
<br />
W nieco innych okolicznościach ta podróż byłaby ciekawą przygodą, ale po tym, co wydarzyło się u Ian'a i w związku z tym, że matka Zayna dziwnie zachowała się na wzmiankę o moim ojcu, a my wciaż nie wiemy, co się dzieje...Zapamiętam tę podróż jako koszmar i nic więcej.<br />
<br />
Splótł nasze palce i zatrzymał taksówkę. Uśmiechnął się do mnie, ale nie dałam się zmylić. Jego twarz przepełniał ból. Moje serce przeszywał strach. Nie zapomniałam o tym, że mogę go stracić.<br />
<br />
***<br />
<br />
- Zayn, skarbie! Jak dobrze, że jesteś! Oh, Vivian! Jesteś taka śliczna! - Trish przywitała nas z radością. Uściskała Zayna a później mnie i zaprosiła nas do środka. Podczas gdy chłopak zaniósł nasze rzeczy do pokoju gościnnego, ja miałam chwilę na rozejrzenie się po wnętrzu. Byłam pod wrażeniem nowoczesnego, drogiego wystroju, który jednocześnie wprowadzał ciepłą, rodzinną atmosferę. Było kolorowo, ale nie chaotycznie. Na ścianach wisiały krajobrazy i rodzinne zdjęcia, którym szczególnie się przyglądałam. Było na nich tyle radosnych twarzy...<br />
<br />
Pierwszą osobą, która przykuła moją uwagę był oczywiście Zayn. Mały, może ośmioletni chłopiec chłopiec z nieładem na głowie i iskierkami w oczach zerkał w obiektyw z pewnością siebie, którą zachował do dzisiaj. Po jego lewej stronie stała rozanielona brunetka, znacznie wyższa. To musiała być Doniya. Stojąca za dziećmi Trisha trzymała na rękach małą dziewczynkę, której mała twarzyczka była ledwie widoczna spod kocyka. Na zdjęciu był ktoś jeszcze. Mężczyzna o oczach mojego chłopaka obejmował żonę w pasie. Uśmiechnęłam się mimowolnie.<br />
<br />
Na fotografii wiszącej kilkanaście centymetrów dalej zobaczyłam małą brunetkę, próbującą wyglądać poważnie. Nie było jej na poprzednim zdjęciu, to musiała być Safaa.<br />
<br />
- Przepraszam? - podskoczyłam, słysząc cichy głos za sobą.<br />
<br />
Safaa obserwowała mnie ogromnymi brązowymi oczami.<br />
<br />
- Cześć. Jesteś Safaa, tak? Ja jestem Vivian. Przyleciałam z twoim bratem. - uśmiechnęłam się w nadziei, że nawiążę z nią nić porozumienia.<br />
<br />
- Zayn tu jest? - zauważyłam błysk w jej oku. Oh, tak. Na pewno strasznie za nim tęskniła.<br />
<br />
- Oczywiście. - zza moich pleców wychylił się Malik, który jednym ruchem wziął siostrę w objęcia. Co będzie, jeśli wyląduje przeze mnie w więzieniu? Jego rodzina go potrzebuje!<br />
<br />
Musiałam się mimowolnie skrzywić, bo gdy tylko Zayn podniósł na mnie wzrok zmarszczył brwi. Wzruszyłam ramionami i odwróciłam wzrok. Czułam, że jeśli sekundę dłużej będę na niego patrzeć, to po prostu wybuchnę.<br />
<br />
- Safaa, idź już do siebie. Porozmawiamy rano, musisz się wyspać. - założył jej kosmyk włosów za ucho i poklepał ją po ramionach. Kiedy dziewczyna zniknęła za drzwiami, przystąpił do działania.<br />
<br />
- Co jest? - położył dłonie na moich biodrach zanim zdążyłam jakkolwiek zareagować.<br />
<br />
- Nie wiem. To znaczy...oni cię potrzebują. Nie możesz wylądować w więzieniu, jesteś dla nich wszystkim. - przygryzłam wargę żeby przypadkiem nie zacząć mówić za głośno. Matka Zayna przygotowywała w kuchni kanapki, a jego siostry były w swoich pokojach. Oni nie wiedzieli. Nie mogli się dowiedzieć.<br />
<br />
- Przestań się zadręczać. Wiem, co muszę zrobić. - Przyciągnął mnie do siebie i dał mi chwilę wytchnienia w jego ramionach. Jak moglibyśmy nie być razem?<br />
<br />
- Chodźmy spać - wtuliłam się w jego tors i niemal poczułam jak się uśmiecha.<br />
<div>
<br /></div>
martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4419886114919355927.post-83042885152127464862016-06-08T12:33:00.000-07:002016-06-08T12:33:05.989-07:00Rozdział 31*Vivian* <br /><br />Nie mogłam usiedzieć w miejscu. Nie mogłam ustać w jednej pozycji. Nie mogłam nawet się położyć. Słowa Zayna wierciły dziurę w moim wnętrzu. Ian miałby dopuścić się najgorszej z możliwych zdrad i podłożyć mi te narkotyki?<br /><br />Nie chciałam tego przyznać, ale istniała taka opcja. Może za szybko, za łatwo i za bardzo mu zaufałam? Czy jeszcze nie nauczyłam się, że ludzie to potwory, które prędzej czy później rozedrą mnie na strzępy, jeśli im na to pozwolę?<br /><br />Widziałam tylko jedno wyjście. Po północy wsiadłam na motocykl i pojechałam prosto do mojego...Ian'a.<br /><br /><br /><br /><br />- Co ty zrobiłeś?! - wybuchłam, widząc Zayna siedzącego na podłodze z papierosem w dłoni. Obok niego leżał...Ian. Mój zmasakrowany chłopak. A właściwie jego zwłoki. <br /><br />Patrzyłam jak ze stoickim spokojem przekręca głowę w moją stronę i wcale nie zamierza wstawać. Pozostał oparty o ścianę, podczas gdy ja w szoku próbowałam sklecić jakieś wyjaśnienie tego, co się stało. Rzuciłam się na kolana i klepnęłam dłonią zimny polik mojego chłopaka. Zdając sobie sprawę z tego, że właśnie pochylam się nad trupem, natychmiastowo odskoczyłam i wpadłam na coś twardego. <br /><br />Zayn zamknął mnie w szczelnym, pełnym desperacji uścisku. Drżał.<br /><br />- Zayn, on żyje, prawda? - mój głos się złamał.<br /><br />Ian był moim przyjacielem. Był kimś ważnym w moim życiu, ale nie tak ważnym jak Malik, którego teraz mogłam stracić. Jeśli trafi do więzienia? Jeśli nigdy więcej go nie zobaczę?<br /><br />Wtuliłam się w niego najmocniej jak potrafiłam. Załkałam cicho w jego tors, na co odpowiedział głośnym westchnięciem.<br /><br />- Nie chciałem...on chciał cię skrzywdzić...to on zrobił dziecko rudej. Nie chciałem, żeby stał się twoim koszmarem, rozumiesz? Nie mogłem pozwolić... - gubiąc się we własnych słowach, próbował wyjaśnić mi powód. Ale ja nie potrzebowałam wyjaśnień. <br /><br />- Uspokój się. Będzie dobrze. Wszystko się ułoży. Rozumiem wszystko. - pustym wzrokiem wpatrywałam się w przestrzeń przede mną. Niezupełnie miałam świadomość wszystkiego, co się działo. Zayn zabił człowieka. I zrobił to z mojego powodu.<br /><br />- O mój Boże. - odsunęłam się od niego i straciłam czucie w nogach. Zsunęłam się na podłogę, zasłaniając usta wnętrzem dłoni. Oczy momentalnie zaszły mi łzami. Nie byłam w stanie zmierzyć się z jego spojrzeniem. - To wszystko to moja wina. Przecież gdybym się nie pojawiła, wszystko byłoby dobrze. Dlaczego musiałeś mnie pokochać? Dlaczego w ogóle ci na to pozwoliłam?! <br /><br />Nie podnosiłam głowy. Byłam bliska odgryzienia sobie ręki tylko po to, aby ukoić wewnętrzny ból. To koniec. Mój koniec. Nasz koniec. <br /><br />Co by było, gdybym umarła? Wszystko byłoby lepsze!<br /><br />- Przestań wygadywać bzdury. Gdybyś się nie pojawiła, wszystko byłoby po staremu, a to różnica. Tylko z tobą jest mi dobrze. <br /><br />Uklęknął przy mnie i uniósł mój podbródek dwoma palcami. Jego oczy lśniły, a po policzku płynęła samotna łza. Odruchowo uniosłam rękę i otarłam ciecz z jego twarzy. Mój Zayn płakał.<br /><br />- Musimy uciekać. Jak najdalej. - kolejna kwestia, której moja psychika nie potrafiła przyjąć. <br /><br />- Nie będę uciekać. Dowiem się, co dzieje się w naszych rodzinach, a później sam wydam się w ręce policji. - wzruszył ramionami jak gdyby mówił o zaliczeniu sprawdzianu, a nie o morderstwie. <br /><br />- Teraz. - kiwnęłam głową, lecz nie zamierzałam się na to zgadzać. Sądził, że pozwolę mu wpakować się do więzienia? Będziemy uciekać ile będzie trzeba. Poradzimy sobie.<br /><br /><br /><br /><br />Ten sam parking. To samo lotnisko. Znów to samo.<br /><br />Tym razem bez zbędnych przeszkód znaleźliśmy się w samolocie. Zapięliśmy pasy i czekaliśmy aż oderwiemy się od ziemi, zostawiając wszystkie problemy na lądzie. <br /><br />Ludzie na każdym kroku obdarzali nas karcącymi spojrzeniami. Byłam pewna że każdy, kogo mijałam, stwierdzał, że zwariowałam. I wcale nie było mu daleko do prawdy. Może rzeczywiście już zwariowałam? <br /><br />Ze smugami po tuszu na twarzy i rozczochranymi włosami z pewnością nie wyglądałam normalnie.<br /><br /><br /><br /><br />- Boisz się? - zapytałam wbrew własnej woli, właściwie nie wiedząc, o co pytam i czego oczekuję.<br /><br />- Czego?<br /><br /> - Nie wiem. Tego, co czeka nas u twojej matki? Tego, co czeka nas po powrocie? Tego, co będzie z nami? - smutnym wzrokiem przebiegłam po radosnych twarzyczkach dwójki ludzi trzymających się za ręce. - Dlaczego nasza miłość nie może być taka prosta?<br /><br />- Bo nasza jest inna. Silniejsza. Gwałtowna. Uzależniająca. - wbił wzrok w szybę, a ja skorzystałam z okazji, żeby przyjrzeć się jego twarzy. Wyglądał na przybitego. Zresztą, czy to dziwne? - Nie powinniśmy się bać. Ona nigdy się nie skończy, nawet jeśli podzielą nas tysiące kilometrów, miliony ludzi i miliardy przeżyć, a dopóki będzie trwać nie mam powodów do strachu.<br /><br />Zamilkłam. Nigdy nie wierzyłam w cokolwiek tak mocno, jak w tym momencie uwierzyłam w jego słowa. martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-4419886114919355927.post-58291616717214357842016-06-01T11:42:00.001-07:002016-06-01T11:42:15.782-07:00Rozdział 30*Zayn*<br /><br />- Znasz ją, co? - George poruszył zabawnie brwiami, co w moim wykonaniu wyglądałoby na pewno kusząco seksownie, ale w jego...dość nieciekawie. Siedzieliśmy w jego biurze popijając whiskey, a Vivian została zabrana do jakiegoś innego pomieszczenia. Miałem nadzieję, że nie będzie próbowała udowadniać, jaka jest cwana i poczeka cierpliwie, zanim ją stąd wyciągnę.<br /><br />- O czym mówisz? - jak gdyby nigdy nic ze spokojem pociągnąłem sporego łyka alkoholu. Oczywiście, domyślił się.<br /><br />- Zayn. - popatrzył podejrzliwie, po czym uśmiechnął się serdecznie. - Niezła z niej partia, ale gówno, którym siedzi powinno dać ci trochę do myślenia. Zastanów się, czy znów chcesz pakować się w narkotyki.<br /><br />Roześmiałem się i uniosłem rękę, uciszając go. Gdyby tylko wiedział...<br /><br />- Vivian nie jest dilerką. Podejrzewam, że jej chłoptaś podrzucił jej to świństwo. Za długo ją znam, żeby wierzyć w takie bajki. Jest wybuchowa, irytująca, wredna...<br /><br />- Ale?<br /><br />Spoważniałem. Zacisnąłem szczękę i wbiłem w niego sztylet mojego przeszywającego spojrzenia.<br /><br />- Ale ją kocham i nie pozwolę jej skrzywdzić. Nie pójdzie siedzieć z powodu jakiegoś gnojka, który najwyraźniej nie wie, że z Malikami się nie zadziera.<br /><br />- Wiesz, czasem żałuję, że zmieniłem nazwisko. Wszystko przez ciebie, gówniarzu. Wszystko przez to, że musiałem ukrywać nasze pokrewieństwo, żeby wtedy uratować ci tyłek - wstał i klepnął mnie w ramię, a ja spuściłem głowę, ukrywając zadowolony uśmieszek - zabierz ją stąd i nie pozwól odejść. A, i zrób wszystko, aby była twoja.<br /><br />Kiwnąłem głową i podniosłem się. Wymieniliśmy ostatnie porozumiewawcze spojrzenie, po czym wyszedłem z gabinetu. Brunetka siedziała na krześle obok biura pod czujnym okiem innych psów.<br /><br />- Idziemy. - Chwyciłem ją za nadgarstek i delikatnie, aczkolwiek stanowczo, pociągnąłem ku sobie. Nie próbowała się wyrywać. Robimy postępy, co?<br /><br />Nie, jednak nie robimy. Kiedy tylko znaleźliśmy się na zewnątrz, dziewczyna odepchnęła mnie. Nie byłem na to przygotowany, więc na chwilę puściłem jej dłoń. Uśmiechnąłem się, widząc tyłek Viv, maszerującej do mojego samochodu. Ruszyłem w jej ślady i zaskoczyłem ją, chwytając za rękę, żeby obrócić dziewczynę w moją stronę.<br /><br />- Kiedyś ci przywalę. - warknęła przez zaciśnięte zęby i zacisnęła pięści. A ja skorzystałem z momentu i złączyłem nasze wargi. Byłem tak zdeterminowany, że nawet gdyby w pobliżu wybuchła bomba atomowa, nie potrafiłbym się od niej odkleić. Namiętnie wpiłem się w jej usta, a Vivian zarzuciła ręce na mój kark. <br /><br />W momencie zapomniałem o naszym wyjeździe. O tym dupku, Ian'nie. O podejrzanym zachowaniu mojej matki i niechęci ojca Vivian do mnie. Ale ona oczywiście musiała mi o wszystkim przypomnieć. <br /><br />- Co my robimy? Zapomniałeś, że mam chłopaka? Nie wróciliśmy do siebie! Zayn, nawet nie wiem dlaczego tutaj jestem! - gwałtownie przerwała pocałunek i odsunęła się o kilka kroków. <br /><br />- George to mój wuj i przekonałem go, że ktoś cię wrobił. Wiem też, kto to był. I masz rację, nie wróciliśmy do siebie, bo udajesz wielce zakochaną w gościu, który chciał wrobić cię w dilerkę tylko po to, żeby udowodnić sobie i mi, że mnie nie potrzebujesz. Prawda jest taka, że nie możesz beze mnie żyć, tak jak ja bez ciebie. Kochamy się , Vivian, i nie możesz tego uciszyć. Miłości nie można wyłączyć. <br /><br />W napięciu obserwowałem jak się napina i czerwieni. Na jej twarzy widoczny był gniew, ale i też niepokój i zawiedzenie. <br /><br />- Ian nigdy nie zrobiłby mi czegoś takiego. A ty - zbliżyła się i oskarżycielsko wbiła palec z mój tors - nie bądź taki pewny. Nie muszę cię kochać! Nie jesteś mi tak potrzebny, jak ci się wydaje, rozumiesz? Nie wciągniesz mnie w te swoje gry, nie tym razem! - westchnęła i odsunęła pasmo włosów, które opadło na jej twarz. - Wracam do domu. Taksówką. - Podkreśliła ostatni wyraz tak dobitnie, że nawet nie miałem ochoty protestować. Cholerna Vivian. Czy nie mogę mieć normalnej dziewczyny, która nie wydrapałaby mi oczu przy pierwszej lepszej okazji?<br /><br />Jedyne, co pozostało mi w tej sytuacji to odwiedzić chłoptasia, który próbował skrzywdzić moją Vivian.<br /><br />***<br />- Witam i o zdrowie pytam! Mam nadzieję, że dobrze się czujesz, bo chciałbym do granic możliwości nacieszyć się twoim cierpieniem. - Pchnąłem go do środka niezbyt delikatnie, sprawiając, że z hukiem upadł na dywan. Widząc jak próbuje się podnieść, sprzedałem mu mocnego kopniaka w brzuch i kontynuowałem, rozkoszując się jego bólem. - Obawiam się, że będziesz potrzebował nowego dywanu. Ten może mi się przydać do zawinięcia twojego ciała. - uśmiechnąłem się cynicznie i szarpnąłem go za ramiona, klękając przy zwijającym się z bólu Ian'em. - Dlaczego?<br /><br />- O co ci chodzi?! Zostaw mnie, psychopato! - ze spokojem przebiegłem wzrokiem po mieszkaniu, po czym uderzyłem jego głową o podłogę z nadzieją, że zaraz usłyszę trzask łamiących się kości. <br /><br />- Lepiej gadaj, bo naprawdę wykorzystam ten dywan. - warknąłem, obdarzając go najgorszym z moich spojrzeń. Miałem wrażenie, że zaraz się skurczy.<br /><br />- Dobra, dobra...tylko nie rób tego! - jego przerażenie naprawdę mnie bawiło. Cholerny dupek.<br /><br />- Zastanowię się. - przekręciłem głowę i cmoknąłem - Zegar tyka.<br /><br />- Bo...wszystko przez Julkę. To przez Vivian wpadliśmy i teraz będziemy mieć bachora! Miałem wpakować ją do kicia, tym samym mszcząc się również na tobie. Latasz za nią jak pies i gdyby poszła siedzieć, ty...<br /><br />- Więc ty jesteś tym idiotą, z którym mnie zdradziła? No, ładnie się bawicie! - powoli traciłem kontrolę. Gdy dostrzegłem cień uśmiechu na zakrwawionej twarzy chłopaka, nie wytrzymałem. Z łatwością uniosłem go z podłogi i z całej siły rzuciłem nim o ścianę. Ciało zsunęło się na podłogę, zostawiając krew na ścianie. martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-4419886114919355927.post-39938868089052138262016-05-26T11:05:00.003-07:002016-05-26T11:14:11.474-07:00Rozdział 29<br />*Zayn*<br /><br /><br />- Cześć mamo. Wszystko gra, po prostu chciałem zapytać, co u was...<br />- Synu, dobrze cię znam i wiem, że nie dzwoniłbyś bez powodu.<br /><br />Tak, do prawda.<br /><br />- Chciałem tylko zapytać, czy znasz kogoś o imieniu Grimmie, ale to nie jest jakaś poważna sprawa. Wydaje mi się, że spotkałem twojego starego znajomego. <br /><br />- Jak to... - wahanie w jej głosie utwierdziło mnie w przekonaniu, że coś jest na rzeczy. Tylko co, do cholery? Co tutaj się dzieje?<br /><br />- Ah, więc pamiętasz. - nie chciałem zdradzać zbyt wiele szczegółów. Nie wie, ile wiem, więc istnieje szansa, że się wygada.<br /><br />- Tak, rzeczywiście znałam mężczyznę o nazwisku Grimmie. Stare dzieje - mhm, z pewnością. - mamo, rozmawiasz z wujkiem Andrewem? - po drugiej stronie rozległ się cieniutki głos młodszej <div>
siostry.<br /><br />- Cześć Safaa. Tu Zayn. - uśmiechnąłem się do telefonu, tak jakby mogła to zobaczyć.<br /><br />- Cześć, bracie! - usłyszałem szmer i protest matki. Odesłała siostrę do pokoju. Co tu jest grane?<br /><br />- Jakim wujkiem?<br /><br />- Muszę kończyć. Do usłyszenia, synu.<br /><br />Szlag! Chwila, a czy ojciec Vivian nie nazywa się...Andrew Grimmie?<br /><br /><br />*Vivian*<br /><br />- Co się stało? Jak to? Mój ojciec...że co? - próbowałam zrozumieć Zayna, krzyczącego coś przez telefon. - zaraz u ciebie będę.<br /><br />Uruchomiłam silnik i, przekraczając dozwoloną prędkość, dojechałam pod dom Malika. Nie wiedziałam co się dzieje i szczerze mi się to nie podobało.<br /><br />- Jedziemy.<br /><br />- Gdzie?<br /><br />- Do Cambridge. Muszę dowiedzieć się, o co tu chodzi.<br /><br />- Więc jedź sam. <br /><br />Spojrzał na mnie spod ściągniętych brwi i już wiedziałam, że nie istnieje taka opcja.</div>
<div>
- Ciebie też to dotyczy. - zacisnęłam pięści i podeszłam do niego, próbując wyglądać groźnie. Na jego twarz wpełzł ten doskonale znany mi uśmieszek. Złapał moje ręce i rozprostował moje palce. Wyglądał tak seksownie, gdy z ciekawskim wyrazem twarzy patrzył na mnie spod długich rzęs. Walczyłam ze sobą, żeby nie rozkleić się pod jego spojrzeniem. <br /><br />Ian.<br /><br />- Muszę zadzwonić do Ian'a. Wyjazd z byłym to niezbyt dobry pomysł.<br />Jęknął przeciągle i usiadł na oparciu kanapy. <br />- Nawet nie próbuj zabierać go ze sobą. - uniósł ręce w dramatycznym geście, a ja uśmiechnęłam się pod nosem. Właśnie to chciałam zrobić. <br /><br />***<br /><br />Szliśmy z naszymi niewielkimi torbami w stronę samolotu. To niewiarygodne, że jeszcze godzinę temu siedziałam spokojnie w domu. No, prawie spokojnie.<br /><br />- Wszystko w porządku? - Ian objął mnie ramieniem i spojrzał na mnie z troską. Odkąd wysiedliśmy z samochodu chyba z milion razy zaproponował, że zabierze moją torbę. A Zayn miał z nas niezły ubaw. <br />- Zamilcz, blondasku, bo zaraz skręcę ci kark. - uśmiechnął się do niego, a później spojrzał na mnie. - i pomyśleć, że to właśnie ja jestem twoim byłym. - pokręcił głową i wyprzedził nas. Widziałam, jak Ian się napina. Obydwoje mieliśmy dość Zayna, ale w jednym się z nim zgadzałam - jeśli w tą sprawę zamieszany był mój z pozoru grzeczny ojczulek, to dotyczyła także mnie. </div>
<div>
<br />- Też nie mogę tego zrozumieć. Jak mogłaś związać się z kimś takim? - warknął i puścił moją rękę. Poszedł przodem i nawet nie odwrócił się, żeby na mnie spojrzeć. Później zniknął gdzieś w tłumie, a ja byłam zbyt rozgniewana, żeby go szukać. Chyba trafi, prawda? <br /><br />- Chłoptaś się zmył. Czyżby zrezygnował? - zadowolony Zayn nagle wyrósł u mojego boku i chwycił moją torbę. - chyba muszę przejąć jego obowiązki. Nie przemęczyłaś się niesieniem tej okropnie ciężkiej torby? <br /><br />- Mam cię dość. - przewróciłam oczami, ale on tylko się zaśmiał. Skąd ja to znam? Dokładnie tak samo zachowywał się od momentu, w którym go poznałam. I właściwie nigdy nie przestał, tylko byłam zbyt naiwna, żeby to zauważyć.<br /><br />- No to będziesz musiała wytrzymać ze mną jeszcze kilkanaście godzin. A może kilkadziesiąt? A może...no nie wiem, na przykład całe życie? <br /><br />Wyrwałam mu torebkę i przyśpieszyłam kroku. Był taki irytujący. Tragiczny. I gdzie ten cholerny Ian?!<br />Byłam już nieźle zaniepokojona, gdy przechodząc przez brami nigdzie nie mogłam dostrzec mojego chłopaka. A jeśli naprawdę zrezygnował? Chyba go uduszę. Ale najpierw urwę jaja Malikowi.<br /><br />- Proszę na bok. - ogromny ochroniarz odciągnął mnie od bramek. Litości! Jakby brakowało mi osobistego przeszukania przez zboczonego, spoconego faceta. Chyba nie wyglądam jak jakiś seryjny morderca?<br /><br />- Coś pani wypadło. <br />Moim oczom ukazała się torebeczka z białym proszkiem, obracająca się w jego palcach. Co znów?<br />- To jakaś pomyłka. - Zayn zmierzył gościa groźnym spojrzeniem, ale na nic się to nie zdało. Podbiegło do nas kilku innych kolesi w mundurach. <br /><br />- Nie byłbym tego taki pewien. Jest pani podejrzewana o przemycanie środków odurzających. - zacisnął dłoń na moim ramieniu i powlókł mnie za sobą w stronę wyjścia. Czy już miałam problemy?<br /><br />Usiłowałam się wyrwać, ale co takie marne ciałko może zdziałać w obliczu prawdziwego kulturysty? Malik obiecał, że już będzie na komisariacie, kiedy mnie tam zamkną. A zamkną mnie na pewno. Nie mam pojęcia, skąd w mojej torebce wzięły się te narkotyki, ale nie mam nic na swoją obronę. Nie mam żadnych dowodów na swoją niewinność. A jeśli powiem, że to nie moje prochy, to pewnie usłyszę, że każdy diler się tak broni. <br /></div>
<div>
A Ian'a wciąż nie było. Martwiłam się, że jest już w samolocie i nawet wyobraziłam sobie jak biega między siedzeniami, chcąc mnie znaleźć.<br /><br /><br /><br />Opadłam na niewygodnie krzesło w, zdaje się, sali przesłuchać. Guzik ich tam wie. Za biurkiem siedział kolejny umundurowany mężczyzna i przez chwilę miała wrażenie, że zwymiotuję na widok kolejnej odznaki.<br /><br />- Imię i nazwisko?<br /><br />- Ktoś mnie wrabia. <br /><br />- Słuchaj, panienko. Nie utrudniaj mi pracy i podaj swoje dane. Od konsekwencji i tak nie uciekniesz. - splunęłam na podłogę, słysząc jego znudzony głos. Czas się obudzić, panie komisarzu i zająć się prawdziwymi przestępcami, a nie oskarżać niewinnych ludzi o przemyt!<br /><br />- Słuchaj, policyjny sługusie. Twoi ludzie złapali niewłaściwą osobę, bo to nie moje prochy! Możesz już wrócić do wpieprzania pączków i mnie wypuścić, bo wcale nie mam czasu i ochoty tutaj siedzieć! - czułam, jak moje policzki rozpala fala gniewu. Czy mogę komuś przywalić?<br /><br />- Dość! Posiedzisz tutaj do czasu, aż zaczniesz gadać. - gwałtownie podniósł się z biurka i przeszedł na moją stronę. Ktoś konkretnie walnął w drzwi. - Kto znów?<br /><br />- Witam, panie Livingstone. - do pomieszczenia wszedł nadzwyczaj spokojny mulat i posłał mi ostrzegawcze spojrzenie, mówiące "zamknij się, jeśli chcesz stąd wyjść". Oh, oczywiście, że się zamknę. I rozwalę szczękę temu przymulonemu policjantowi.<br /><br />- Malik. - facet potarł brodę, jakby coś sobie przypominał. No ja po prostu nie wierzę. - Co tu robisz? Znowu próbowałeś kogoś zabić?<br /><br />- No coś ty, George. Przecież wiesz, że już nie bawią mnie takie pospolite przewinienia. <br /><br />Uhm, to doskonały moment na przyjacielską pogawędkę, macie rację. Może się przyłączę?<br /><br />- Co to za sprawa? Wydaje mi się, że taka niewinna dziewczynka nie może mieć zbyt wiele na sumieniu. - popatrzył na mnie z dezaprobatą, a później znów wrócił spojrzeniem do George'a.<br /><br />- I tu się mylisz. Przemyt narkotyków to wcale nie taka błahostka. - hej, ja tutaj jestem!<br /><br />Malik wyglądał na zaskoczonego. Chyba nie myśli, że to zrobiłam?<br /><br />- Uuuu, nieładnie. Ile? - cmoknął i wsparł się na oparciu "mojego" krzesła.<br /><br />- Kilka torebek. - ten drugi wzruszył ramionami. - ale zdaje się, że jest buntowniczką, prawda? - popatrzył na mnie z uśmiechem, w który najchętniej wepchnęłabym krzesło. To, na którym siedziałam. <br /><br />- Dobrze. Proponuję karę finansową i dobrą whiskey. Skusisz się, wuju? <br /><br /></div>
martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4419886114919355927.post-17882306818381285402016-05-18T12:52:00.001-07:002016-05-26T11:15:42.944-07:00Rozdział 28<div data-p-id="f5bcb85821f2f603002587e4394c24a0" style="box-sizing: border-box; margin-bottom: 24px; padding: 0px;">
*Zayn*<br /><br />Nie wiem, kompletnie nie mam pojęcia, dlaczego całowałem się z Vivian, a już w ogóle nie rozumiem, dlaczego mnie nie odtrąciła. <br /><br />Ma chłopaka...<br /><br />Ale widocznie ten dupek nie jest w stanie zaspokoić potrzeb mojej kobiety tak, jak robiłem to ja.<br /><br /><br />- Co się tak szczerzysz? - Carter zaczepił mnie, gdy z zadowoleniem opuszczałem szkołę. Głupie pytanie.<br /><br />- Dlaczego jesteś taki tępy? - jeknąłem dramatycznie i bez wahania wsiadłem na motor. Jeśli mój kumpel nie jest w stanie domyślić się, że to wszystko przez pocałunek z Viv, to chyba czas najwyższy zmienić towarzystwo. Chociaż jestem pewien, że doskonale wie o co mi chodzi i chce dowiedzieć się czegoś więcej. <br /><br />Owszem, dowie się. Wszyscy się dowiedzą, gdy udowodnię im, że jeszcze nie jestem skreślony u mojej Vivian.<br /><br /><br />Gdy tylko dotarłem do domu, otworzyłem laptopa i napisałem do Gabrieli. Tak, właśnie do niej. <br /><br />Umówiliśmy się na spotkanie w ich domu. Powiedziałem, że chcę zadbać o dobro Vivian, a ona z chęcią mi w tym pomoże. Ewidentnie wolała mnie od tamtego gnojka jako kandydata na potencjalnego szwagra.<br /><br /><br />Młoda czekała na mnie na podjeździe z podejrzliwym wyrazem twarzy. <br /><br />- Co to za mina? Nie tęskniłaś za starym znajomym siostry?<br /><br />- Niezbyt, przynajmniej nie muszę udawać, że nie słyszę co wyrabiacie nocami i nie martwię się, że nie zdążysz uciec zanim rodzice coś załapią.<br /><br /><br />Przez chwilę poczułem się zdezorientowany, lecz szybko przybrałem neutralny wyraz twarzy.<br /><br />Czy ta młoda to jakaś cholerna kopia mojej dziewczyny?<br /><br /><br />- Mniejsza z tym. Słuchaj, dziewczynko. Lubimy się więc musisz mi pomóc.<br /><br /><br />- Po pierwsze, nikt nie powiedział... <br /><br /><br />Posłałem jej spojrzenie pełne dezaprobaty.<br /><br /><br />- No, dobra...mów.<br /><br /><br />- Tak myślałem. - błysnąłem zębami w szerokim uśmiechu - wiesz, że twoja siostra ma nowego chłopaka? Cicho. - upomniałem ją, zanim zdążyła mi przerwać - ten gość jest...dziwny. Nie powinien kręcić się wokół Vivian.<br /><br /><br />- Ty też nie powinieneś, a jednak jesteś... - szlag by to.<br /><br /><br />Kątem oka zauważyłem mężczyznę, stojącego przy samochodzie. Spojrzałem głęboko w jego znajome oczy. Ojciec Vivian. <br /><br /><br />- Dzień dobry, panie Grimmie. <br /><br /><br />- Zostaw moją córkę w spokoju, Malik. Nie jesteś tym, z kim moja córka mogłaby ułożyć sobie życie.<br /><br /><br />- Pana córka twierdzi inaczej. Oh, może źle się wyraziłem? Nie musi nawet tak twierdzić, jej zachowanie jest wystarczającym dowodem. - uśmiechnąłem się w najbardziej czarujący sposób, w jaki to było możliwe. Coś nakazało mi dłużej przyjrzeć się jego rysom twarzy. Był...znajomy. Nie dlatego, że był ojcem Vivian. Coś mi tu nie grało.<br /><br /><br />- Jesteś bezczelny.<br /><br /><br />- Do widzenia, panie Grimmie. - odwróciłem się na pięcie i z zadowoloną miną ruszyłem do swojego motoru.<br /><br /><br />- Wykapana matka. - usłyszałem za plecami.<br /><br /><br />Co on właśnie powiedział? Wydawało mi się prawda? Spojrzałem na niego przez ramię. Wyglądał jak zbłąkany szczeniak. Dokładnie tak, jakby powiedział coś, czego nie powinien był mówić. Znał moją matkę. Cholera, skąd? <br /><br /><br />Nie dałem po sobie poznać, że ruszyły mnie jego słowa. To jakaś pomyłka. <br /><br /><br />Po chwili do moich uszu dobiegł krzyk. Kobiety. Vivian. <br /><br /><br />Odpychała ojca rękami i nogami, lecz ten trzymał ją w szczelnym uścisku i nie pozwalał pobiec w moją stronę. Kiwnąłem do niej głową i odjechałem z piskiem opon.</div>
martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-4419886114919355927.post-7074806806941769172016-04-18T03:33:00.003-07:002016-04-18T03:33:40.303-07:00Rozdział 27*Vivian*<br />
*kilka dni później* <br />
- Przyjadę po ciebie o szóstej, kocham cię! - wyszedł uśmiechnięty od ucha do ucha.<br />
Zaplanowaliśmy sobie randkę. Zwykłą, najzwyklejszą randkę w kinie przy smętnym filmie, na jaką nigdy nie mogłam pójść z Zaynem.<br />
Ian to uroczy i opiekuńczy mężczyzna. Kocham...<br />
Kogo ja próbuję oszukać?<br />
Kocham Malika.<br />
Nie chodziliśmy na typowe randki, bo nie potrzebowaliśmy niczego innego prócz siebie nawzajem.<br />
Woleliśmy uprawiać dziki seks godzinami - tak właśnie wyglądał nasz związek. Kłótnie i seks.<br />
Ale to było na swój sposób...nasze. To było coś, co należało tylko do nas dwojga.<br />
<br />
- Ej, stara... - Gabriela szturchnęła mnie w bok, na co podskoczyłam. Z błyszczącymi oczami pognałam do pokoju i tam wybuchłam. Płakałam w poduszkę jak jakaś desperatka.<br />
Ciekawiło mnie, czy Zayn wie o mnie i Ian'ie.<br />
Miałam nadzieję, że uda mi się przestać o nim myśleć. Że pozwoli mi odejść w spokoju, ale on uparcie tkwił we mnie i nie pozwalał mi normalnie funkcjonować.<br />
Nie chciałam się z nim rozstawać, lecz nie mogłam pozwolić tak się krzywdzić.<br />
Problem w tym, że uzależniłam się od niego w takim stopniu, że teraz pozwoliłabym mu na wszystko.<br />
Serce toczyło walkę z rozumem.<br />
Mogę wystawić mojego chłopaka? I to dla mojego byłego?<br />
<br />
*Zayn*<br />
- Nie, mamo. Nie mogę przyjechać. Cholera, nie! Vivian też nie może! - z trudem utrzymywałem się na nogach, słysząc kolejne zjebane pytania mojej matki. Dlaczego musiała się we wszystko wpieprzać?<br />
Dokładnie tak jak Vivian.<br />
Rzuciłem telefonem i krzyknąłem, napędzany przez pierdoloną bezsilność...najgorsze uczucie.<br />
Szybko się pocieszyła. No cóż, udowodniła mi swoją miłość. Gdyby mnie naprawdę kochała, to chyba nie znalazłaby sobie tak szybko kolejnego idioty?<br />
Ten Ian od dawna mi się nie podobał. I, cholera, miałem rację. Przy pierwszej okazji dobrał się do mojej dziewczyny.<br />
<br />
We środę wszedłem do szkoły ze spuszczoną głową i zranionym umysłem. Moi znajomi jak zawsze szturchali mnie, żartowali i próbowali poprawić mi humor, co dawało dokładnie odwrotny skutek.<br />
- Idzie. - zdezorientowany zmierzyłem wzrokiem Cartera, patrzącego spod uniesionych brwi na idącą korytarzem brunetkę.<br />
Wyglądała źle. Ale wciąż pięknie.<br />
- Rusz się, bo ostatnio jesteś nie do zniesienia.<br />
Zostałem popchnięty w jej stronę i nawet nie zdążyłem zahamować. Obydwoje upadliśmy na zimną podłogę.<br />
- Co ty, kurwa, wy...- zaczęła, lecz umilkła, orientując się kim jestem. Zamarłem, patrząc w jej smutne oczy.<br />
Nie wiem, co mnie naszło. Złapałem ją za ramię, przyciągnąłem do siebie i pocałowałem, zaciągając się jej zapachem. Tak bardzo za tym tęskniłem.<br />
<br />
*Vivian*<br />
Tak bardzo za tym tęskniłam.<br />
Nie odsunęłam się. Usiadłam na jego kolanach, nieprzejęta przyglądającymi się nam ludźmi.Wokół nas zebrał się nie mały tłum gapiów.<br />
Wkrótce Zayn pomógł mi wstać i pociągnął za rękę do pustej klasy.<br />
Usiadłam na ławce, a on stanął przede mną i po prostu się gapił.<br />
- Co to było? - zapytaliśmy w tym samym momencie.<br />
- Nie wiem. - odparł, uśmiechając się pod nosem. <br />
<br />martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4419886114919355927.post-26756821031287859642016-04-07T11:08:00.000-07:002016-04-07T11:08:06.436-07:00Rozdział 26*trzy tygodnie później*<br />
*Zayn*<br />
- Czekaj, gdzie tak pędzisz? - z trudem dotrzymywałem kroku mojej obrażonej dziewczynie, która pędziła po galerii niczym huragan.<br />
- Odwal się! - krzyknęła zbyt głośno, by nie przykuć uwagi innych, ale zbyt cicho aby mnie zniechęcić.<br />
Od jebanych trzech tygodni latałem za nią jak pies i próbowałem wynagrodzić jej...to wszystko, czym niedawno ją tak zraniłem.<br />
- Umówiłam się z kimś, okej? - westchnęła, jednym zdaniem zapierając dech w mojej piersi. Co?<br />
- Co? Kto to? Przecież ja tutaj jestem! - chwyciłem ją za ramię i zatrzymałem przy sobie. Musiałem wiedzieć kim był idiota dobierający się do <u>mojej</u> Vivian.<br />
- To nie twoja sprawa.<br />
- Dlaczego?<br />
- Dlaczego co? - patrzyła obojętnie w podłogę, udając głupią. Cholerna moja dziewczyna.<br />
- Jesteś ze mną, do cholery! - trochę podniosłem głos, nie mogąc już dłużej powstrzymać gniewu.<br />
- Właśnie w tym problem, Zayn. Od ponad trzech tygodni nie jestem z tobą i powinieneś to w końcu zrozumieć.<br />
<br />
Nie, nie, nie.<br />
Nigdy nie pozwolę ci odejść.<br />
Zapomnij.<br />
Nie, nie i nie.<br />
Nie jesteś moją własnością.<br />
Dlaczego nie możesz być moja?<br />
<br />
- Proszę... - ująłem jej dłoń w swoją i zanim zdążyłem unieść ją do swoich ust, za plecami usłyszałem chrząknięcie.<br />
- Oh, Ian. - brunetka gwałtownie mi się wyrwała i podeszła do pierdolonego faceta, który patrzył na nią jak wygłodniałe zwierzę na swoją ofiarę.<br />
<br />
Nienawidzę go. Tak bardzo nienawidzę każdego, kto próbuje zabrać mi moje szczęście.<br />
Wiem, że nie potrafię okazywać uczuć. Jestem typem człowieka, który nie potrafi szybko zaufać innym. Nie zakochuję się w pierwszej lepszej dziewczynie, ale kiedy już kogoś pokocham to całym sercem.<br />
Taki właśnie jestem.<br />
Popieprzony, chory i pojebany. Ale kocham moją Vivian i nie umiem przestać.<br />
<br />
Stałem jak sparaliżowany i smutnym wzrokiem błądziłem między Ian'em a nią. Objął ją, a ona wcale się nie odsunęła. Pozwoliła mu na to.<br />
Rzuciła mi ostatnie, pełne pogardy, spojrzenie i poprowadziła bruneta wgłąb sklepu.<br />
<br />
*dwa dni później*<br />
<br />
Poniedziałek. Pieprzony poniedziałek, który był jednym z najcięższych dni w moim życiu.<br />
Cały weekend rozmyślałem o mnie i Vivian. Doszedłem do wniosku, że nas już <u>nie</u> <u>ma.</u><br />
Dotarło do mnie, że nie mogę jej zmusić do miłości. Najlepszym dowodem mojego uczucia będzie pozwolenie jej odejść. Będzie szczęśliwa beze mnie, z kimś innym.<br />
Widocznie nie jesteśmy sobie przeznaczeni.<br />
Spóźniłem się na pierwszą lekcję, a już po drugiej zauważyłem Vivian z jakąś dziewczyną. Pewnie znalazła sobie jakąś nową znajomą - pomyślałem.<br />
Kiedy tylko nasze spojrzenia się spotkały, ruszyłem w przeciwnym kierunku i ze łzami w oczach poszedłem na kolejną lekcję. Tego dnia nie zobaczyłem jej więcej.<br />
<br />
We wtorek miałem skrócone lekcje, więc wyszedłem zaraz po najgorszym wuefie w moim życiu.<br />
Miałem z nią zajęcia. Patrzenie na jej piękne, wysportowane ciało i idealnie wyeksponowane kształty i uświadamianie sobie, że nigdy więcej jej nie dotnę było dla mnie horrorem.<br />
Naciągnąłem na siebie jeansy i wybiegłem z budynku, by nikt nie zobaczył w jakim żałosnym stanie jestem.<br />
<br />
Środa...co tu dużo mówić. Nawet nie wstałem z łóżka - cały dzień spędziłem na oglądaniu zdjęć mojej Vivian. Płakałem przy tym jak bóbr, a mój stan wciąż się nie poprawiał. Poprzez ból fizyczny odczuwałem również ból fizyczny, a to wszystko wręcz mnie zabijało.<br />
Nie miałem pojęcia, jak bardzo ją kocham, dopóki jej nie straciłem.<br />
Jedynym pocieszeniem był fakt, że Vivian też mogła przeżywać nasze rozstanie tak jak ja.<br />
Ale nie przeżywała. Unikała mnie, a ja nie pozostawałem dłużny.<br />
<br />
W czwartek olałem mamę, która wydzwaniała do mnie co chwila. Nie miałem najmniejszej ochoty tłumaczyć jej tego wszystkiego...<br />
Vivian nie było w szkole - przez przypadek podsłuchałem jak jakieś dziewczyny bezczelnie ją obgadywały.<br />
Od razu przerwałem im rozmowę i zabroniłem jakkolwiek obrażać moją ukochaną.<br />
Oprócz tego wygrałem wyścig, ale nie przyniosło mi to żadnej satysfakcji. Wyścigi nie jarały mnie tak bardzo od czasu, gdy zacząłem z nią sypiać.<br />
<br />
Piątek był istną męczarnią - przez całą lekcję chemii wgapiałem się w moją zdolną Vivian, w skupieniu wykonującą eksperyment. Miejsce obok niej było puste i naprawdę kusiło, ale nie mogłem ruszyć nogami. Pierwszy raz od dłuższego czasu uśmiechnąłem się półgębkiem na widok przeklinającej Vivian, wycierającej ciemną breję ze swojej bluzki.<br />
<br />
Większości weekendu nie pamiętam. Pewnie spędziłem go w jakimś obleśnym klubie, pijąc do nieprzytomności i użalając się nad samym sobą.<br />
A Vivian? Vivian wkrótce oficjalnie została dziewczyną Ian'a.<br />
<br />
__________________________________________________________________________________<br />
<br />
Dzisiaj przybywam do was z nieco innym rozdziałem, bo z perspektywy Zayna. Dziękuję, że jesteście i komentujecie, oby tak dalej! Bez was nie byłoby tego opowiadania, wiecie?<br />
A teraz zmykam, bo za chwilę laptop mi się rozładuje i nie zdążę kliknąć "opublikuj"...<br />
Mam nadzieję, że rozdział wam się spodobał.martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4419886114919355927.post-76249852400889991562016-03-26T14:39:00.002-07:002016-03-26T14:39:07.010-07:00Rozdział 25 *Vivian*<br />
- W sumie to nie musiałeś mnie ratować. Przecież wpieprzam się w twoje życie. - parsknęłam, poirytowana grobową ciszą panującą w mieszkaniu.<br />
Też potrafię strzelać fochy. Zayn jest w tym mistrzem, ale ja też mogę.<br />
- Przestań. Przeprosiłem cię, tak?<br />
- Ależ oczywiście. - wywróciłam oczami, po czym poczułam jego rękę na swoich plecach. Podszedł do stołka, na którym siedziałam i stanął pomiędzy moimi nogami - i nawet nie próbuj tych sztuczek, tym razem przesadziłeś.<br />
- Ale przecież cię uratowałem, dziewczyno. - westchnął, próbując zachować cierpliwość. Póki co świetnie mu wychodziło.<br />
- Powiedziałam, że nie musiałeś. Nie zostanę tutaj. Wracam do domu. Ta cała "miłość" to bzdura, rozumiesz?<br />
Patrzyłam jak jego wyraz twarzy przeszedł diametralną przemianę z zobojętniałego na przestraszony.<br />
Bał się, tak. Bał się o to, czy uda mu się znaleźć kolejną naiwną jak ja. No bo przecież z kim będzie sypiał?<br />
Przykro mi, że mam takie zdanie na temat Zayna, bo...mimo że coś do niego czuję, to coś nie ma prawa istnieć.<br />
Ten związek to jakiś mit. Wszyscy doskonale wiemy, że to nigdy nie wypali.<br />
- Nie pozwolę się tak traktować. To koniec. - dodałam już trochę ciszej, tracąc nieco pewność siebie.<br />
Na szczęście wystarczyło mi sił, aby jeszcze w tym samym momencie wyciągnąć komórkę i zadzwonić do mojej cholernej matki, która niedawno mnie uderzyła i była jedyną osobą, do której mogłam pójść.<br />
- Vivian, proszę. Daj mi sz... - zeskoczyłam ze stołka i skierowałam się do drzwi, nie pozwalając mu dokończyć.<br />
Słyszałam jego kroki za sobą, ale szybko zrezygnował. Mam nadzieję, że dotarło do niego to, co właśnie przed chwilą zrobiłam i da mi święty spokój. Przynajmniej na kilka dni - muszę poukładać sobie wszystko w głowie.<br />
Nie wiedziałam dlaczego, ale czułam jakieś dziwne kłucie w sercu.<br />
Miłość to nie bzdura. Miłość po prostu za bardzo boli, więc lepiej wmawiać sobie, że jest bzdurą.<br />
***<br />
- Wsiadaj. - rodzicielka posłała mi chłodne spojrzenie i odczekała chwilę aż usadowię się w samochodzie, po czym ruszyła. Milczałyśmy. Calusieńką drogę milczałyśmy, a moja własna matka nie zapytała nawet, co się ze mną dzieje.<br />
Ojca jak zawsze nie było w domu - te jego wyjazdy służbowe tylko niszczyły naszą rodzinę. <br />
Dlaczego wszyscy muszą tak bardzo ranić?<br />
<br />
Od razu po powrocie leniwie wdrapałam się po schodach do swojego zabałaganionego pokoju. Wyglądał jakby przeszło tędy tornado, ale szczerze mnie to nie interesowało. Opadłam bez sił na łóżko i analizowałam ostatnie wydarzenia.<br />
Julia zdradziła Zayna i zaszła w ciążę. Zayn mnie potrzebował, więc pojechaliśmy do niego i po prostu się kochaliśmy. Rozmawiałam z jego matką, a on stwierdził, że wpieprzam się w jego życie. Pokłóciliśmy się, ja wyszłam i wtedy napadli na mnie Niall i ten drugi. Zayn, Louis i Ian ocalili moje życie, a potem zerwałam z Malikiem. W dodatku matka mnie ignoruje.<br />
Kiedyś moje życie było normalne. Teraz... panuje w nim chaos, a ja nie potrafię sobie z tym wszystkim poradzić. Brakuje mi przyjaciółki, której mogłabym się wygadać. Tęsknię za mamą.<br />
Ojciec skutecznie unika kontaktu. Może się mnie wstydzi?<br />
I jakby tego było mało - zaczynam żałować, że zostawiłam Zayna.<br />
Wiedziałam, że to było odpowiednie wyjście, ale chciało mi się po prostu wyć z bólu. Kocham go tak bardzo, że aż nienawidzę.<br />
Z drugiej strony byłam wdzięczna, że pozwolił mi zadzwonić po matkę i odjechać. Spodziewałam się wszystkiego, tylko nie tego.<br />
<br />
W poniedziałek zarzuciłam plecak na ramiona i na swoim motorze pojechałam do szkoły. Znów nie wiedziałam, co mam myśleć o Zaynie. Jak się zachowa? Czy będzie próbował mnie ośmieszyć?<br />
Czy rozpowie wszystkim, że to on ze mną zerwał?<br />
Mój Zayn nigdy nie zrobiłby czegoś takiego, ale ten zimny chuj nawet by się nie zawahał.<br />
<br />
Weszłam do budynku równo z dzwonkiem i pośpiesznie ruszyłam do klasy. Na pierwszej lekcji miałam pieprzoną chemię, na której mieliśmy robić jakieś doświadczenia. Jeśli nie wysadzę przesz przypadek tej szkoły to będę z siebie dumna.<br />
- Dzień...- mój wzrok powędrował do MOJEJ ławki. Myślę, że podświadomie się tego spodziewałam.<br />
Zayn siedział na stołku obok mojego w białym "szlafroku" i uśmiechał się z zadowoleniem.<br />
Cholerny Malik<br />
- Siadaj, nie mamy czasu. - usłyszałam głos nauczyciela z drugiego końca sali.<br />
Niechętnie podeszłam do stolika i usiadłam obok Zayna, unikając jego wzroku. Kątem oka widziałam jak uporczywie przygryza wargi i odruchowo chciałam przyciągnąć go...<br />
Chemia. Jesteśmy na chemii, Vivian. Ogarnij się.<br />
- Słuchaj, Viv...<br />
- Zamknij się.<br />
Nauczyciel wyjaśnił nam temat naszego eksperymentu i podał substancje, których mieliśmy użyć. Skrzywiłam się, widząc kolorowe probówki i jakiś proszek. Gdy starszy mężczyzna odwrócił się do nas plecami i zajął przeglądaniem dzienników, Malik natychmiastowo ponowił próbę podjęcia rozmowy.<br />
- Nie chciałem znów cię zranić, ale myślę, że jesteśmy kwita.<br />
Zacisnęłam pięść na fartuchu i głośno wciągnęłam powietrze. Nie mogłam wybuchnąć.<br />
- Między nami wszystko skończone, czego tutaj nie rozumiesz?<br />
- Tego, jak bardzo dążysz do oszukania samej siebie. Nie potrafimy odejść niezależnie od tego, jak bardzo byśmy się upierali. Miłość zawsze będzie podążać za nami niczym cień; sam, pojedynczy cień pogrążonego w smutku człowieka, który oddał swoje serce komuś innemu i już nie potrafi iść samotnie na przód. Pamiętaj, że nawet jeśli odejdziemy w dwóch przeciwnych kierunkach to ziemia jest okrągła - prędzej czy później się spotkamy.<br />
<br />
Nigdy nie spodziewałam się, że Zayn może powiedzieć mi coś takiego. W tak piękne słowa ubrał nasze bolesne uczucie. Wszystko brzmiało niczym poemat. Poemat, w którym zawarty był cały sens - a może i bezsens - uczucia, jakim jest miłość. Wije wokół nas nici, z których nie możemy się już wyplątać. Każda próba ucieczki powoduje mocniejsze zaciśnięcie sieci wokół szyi i boleśniejsze wpijanie się sznurów w nadgarstki. Wciąż przybywa nam ran, cierpienia i łez, ale nie potrafimy odejść. Nie umiemy wyzbyć się kłamliwych słów niesionych przez chłodny podmuch wiatru.<br />
<br />martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-4419886114919355927.post-17096033295939349282016-03-21T10:33:00.001-07:002016-03-21T10:33:24.477-07:00Rozdział 24*Vivian*<br />
Biegiem ruszyłam w głąb ulicy, byleby znaleźć się jak najdalej od mojego "chłopaka".<br />
Czy wy też zauważyliście, że między nami jest dobrze tylko wtedy, gdy uprawiamy seks?<br />
Później wszystko musi się zjebać. Zawsze tak jest.<br />
<br />
Spuściłam głowę, chcąc ukryć zaczerwienione policzku przed wzrokiem przechodniów.<br />
- Mamo, ta pani jest dziwna... - usłyszałam ściszony głos mijającego mnie dziecka i nie mogłam się powstrzymać, żeby się odszczekać.<br />
- Na co się gapisz? - warknęłam, a dziewczynka uskoczyła w stronę rodzicielki, karcącej mnie spojrzeniem.<br />
Prychnęłam pod nosem i minęłam je bez słowa. Głupi bachor.<br />
<br />
- Grimmie? - oh, nie. Czy nie możemy udawać, że ja po prostu nie istnieję? Odwalcie się wszyscy.<br />
Niechętnie podniosłam głowę i skrzywiłam się na widok blondyna i jego zmartwionego wyrazu twarzy.<br />
Kurwa, jeszcze Nialla mi tutaj brakowało.<br />
- Nie, Madonna. - odparłam chłodno i sprytnie go wyminęłam, ale ten jeszcze sprytniej złapał mnie za ramię i przygwoździł do maski samochodu.<br />
- Co ty, do... - zaczęłam, ale mocniej zacisnął palce na moim nadgarstku. Syknęłam z bólu, chcąc się wyrwać. Na marne się szarpałam, był silniejszy niż mogłoby się wydawać. Podniosłam kolano i sprzedałam mu kopniaka między nogi. Przez chwilę wytrąciło go to z rytmu i puścił mnie, by skakać na jednej nodze, jakby to w czymkolwiek miało pomóc.<br />
- Kurwa, nie będziemy się tak bawić! - krzyknął i z szyderczym uśmiechem popatrzył za coś, co ewidentnie znajdowało się za mną, a teraz chwyciło mnie za ręce.<br />
Co tu się, do cholery odwala? Niall nie wydawał się być taki zły!<br />
- Wsiadaj, młoda, bo zaraz inaczej pogadamy. - nieznajomy mężczyzna za mną ciągnął mnie do auta.<br />
Nie miałam szans na ucieczkę przy dwóch silnych mężczyznach. Mocno mnie trzymali i obserwowali mój najmniejszy ruch.<br />
- Puść ją Horan! - gdy już prawie siedziałam w samochodzie, rozległy się kolejne krzyki. - nigdzie nie pojedziecie! - usłyszałam strzał, jakby z wiatrówki.<br />
Blondyn przeklął po nosem i gwałtownie wysiadł i schował się za autem.<br />
- Stary, pistolet. - szepnął nerwowo, a ten drugi podał mu broń. Prawdziwą.<br />
Nieznajomy pilnował, żebym przypadkiem im się nie wywinęła. Czego ode mnie chcieli?<br />
<br />
Później kolejne strzały. Z niepokojem wyjrzałam przez szybę i zrozumiałam, kto właśnie mnie ratował.<br />
Ian kucał za swoim motorem i celował w nas.<br />
Ale... zaraz...<br />
Obok stał jeszcze jeden motor, a za nim krył się mężczyzna z burzą ciemnych włosów na głowie.<br />
Zayn.<br />
<br />
Nieznajomy napastnik okazał się mieć na imię Carter. Usłyszałam, jak Horan przeklina jego imię.<br />
Wyciągnął mnie siłą z auta i stanął z tyłu. Objął mnie za szyję. Poczułam zimny metal na skroni.<br />
Matko jedyna.<br />
- Spierdalać, bo ją rozwalę! - mocniej przycisnął przedramię do mojej szyi, a mi życie dosłownie przebiegło przed oczami, które momentalnie się zaszkliły. Nie chciałam płakać. Zmrużyłam powieki, oddychając jak najspokojniej potrafię, by nie marnować powietrza, którego i tak nie miałam już za wiele.<br />
- Odłóż ten pistolet, idioto! Zaraz będziesz kopał sobie grób! - wrzasnął Ian, ale Malik stała nieugięcie i wciąż celował w Nialla.<br />
Błagam, ratuj mnie. Powtarzałam w myślach.<br />
- Czego chcesz?<br />
- Czego ja chcę? Cholera wie! Może żeby zniknęła z twojego życia?! Ta dziwka cię zmieniła, bardzo dobrze o tym wiesz! Już prawie wcale się nie ścigasz! Nie odzywasz się! Nawet nie masz czasu na piwo! Tylko skaczesz wokół niej jak popieprzony i bzykasz ją przy każdej okazji! - auć.<br />
Mocniej przycisnął pistolet do mojej skóry, a ja wstrzymałam oddech, modląc się, żeby nie pociągnął za spust.<br />
- Nie nazywaj jej tak! - znów głos zabrał Ian, ale mój chłopak posłał mu ostrzegawcze spojrzenie.<br />
Auć. Po raz drugi.<br />
Dlaczego nie zabronił mu mnie tak nazywać? Może sam tak o mnie myślał? Dziwka? Jestem dziwką?<br />
Powinien był to zrobić, choćby ze względu na to, że w tamtej chwili byliśmy <i>jeszcze</i> parą.<br />
- Stary, co ci to da? Chcesz wylądować w więzieniu za zabójstwo jakiejś laski? - w jego głosie nie odczytałam nic poza obojętnością.<br />
- Zabiję ją, słyszysz?! - Horan zachowywał się, jakby wpadł w jakąś furię i totalnie nie miał świadomości swoich czynów.<br />
- Ręce do góry, śmiecie! - usłyszałam kolejny głos, tym razem z tyłu. Poczułam, jak blondyn nerwowo kręci głową, aż w końcu puszcza mnie i unosi ręce nad głowę.<br />
Wreszcie mogłam normalnie odetchnąć. Było mi słabo, ale w tym momencie najważniejszym zadaniem było dobiegnięcie do Zay... Iana. Tak właśnie.<br />
- Szybko! - mulat warknął oschłym tonem, mierząc w blondyna. Po chwili zorientowałam się, że to do mnie.<br />
Pobiegłam co sił w nogach i schowałam się z nim. Rozluźniłam się dopiero w momencie, gdy wyciągnął do tyłu rękę i objął mnie nią, przyciskając mnie do siebie. Objęłam go w pasie i oparłam czoło o jego plecy z wyraźną ulgą.<br />
On tylko grał. Gdyby nie pistolet przy mojej skroni, na pewno nigdy nie pozwoliłby nikomu mnie tak obrażać.<br />
Dopiero teraz zobaczyłam znajomą twarz, która uratowała nas z tej głupiej sytuacji.<br />
Głupia sytuacja. No, ciekawie to sobie nazwałam.<br />
- Spierdalajcie do tego auta i zjeżdżać bo tracę cierpliwość. Lou i Zayn mieli broń. Horan też mógł strzelać, ale widocznie nie chciał ryzykować życia swojego przyjaciela jak i siebie. Wsiedli do samochodu i odjechali z piskiem opon.<br />
- Żyjesz? - odezwał się Ian, wyciągając ręce w moją stronę. Już miałam rzucić mu się w ramiona, gdy Malik przycisnął mnie do swojego torsu i wtulił twarz w moją szyję.<br />
- Już myślałem, że mi się nie uda. Boże, nawet nie wiesz jak cię kocham, Vivian. Tak się cieszę, że żyjesz. - wyszeptał w moje ucho, a jego głos drastycznie zmienił ton z przerażająco chłodnego na miękki i pełen ulgi.<br />
- To przez ciebie, debilu. Słyszałeś tego psychopatę. Vivian, powinnaś zerwać z nim kontakt, dobrze ci radzę! - Ian był wyraźnie poirytowany moim zachowaniem w stosunku do Zayna, a w jego głosie pobrzmiewała zazdrość.<br />
- A ja ci radzę, żebyś się stąd zabierał, bo nie zamierzam użerać się z kolejnym głupim gnojkiem.<br />
Potrząsnął pistoletem z groźbą wymalowaną na twarzy.<br />
- Vivian! To chory gość, nie słyszysz?! - patrzył na mnie z wyczekiwaniem.<br />
- Ian... - zaczęłam, ale mój facet wszedł mi w słowo, wciąż trzymając mnie w ramionach.<br />
- Panu już podziękujemy. Spierdalaj. - potem kiwnął do Louisa. Tomlinson zniknął we wnętrzu swojego auta i po prostu odjechał, jakby całe to zajście nie zrobiła na nim żadnego wrażenia.<br />
Ian rzucił mi ostatnie, pełne oburzenia a zarazem żalu, spojrzenie i wykonał polecenie Zayna.<br />
- Wsiadaj, jedziemy do mnie. - mulat odezwał się do mnie nakazującym tonem, nie znoszącym sprzeciwu.<br />
Byłam taka zmęczona tym wszystkim. Wciąż nie rozumiałam, jak Niall mógł okazać się kimś tak złym.<br />
Objęłam Malika w pasie i wtuliłam twarzy w jego skórzaną kurtkę. Motor ruszył, a zimne powietrze uderzyło we mnie niczym bicz.<br />
<br />
______________________________________________________________________<br />
<br />
Wiecie, chyba moja wena znów powraca! Komentujcie, kocham was! martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-4419886114919355927.post-27116442221547583542016-03-16T13:49:00.000-07:002016-03-16T13:49:43.175-07:00Rozdział 23 *Vivian*<br />
- Nie zadzwonisz do mamy? - siedziałam za chłopakiem, oplatając go nogami. Zayn zdążył już wciągnął bokserki, a teraz siedział na łóżku z laptopem na kolanach i przeglądał oferty jakiegoś biura podróży.<br />
Nie wiedziałam, po co to robił. Chyba nie chciał mnie zostawiać samej. Chociaż tak naprawdę przydałby mu się odpoczynek, jakaś odskocznia od tego wszystkiego.<br />
- Po co? - zapytał, nie ukrywając zdziwienia. Ja również byłam zaskoczona.<br />
- Jak to po co? Przecież dzwoniła do ciebie. Może to coś ważnego? - uniosłam brew patrząc, jak wzrusza ramionami i wciąż obojętnie wpatruje się w ekran swojego laptopa.<br />
- Moja matka ma w zwyczaju wydzwanianie z jakimiś pierdołami. Nie zawracaj sobie tym tej swojej ślicznej główki.<br />
Jego głos ociekał sarkazmem, a ja miałam ochotę mu przywalić. Mimo to, mocniej przywarłam do niego nagim ciałem.<br />
- Powinieneś zadzwonić.<br />
Westchnął, nie kryjąc swojej irytacji. Wywrócił oczami i sięgnął po urządzenie.<br />
- Jesteś irytująca. - patrzył na mnie, jakby z wyczekiwaniem.<br />
- Wcześniej nie narzekałeś. - sięgnęłam do jego bokserek i ścisnęłam jego przyjaciela w dłoni, uśmiechając się niewinnie.<br />
Zayn jęknął. I położył swoją dłoń na jej skórze. Nie pozwolił jej zabrać ręki.<br />
- Może zaczekam jeszcze z tym telefonem. - spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem spod swoich gęstych rzęs.<br />
Pokiwałam przecząco głową z uśmiechem. Wiedziałam, że tak będzie.<br />
- Oj nie, kochaniutki. Dzwonisz tu i teraz. - zeszłam z łóżka i przemknęłam przez pokój, schylając się po kupkę ciuchów leżącą na podłodze. Czułam na sobie wzrok chłopaka, a gdy się odwróciłam w jego oczach dostrzegłam pożądanie. Wiedziałam o czym myślał.<br />
Nie zwracając uwagi na gapiącego się chłopaka ubrałam bieliznę i rozejrzałam się za jakąś koszulką do zmiany. Mulat wskazał na szufladę, z której po chwili wygrzebałam jego czarny t-shirt i wciągnęłam go przez głowę.<br />
Wisiał na mnie jak na wieszaku i prawie przykrywał pośladki.<br />
- Mamo? Po co dzwoniłaś? - widziałam, jak marszczy brwi, słysząc radosny głos po drugiej stronie.<br />
Gestem pokazałam, że będę w kuchni. Nie chciałam wyjść na wścibską, a Zayn powinien porozmawiać z Trish sam na sam.<br />
Chłopak jednak wskazał, żebym usiadła obok niego. Posłusznie usadowiłam się na jego kolanach, a on przytulił mnie do siebie, słuchając lamentów matki.<br />
Mówiła o tym, jak rzadko go widuje. Także o tym, że chciałaby uczestniczyć w jego życiu i patrzeć jak je sobie układa, a w końcu poznać jego dziewczynę.<br />
Malik spojrzał na mnie z zadziornym uśmieszkiem na ustach. Zganiłam go lekkim klepnięciem w udo.<br />
- Czyli jednym słowem, próbujesz przekonać mnie żeby przyjechał do Cambridge?<br />
- No...oczywiście synu, chciałabym. Twoja dziewczyna mówiła, że masz jakieś kłopoty, a wizyta w Stanach wcale by ci nie zaszkodziła. Mógłbyś zabrać ją ze sobą.<br />
Chłopak głośno wciągnął powietrze i napiął mięśnie. Zacisnął szczękę, a ja momentalnie pogładziłam go po policzku z nadzieją, że się uspokoi.<br />
- Nie sądzę, by był to dobry pomysł.<br />
- Zayn! - szepnęłam, znów klepiąc go w udo. W słuchawce rozbrzmiał dźwięczny śmiech kobiety.<br />
- Cześć, Vivian.<br />
Zayn również się uśmiechnął, a ja nieco zawstydziłam. Wyszło na to, że podsłuchiwałam. Nie chcę, żeby Trish tak o mnie myślała.<br />
- Em, dzień dobry. - odparłam szybko. Chciałam przekonać Zayna do tego wyjazdu. Niekoniecznie ze mną, bo... po prostu nie, oficjalnie jesteśmy razem dopiero od kilku dni. Po prostu bardzo zależało mi na tym, żeby jego stosunki z rodziną się polepszyły. Może nie powinnam się tym interesować, ale cóż. Chciałam dobrze.<br />
- Proszę, przemyślcie... - nie dałam jej nawet dokończyć.<br />
- Zayn niedługo was odwiedzi. - rzuciłam, niekoniecznie zdając sobie z tego sprawę. Malik zmierzył mnie lodowatym spojrzeniem.<br />
- Wcale nie.- zaprotestował i zrzucił mnie ze swoich kolan. No pięknie, Zayn się wkurzył - muszę kończyć, cześć.<br />
Rzucił telefon na stolik obok łóżka i spojrzał na mnie.<br />
- Vivian, ja ci coś kiedyś zrobię.<br />
- Chcę dla ciebie dobrze.<br />
- Więc może nie wpierdalaj się w moje życie, bo na razie tylko wszystko komplikujesz. Kim ty jesteś, żeby próbować podejmować za mnie jakiekolwiek decyzje? No właśnie. Nikim konkretnym, więc nie próbuj robić takich rzeczy.<br />
Moje policzku zaróżowiły się pod wpływem narastającego we mnie złości. W porywach gniewu podniosłam się na równe nogi i ruszyłam w stronę drzwi.<br />
- Wal się, Malik!<br />
Usłyszałam jego kroki za sobą. Przeklęłam się w myślach za to, że byłam w samych majtkach. Tak przecież nie mogłam wyjść na ulicę.<br />
Spuściłam głowę i ruszyłam z powrotem do jego sypialni, ale stanął mi na przeszkodzie.<br />
- Miłej podróży, gdziekolwiek zamierzasz pójść. - trzymał moje spodnie, które jednym szarpnięciem wyrwałam z jego ręki. Naciągnęłam je na swój żałosny tyłek i złapałam buty i kurtkę, po czym w pośpiechu opuściłam to mieszkanie.martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4419886114919355927.post-20192291579249735782016-03-15T16:36:00.000-07:002016-03-15T16:36:41.407-07:00Rozdział 22*Vivian*<br />
Z trudem przekonałam Zayna, by zabrał nas do swojego mieszkania. Nie chciałam, żeby został w tej szkolę choćby na chwilę dłużej. To mogłoby przechylić czarę, a mój Zayn znika gdy traci kontrolę - wtedy na jego miejscu pojawia się okrutny mężczyzna, którego nie znam.<br />
Nie chodzi o to, że boję się Zayna. Nie boję się jego, a o niego. Ostatnio ma za dużo na głowie, a ja chcę mu pomóc. Kocham go.<br />
<br />
Mulat poszedł naburmuszony wciąż prysznic; miałam nadzieję, że zimna woda pomoże mu się w jakimś stopniu uspokoić. Oczywiście, że mogłam pozwolić mu się przelecieć i od razu byłoby z nim lepiej, ale to nie jest sposób na radzenie sobie z problemami, a ja nie jestem na zawołanie. Nie nadążam za tym mężczyzną. Zresztą, ma większe potrzeby.<br />
Ja całkiem niedawno zaczęłam współżyć, więc nic w tym dziwnego, że nie dałabym razy uprawiać seksu codziennie po kilka razy. Jeszcze nie.<br />
<br />
Ta myśl nieco wybiła mnie z rytmu. Co, jeśli mu się znudzę? Jeśli znajdzie kogoś, kto będzie go zaspokajał tak często, jak ja nie dam rady? Potrząsnęłam głową, jakbym chciała wyrzucić z niej te absurdalne myśli.<br />
Potrzebuje mnie.<br />
<br />
Położyłam się na jego łóżku i machałam nogami na krawędzi. Zayn już długo nie wracał, ale miałam nadzieję, że to mu pomoże.<br />
Wkrótce odezwał się telefon, Nie mój, a mojego chłopaka.<br />
Nie mogąc zwalczyć pokusy, sięgnęłam po urządzenie i wręcz zawrzało we mnie na widok imienia na wyświetlaczu.<br />
Trish.<br />
Jaka, do cholery jasne, Trish dzwoni do mojego mężczyzny? Co to za kobieta? Czy Zayn już znalazł kogoś na moje miejsce?<br />
Stop. Nie popadajmy w paranoję.<br />
- Słucham? - odezwałam się spokojnie, licząc, że to jakaś pomyłka.<br />
- Kto mówi? Chcę porozmawiać z moim synem. - przysięgam, że mogłabym w tym momencie zbierać szczękę z podłogi. Zakryłam usta dłonią i jeszcze raz przeanalizowałam słowa kobiety po drugiej stronie. Rzeczywiście, dojrzały głos mogły świadczyć o tym, że naprawdę rozmawiałam z matką Zayna. Pożałowałam, że w ogóle sięgnęłam po jego komórkę.<br />
- Halo? Słyszysz mnie?<br />
Momentalnie ocknęłam się, gdy głos próbował przywołać mnie do porządku;<br />
- Tak, tak. Przepraszam. - zarumieniłam się uradowałam faktem, że na szczęście Trish mnie nie widzi. Pewnie już uznała mnie za kompletną idiotkę - Zayn bierze prysznic. Przekażę mu, żeby do pani zadzwonił. - gula w gardle nie pozwoliła mi na powiedzenie niczego więcej.<br />
Wyobrażałam sobie, że podczas pierwszej rozmowy z moją potencjalną teściową będę od początku starać się wyjść jak najlepiej i nie narobić Malikowi wstydu, a tu proszę. Tak niefortunnie zaczęłam tę znajomość, że miałam ochotę zapaść się pod ziemię.<br />
- W porządku. Dziękuję. Kim jesteś? Mój syn rzadko pozwala komukolwiek dotykać swojego telefonu. - wyczułam, że się uśmiecha. Już nie mówiła takim oficjalnym tonem, przez co od razu się rozluźniłam. Nie mogła być taka zła.<br />
- Nazywam się Vivian. Jestem...eemmm...koleżanką Zayna. - mentalnie strzeliłam sobie w policzek.<br />
Nie powinnam była kłamać. Nie powinnam tez była mówić, że jestem dziewczyną Zayna, bo nie wiedziałam, czy on tego chciał.<br />
Zastanowił mnie ten telefon. Mówił, że ma bardzo słaby kontakt z rodziną.<br />
- Oh. Koleżanką? - w jej głosie wyczułam nutkę...rozczarowania?<br />
- Taaak. - zagryzłam wargę, przeklinając się w myślach - właściwie to nie do końca.<br />
Głośno wypuściłam powietrze.<br />
- Rozumiem. Jesteś jedną z tych dziewczyn, które sprowadza każdej no...<br />
- Nie, nie! - zaśmiałam się, próbując jakoś wyładować napięcie - jestem dziewczyną pani syna, chociaż nie wiem, czy powinnam o tym mówić. Zayn ostatnio ma...em...problemy i nie wiem, zareaguje na fakt, że odbieram jego telefony, a już w ogóle, że z panią rozmawiam.<br />
- Wiem, doskonale wiem, skarbie. Mój syn to ciężki orzech do zgryzienia, ale jeśli już pokocha, to na zawsze. - roześmiałyśmy się razem.<br />
Fajna babka z tej mojej potencjalnej teściowej.<br />
- Tak. Chyba...chyba już kocha.<br />
Zrobiło mi się ciepło na sercu. Kocha, tak, kocha.<br />
- Cóż, miło się rozmawiało, ale niestety muszę wracać do pracy. Do usłyszenia, Vivian.<br />
- Do usłyszenia.<br />
Podskoczyłam na łóżku jak poparzona, gdy spojrzałam na drzwi. Zayn stał w nich i uśmiechał się półgębkiem. Pokręcił z politowaniem głową.<br />
- Od kiedy odbierasz moje telefony, albo od kiedy romansujesz z moją matką za moimi plecami?<br />
Podszedł do mnie i kucnął między moimi nogami. Położył dłonie na moich udach i spojrzał mi w oczy. Cóż, spodziewałam się, że będzie chciał mnie rozszarpać, tymczasem Zayn nie był nawet zły.<br />
- Przepraszam. Po prostu zobaczyłam jej imię i...<br />
- Myślałaś, że cię zdradzam. Oczywiście. Oryginalnie, Vivian. - wywrócił oczami, a na moich policzkach pojawiły się rumieńce. - dlaczego mnie to nie dziwi?<br />
- No mówię, że przepraszam. - wydęłam wargę, a on znów się zaśmiał.<br />
- Zadziwiasz mnie. Jesteś jedyną dziewczyną, która mnie interesuje. I jedyną, która tak bezczelnie próbuje mnie sprawdzać. - był wyraźnie rozbawiony. Chyba nigdy nie zrozumiem jego nastrojów.<br />
- Zayn! - pisnęłam, próbując tłumaczyć, że wcale nie przeglądałam jego telefonu w poszukiwaniu dowodów zdrady, czy czegoś w tym rodzaju.<br />
Malik złapał moją wargę między swoje zęby i pociągnął za nią. Jęknęłam cicho pod wpływem jego zimnych dłoni, wędrujących w górę moich ud.<br />
- Czekaj. Dopiero dowiedziałeś się, że twoja była puściła się w twoim mieszkaniu i jesteś taki...hmm, spokojny? Masz gorączkę? - zapytałam zadziornie, ryzykując wytrącenie go z równowagi, ale znów mnie zaskoczył.<br />
- Nie odwrócisz mojej uwagi, chcę cię teraz.<br />
Mimo zmęczenia i tak zwanego bólu pizdy (nie śmiejcie się, bo Zayn naprawdę nosił w spodniach potwora!) chciałam znów z nim to zrobić.<br />
Może z czasem będę tak często potrzebowała seksu jak on.<br />
Wcale nie narzekam. Uwielbiam się kochać z Zaynem i gdybym miała tyle siły, chciałabym to robić codziennie. Zayn oblizał swoje kuszące wargi i przycisnął swoje ciało do mojego. Poczułam jego twardość między nogami. Sięgnął ku mojemu rozporkowi i pospiesznie rozebrał mnie do rosołu.<br />
Mimo, że tyle razy widział mnie nagą, delikatnie się zarumieniłam. Zachowywałam się przy nim jak pieprzona słodka idiotka, ale ten chłopak jednym gestem sprawiał, że miękły mi kolana i naprawdę ciężko było mu się oprzeć.<br />
Mężczyzna był w samych jeansach z powodu wcześniejszej kąpieli. Chwilę prowokowałam go, bawiąc się ich gumką, ale już niedługo wylądowały na podłodze z resztą naszych ubrań. Był tak cholernie twardy i przyciskał się do mnie zajebiście mocno, żebym poczuła.<br />
Ja za to byłam gładka i ociekałam wilgocią; wystarczył jeden szybki ruch, aby znalazł się we mnie.<br />
Zagryzałam wargi w oczekiwaniu, kiedy zakładał prezerwatywę. Już leżałam na łóżku, gotowa na Zayna. Zawisł nade mną i spojrzał mi w oczy. Jego brązowe tęczówki pociemniały, co tylko świadczyło o narastającym nieustannie pożądaniu. Wsunęłam mu język do ust, pośpieszając bruneta. Wcisnął się w moje ciało i powoli je wypełnił. Moje powieki opadały i podnosiły się, a Zayna obezwładniały doznania, gdy wypychał biodra, by wejść głębiej, tak głęboko, jak tylko możliwe.<br />
Potrzebowaliśmy już tylko kilku sekund, kilku pchnięć. Uniósł się na rękach, a ja czułam jego palące spojrzenie na sobie. Zdawałam sobie sprawę z tego, jak nasze ciała wyglądały razem - jego, ozdobione licznymi rysunkami i napisami i moje, czyste, pozbawione plam po tuszu. Pokochałam ten kontrast. Wbiłam palce w podstawę jego kręgosłupa i przyciągnęłam go jeszcze bliżej. Powoli wysunął się ze mnie, pozwalając nam obojgu cieszyć się gorącym momentem rozkoszy, Oboje jęczeliśmy naprzemiennie swoje imiona i sapaliśmy głośno.<br />
<br />
_______________________________________________________________________<br />
<br />
Typowe zakończenie hahahahhhhahahha<br />
Dobra, pod poprzednim rozdziałem było dwa komentarze. Dwa to nie pięć, ale liczę, że będzie lepiej, prawda?<br />
Muszę wam coś wyznać. Ostatnio poważnie zastanawiam się, czy nie powinnam zawiesić tego fanfiction. Nie chcę tego robić. Pokażcie mi, że tutaj jesteście i czytacie. Potrzebuję was, bez czytelników nie ma książki.<br />
Dobranoc, kochani.martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4419886114919355927.post-31983804470606150072016-03-07T14:08:00.001-08:002016-03-08T14:23:50.299-08:00Rozdział 21*Vivian*<br />
Zayn rozkazał mi położyć się na łóżku z nogami wiszącymi na krawędzi. Po kilku próbach, wreszcie znalazłam się w pożądanej pozycji, a chłopak nieoczekiwanie wepchnął głowę między moje uda.<br />
Poczułam ciepły język na łechtaczce i ze świstem wciągnęłam powietrze. Jego ciemne włosy delikatnie łaskotały moją skórę, co tylko zwiększało moje podniecenie. Byłam już cholernie mokra, a on wiedział.<br />
Byliśmy w jego domu i w zasadzie mogliśmy nawet wyć, ale chciałam się chociaż trochę powstrzymać<br />
Niestety nie wyszło.<br />
Wsunął we mnie od razu dwa palce i leniwie poruszał nimi w górę i w dół, torturując mnie tym tempem.<br />
- Błagam...<br />
- O co?<br />
Zmusiłam się do podniesienia głowy i rzucenia na niego wzrokiem. Był zadowolony i tak kurewsko zajebiście wyglądał między moimi nogami. Moja głowa opadła na łóżko i jęknęłam dużo głośniej. Chciał oczywiście zmusić mnie do błagania go o to, co i tak chce mi zrobić.<br />
- O co? - powtórzył rozbawionym głosem. Mimo, że na niego nie patrzyłam, wiedziałam, że właśnie przygryza wargę i próbuje się nie roześmiać.<br />
Może naprawdę mnie potrzebuje? Może rzeczywiście pomagam mu się wyluzować?<br />
Nawet jeśli tak jest, to nie mogę przez to cierpieć. Nie mogę oddawać mu wszystkiego, podczas gdy on nawet nie będzie w stanie złapać mnie za rękę przy znajomych.<br />
To chore, że tak się napalam, prawda?<br />
- Zrób to szybciej. Chcę krzyczeć twoje imię całą noc, jak nikt inny, zostawić na tobie ślady, żeby wszystkie te zdziry wiedziały, że zawsze będę najlepszą... - rzekłam, pewna siebie. Wiedziałam, że te słowa podziałają na niego jak płachta na byka i wreszcie weźmie się do roboty.<br />
Wyjął ze mnie palce i wstał, co spotkało się z moim pełnym niezadowolenia jękiem.<br />
Mulat pośpiesznie zrzucił bokserki i zakładając prezerwatywę, kazał mi obrócić się na brzuch.<br />
Czy teraz nasz seks będzie polegał na jego rozkazach i moim posłuszeństwie?<br />
Oczywiście wykonałam jego polecenie. Byłam tak podniecona i rozpalona, że nawet nie martwiłam się nowym doświadczeniem, nową pozycją.<br />
Zayn nie zrobiłby mi krzywdy.<br />
Spuściłam głowę w oczekiwaniu. Podszedł do mnie i uderzył otwartą dłonią w mój pośladek, pewnie zostawiając czerwony odcisk.<br />
- Co ty... - wszedł we mnie szybkim ruchem, zapierając mi dech w piersi.<br />
Rękami mocno obejmował moje biodra i wbijał w nie palce, by utrzymać mnie jak najbliżej. Inaczej mogłabym spaść z łóżka z rozkoszy.<br />
- Jesteś taka ciasna i gotowa...mam nadzieję, że nikt poza mną nie będzie mógł cię pieprzyć. Nikt nie będzie w stanie sprawić ci takiej przyjemności, tylko ja...kurwa...<br />
Gdyby ktoś inny zaczął opowiadać mi takie bzdury, na pewno protestowałabym.<br />
Ale w jego ustach każde z tych słów brzmiało tak sensownie, tak idealnie. Nie chciałam zaprzeczać.<br />
Miałam nadzieję, że tak właśnie będzie.<br />
Krzyknęłam, gdy tym razem wszedł głębiej niż zwykle.<br />
Mamrotałam coś pod nosem i jęczałam, i krzyczałam, i wiłam się, gdy szybko się poruszał.<br />
Czując zbliżający się orgazm wygięłam plecy w łuk i zacisnęłam powieki. Zayn spuścił się w prezerwatywę i opadł na łóżko ciężko oddychając.<br />
- Chodź tutaj.<br />
Ułożyłam się wygodnie w jego ramionach i położyłam głowę na zlanej potem klatce piersiowej Malika.<br />
- Wciąż nie wiem, co my robimy.<br />
- Mówiłem, że cię potrzebuję.<br />
- Nie możesz jednego dnia przychodzić i się ze mną jebać, a kolejnego wyzywać mnie od głupich suk, Zayn.<br />
- Wiem - odparł cicho, a po chwili namysłu dodał - wiem, to się więcej nie powtórzy.<br />
Zamilkłam. Prawda jest taka, że ten chłopak wciąż będzie oczerniał mnie przy wszystkich i krzywdził, a ja mimo to będę mu wierna i oddana. Będę na zawołanie; będzie mnie brał, kiedy tego zapragnie, a ja nie będę protestować.<br />
- Zostaniesz moją dziewczyną?<br />
Niemalże zakrztusiłam się własną śliną. Podniosłam się i spojrzałam na niego, próbując znaleźć na jego twarzy humor. Był zupełnie poważny, jak nigdy.<br />
- Nie chodziło mi o to...nie zmuszam cię do niczego. - patrzyłam z zakłopotaniem jak unosi się na łokciach i siada przy mnie. Położył dłoń na moim udzie, co oczywiście wywołało te pieprzone ciarki na mojej pieprzonej skórze.<br />
- Ale ja chcę.<br />
<br />
***<br />
<br />
- Mówiłem, żebyś założyła grubszą bluzę, jest zimno. - rzucił chłodnym tonem, pożerając mnie wzrokiem, gdy ubierałam jego czarną ramoneskę - masz szczęście, że jesteś ładna.<br />
Wywróciłam oczami i znów złapałam go za rękę. Cholera, muszę zacząć nad tym jakoś panować.<br />
Tak bardzo chciałam być blisko niego. Niepewnie zabrałam dłoń, ale Zayn z powrotem ujął ją w swoją i zaplótł nasze palce.<br />
Szliśmy w stronę wejścia pewnym krokiem, a ludzie, których mijaliśmy, wręcz nie mogli oderwać od nas wzroku. Poczułam się taka dumna. To kolejna chora rzecz, za którą muszę winić mój umysł. Zajebiście dobrze było nam tylko we dwójkę, ale w momencie, w którym te wszystkie zdziry patrzyły na mnie z zazdrością, czułam się wspaniale.<br />
- Co wy robicie? Puść go! - spanikowana Julia usiłowała rozłączyć nasze splecione dłonie, ale Malik stanął przede mną, jakby już wiedział co miałam ochotę zrobić.<br />
No cóż, rozbicie jej czaszki o ścianę to nie taka zbrodnia, co?<br />
- Zajmij się szukaniem tatuśka dla swojego dziecka, hmm? - warknął.<br />
- Ty nim jesteś! Tylko z tobą spałam! - ah, tak. Oczywiście, że tak.<br />
- Sprawdzałem tę gumkę chyba z milion razy i doszedłem już na zewnątrz! - widziałam, jak zaciska pięści, a jego żyła na szyi staje się widoczna.<br />
Objęłam Zayna rękami w pasie z nadzieją, że chociaż to go uspokoi.<br />
Momentalnie się rozluźnił. Ha! Jestem mistrzem!<br />
- Jesteś idiotą! Wiesz co? Było mi dobrze z innym w twoim mieszkaniu!<br />
Czy ja się przesłyszałam? Dobra, stop. Czas skończyć to pierdolenie, bo ktoś tu zaraz zginie.<br />
- Właśnie przyznałaś, że zdradziłaś Zayna, w dodatku w jego domu.<br />
- Oddawaj te jebane klucze! Powiedziałem, że możesz tam przychodzić tylko w nagłych sytuacjach, zdziro!<br />
Patrzyłam, jak klucze z brzękiem uderzają o podłogę a rudowłosa szybko ucieka.<br />
- Musiała wtedy wziąć te dziurawe gumki z szuflady. Ja pierdole! - Malik jednym, zwinnym ruchem wywrócił kosz na śmieci, a później wbił pięść w czyjąś szafkę.<br />
- Uspokój się, przynajmniej znamy prawdę.<br />
- Od początku wiedziałem, że to nie moje.<br />
- Ja też. Chodźmy stąd; nic tu po nas. martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4419886114919355927.post-58024647410863996422016-02-10T11:33:00.002-08:002016-02-10T11:33:51.701-08:00Rozdział 20*Vivian*<br />
Tydzień temu przestałam odzywać się do Zayna, a on wciąż próbował zniszczyć mi życie po tamtym incydencie. W szkole nikt się do mnie nie odzywał, ale nie ruszało mnie to. Bolało mnie, gdy po tych kilku spędzonych razem nocach on nagle wrócił do Julii - teraz już nic nie mogło mnie bardziej skrzywdzić. Na szczęście Ian trzymał moją stronę i chociaż on podtrzymywał mnie na duchu. Miałam tylko nadzieję, że ten mój plan się powiódł.<br />
Pamiętam awanturę, którą Willson zrobiła Malikowi za tamten bałagan; nawet w szkole nie potrafili zachować tego dla siebie. O dziurawej prezerwatywie może dowiedzą się niedługo.<br />
<br />
Kolejny tydzień minął w monotonii. Dom, szkoła, kłótnie z Zaynem, spotkanie z Ianem i dom. Tyle pozostało z mojego życia.<br />
- Słucham? - odebrałam od nieznanego numeru.<br />
- Musimy porozmawiać. - po drugiej stronie rozbrzmiał chłodny głos mulata.<br />
- Właśnie rozmawiamy. - westchnęłam, nie ukrywając niechęci do tego chłopaka.<br />
- Wyjdź przed dom, bo inaczej po ciebie przyjdę.<br />
<br />Pozostało mi tylko zejść i poznać tą niezwykle ważną sprawę, jaką do mnie miał.<br />
<br />
-Ruda zaszła. - widziałam strach w jego oczach, szarpał się za włosy i gryzł wargi. Cholera.<br />
- Co? - otworzyłam szeroko oczy. Jestem idiotką. Jak mogłam wpaść na taki pomysł?<br />
Nieoczekiwanie unieruchomił moje ręce i pocałował mnie namiętnie.<br />
No nie, nie będę tą "na wszelki wypadek".<br />
- Swędzi cię coś? Wal się. - nie zdołałam się mu wyrwać. Odsunął swoja twarz od mojej, ale wciąż mnie trzymał.<br />
- Po prostu przy tobie nie myślę o niczym innym i potrzebuję cię teraz.<br />
- Używaliście gumek z szuflady? Bo jeśli tak...<br />
- Nie, przyniosła swoje. Były dobre...<br />
Kamień spadł mi z serca. Nawet jeśli Julia jest w ciąży, to nie z mojej winy.<br />
Matko i córko, Julia jest w ciąży!<br />
- Ale czemu pytasz? - spojrzał na mnie podejrzliwie, niemal od razu powołując nagły przypływ chęci powiedzenia całej prawdy.<br />
- Bo ja... wtedy... je poprzekuwałam...- spuściłam zawstydzony wzrok.<br />
- Jesteś idiotką! Wiesz, co mogłoby się stać, gdybym ich użył?!<br />
- Ale to znaczy, że cię zdradziła!<br />
No, nieźle. A przed chwilą twierdził, że mnie potrzebuje.<br />
Ale mniejsza z tym. Przecież Willson straciła dziewictwo z Malikiem. Nie wierzę, po prostu nie dociera to do mnie. Musiała podczas tych dwóch tygodni przespać się z kimś jeszcze. Raczej nie ma szans, żeby Zayn nie sprawdził dokładnie tych prezerwatyw, przecież jest doświadczony i wie jak się zabezpieczyć.<br />
To mogłoby ułożyć się w całkiem sensowną całość.<br />
- Dała dupy zaraz po pierwszym razie, nieźle, co? - prychnął po chwili namysłu - Boże, jak dobrze, że to nie mój bachor.<br />
- Będzie cię wrabiać. - powiedziałam bardziej do siebie, dokładnie analizując tą popieprzoną sytuację.<br />
Szkoda, że pamięta o mnie tylko wtedy, gdy czegoś potrzebuje. Nie powinnam przejmować się jego problemami. W ogóle jego życiem.<br />
- Idź sobie stąd, nie chce mi się na ciebie patrzeć. - wywróciłam oczami, a on uniósł w zdezorientowaniu brew - myślisz, że interesujesz mnie po tym wszystkim, co mi robisz?<br />
- Zawsze cię interesuję i codziennie o mnie myślisz, mała.<br />
Jego pewność siebie mnie zabijała. Po prostu doszczętnie niszczyła resztki mojej godności.<br />
Pozwoliłam mu się pocałować po raz kolejny, i, cholera, wiedziałam, gdzie nas to zawiedzie.<br />
__________________________________________________________<br />
<br />
Taki bonusik dla was, za to że ostatnio mało czasu poświęcam temu opowiadaniu. Komentujcie.martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4419886114919355927.post-11892545335154171892016-02-09T12:13:00.004-08:002016-02-09T22:00:21.298-08:00Rozdział 19*Vivian*<br />
Autobusem trafiłam w okolice mieszkania Zayna. Żeby dotrzeć do celu musiałam pieszo przejść ze trzy kilometry, ale dla zrealizowania mojego planu przeszłabym i dziesięć.<br />
Nie chcecie nawet wiedzieć, na co wpadłam. Po prostu zaraz się o tym przekonacie.<br />
<br />
Pokręciłam się wkoło budynku i stwierdziłam, że są w kuchni. Gra wstępna na blacie? Dobre sobie.<br />
Więc nie miałam żadnego problemu z wejściem i przemknięciem się do sypialni. W szufladzie znalazłam paczuszkę prezerwatyw i wyjęłam swoją igłę, zaczynając robotę. Wiem, że to był idiotyczny pomysł, ale był jedynym, który w tamtym momencie wydawał się najciekawszy.<br />
Później wzięłam karteczkę, na której napisałam "wizyta u psychiatry jutro", żeby Julia to przeczytała, i aby wydawało jej się, że napisał to Malik. Na końcu rozsypałam po podłodze kilka par jego bokserek, a na podłogę wylałam trochę żelu i rzuciłam chusteczki, żeby upozorować mastur...<br />
Hem, hem, hem...<br />
<br />
Zadowolona ze swojej roboty zwinnie wydostałam się z domu tego jebanego mulata i pobiegłam na przystanek. Irytował mnie fakt, że cholerny autobus na który czekam przyjedzie dopiero za dwie godziny, a pogoda tylko pogarszała moje samopoczucie.<br />
Wyjęłam telefon i znalazłam w kontaktach napis "Ian". Nie, nie mogę teraz do niego zadzwonić, bo nie chcę, żeby myślał, że go wykorzystuję. Nie mogę robić sobie z niego chłopca na posyłki.<br />
Warknęłam pod nosem i zablokowałam ekran, jednak nie wygasł, a pokazał połączenie od...właśnie, od Iana.<br />
Cholera jasna, co to jest?<br />
- Gdzie jesteś? - zabrzmiał dość groźnie.<br />
- Em...no...<br />
- Słyszałem o kłótni z tym chujem, wiem, że wsiadłaś w autobus. Gdzie jesteś? - powtórzył zdenerwowany. Zupełnie nie rozumiałam, dlaczego martwił się o takiego kogoś jak ja. O pieprzoną egoistkę.<br />
- Na przystanku, jakieś trzy kilometry od jego.. - nawet nie pozwolił mi dokończyć; przerwał połączenie i wkrótce siedział obok mnie.<br />
<br />
- Co tam robiłaś? - mierzył mnie surowym spojrzeniem, pod którym dosłownie się uginałam.<br />
- Mściłam się. Będą mieli niespodziankę. - wzruszyłam ramionami. No co, nie mam racji?<br />
- Dlaczego jesteś taka mściwa?<br />
- Żartujesz sobie? - podniosłam się na równe nogi, rycząc groźnie.<br />
- Może. - wybuchnął śmiechem, a ja uniosła w zdezorientowaniu brew. Haha, no kupa śmiechu. Śmiejmy się, śmiejcie się, niech wszyscy się śmieją, świat będzie piękniejszy? Hahhaah, nie.<br />
- Spierdalaj, Ian. - zmarszczyłam brwi, czując falę gniewu rozpływającą się w moim ciele.<br />
- Zawiozę cię do domu. - momentalnie zmienił temat, aż nie mogłam uwierzyć. Co za debil.<br />
- No... tak, okej. - przypomniałam sobie, że Ian nie wie o incydencie z matką, i nie chcę żeby się dowiedział.<br />
Spojrzał na mnie podejrzliwie, ale już nie dociekał. Dobrze, bo byłam tak zła...<br />
<br />
Matka nie zwróciła uwagi na mój powrót - udawała, że wcale mnie nie zobaczyła.<br />
Żal mi jej. Nawet nie potrafi mnie przeprosić, zawsze jest pewna, że ma rację. Nawet, gdy jej nie ma.<br />
- Gdzie ty byłaś?! - Gabriela wpadła do mojego pokoju i zastała mnie rozwaloną na łóżku.<br />
- Nie drzyj mordy, bo matka przyleci. - powiedziałam w poduszkę. <i>Najlepiej idź stąd.</i><br />
- Co się stało z tobą i z mamą? - zapytała ciszej i niepewnie.<br />
- Nic, idź do jakiejś koleżanki czy tam chłopaka, czy cokolwiek. - zignorowałam pytanie, bo naprawdę nie chciałam jej psuć wizji idealnej mamuśki, którą akurat nasza na pewno nie jest.<br />
<br />
- Gdzie jesteś?<br />
- Słucham?<br />
- Gdzie, kurwa, jesteś?!<br />
Prychnęłam. Ten to ma tupet.<br />
- Nie pamiętasz, co było pod szkołą, Maliczku? Jesteś imbecylem, idź się lecz.<br />
- Hm, ja po części w tej sprawie. Dowiedziałem się, że jutro mam wizytę w psychiatryku. Wiesz coś o tym, droga Grimmie? - oczywiście, że wiem.<br />
- Nie, ale rzeczywiście przydałoby ci się. Zdrowie na pierwszym miejscu. - rzuciłam z sarkazmem w głosie.<br />
- Pożałujesz, przysięgam.<br />
Oh, więc wracamy do punktu wyjścia.<br />
<br />
<span style="background-color: red;">CZYTASZ=SKOMENTUJ</span>martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4419886114919355927.post-30523788254448556742016-01-24T12:32:00.001-08:002016-01-24T12:32:59.085-08:00Rozdział 18*Vivian*<br />
No tak, bo najlepszym sposobem na pozbycie się zmartwień jest seks z samym bogiem - Zaynem.<br />
Resztę dnia i wieczoru leżeliśmy razem na łóżku i szeptaliśmy sobie nawzajem czułe słówka, wykonując przy tym subtelne gesty.<br />
Nie wiedziałam, czy jesteśmy parą.<br />
W zasadzie to chciałam, żebyśmy nią byli, ale to on powinien coś zasugerować - nie będę się narzucać.<br />
Zasnęłam w objęciach mulata i śniłam o grzecznych czy też mniej, rzeczach, które moglibyśmy razem robić.<br />
<br />
- Wstawaj księżniczko, idziemy do szkoły! - rozbawiony chłopak ściągnął ze mnie pierzynę i zobaczył do połowy nagie ciało, ponieważ jego koszulka mi się podwinęła.<br />
To dało mi do myślenia i wstałam na równe nogi, ale on był szybszy i chwycił mnie za ramię.<br />
- Ten widok będzie mnie dręczył przez cały dzień, aż wrócimy tutaj i znów będziesz jęczeć moje imię.<br />
Jego pewność siebie nigdy nie przestanie mnie zaskakiwać. Mimo to, że za każdym razem się rumienię, uwielbiam słuchać sprośnych słówek wypływających z jego ust.<br />
Ale w tym momencie nie mogłam z nim uprawiać seksu, bo nie chciałam spóźnić się do szkoły.<br />
Wiem, że to tylko jakieś głupie gadanie nauczycieli, ale za dużo ostatnio opuszczam.<br />
<br />
- Gdzie tak biegniesz? - zarechotał, gdy omal nie zabiłam się na moich ciuchach, a w tym majtkach leżących na podłodze.<br />
- Do szkoły? - odpowiedziałam półpytaniem i zniknęłam w korytarzu, byleby nie próbował tych swoich sztuczek po których miękną mi kolana.<br />
<br />
W końcu, po nieustannym przekonywaniu Zayna żeby się ogarnął, dotarliśmy do szkoły.<br />
Natychmiastowo puścił moją dłoń czując na sobie ciekawskie spojrzenia innych.<br />
Nie spodobało mi się to. Taki bad boy, a boi się powiedzieć kumplom, że ma dziewczynę, którą...nie jestem. Eh.<br />
Jak na zawołanie odszedł ode mnie, a ja także nie próbowałam za nim iść. Tak? Tak. Okej, niech się pierdoli. Pizda.<br />
<br />
Weszłam do budynku i zabrałam z szafki materiały potrzebne na chemię, jakoś niespecjalnie przejmując się spojrzeniami lasek, które oczywiście nie mogły sobie tego oszczędzić.<br />
Niech się patrzą, widocznie mają na co.<br />
Prychnęłam i minęłam wypacykowaną blondynę z ogromnym dekoltem, który za pewne w połowie składał się z push-up'u. Dobrze, że moje piersi są tak zajebiste, że nie potrzebuję takich pomocy.<br />
<br />
Lekcje minęły mi dość szybko i podczas tych sześciu godzin nie spotkałam ani Zayna, ani Julii. No i kurwa dobrze.<br />
Kiedy wychodziłam, usłyszałam swoje imię.<br />
- Raczysz zaczekać czy chcesz zapieprzać na autobus? - warknął, dorównując mi kroku, a ja wywróciłam oczami.<br />
Czasami zastanawiam się, czy mężczyźni nie miewają okresu.<br />
- Nie zapędzasz się przypadkiem? Jeszcze rano chciałeś się ze mną pieprzyć! - krzyknęłam dość głośno, przez co kilka twarzy z zainteresowaniem zwróciło się w naszą stronę. Malik się skrzywił. Szlag by to.<br />
- Jesteś chora. - nie, to nie on to powiedział. Obok nas wyrosła rudowłosa, którą na pewno bardzo dobrze pamiętacie.<br />
- Jak dobrze, że ty już się wyleczyłaś. Odwal się. - przestawałam być miła i powoli traciłam cierpliwość.<br />
- Nie do końca, jedzie z nami. - że przepraszam bardzo, CO?<br />
Uniosłam brwi i wstrzymałam powietrze.<br />
- Załatwiłem ci kogoś do towarzystwa, nie martw się - nie będziesz siedzieć sama i słuchać naszych jęków.<br />
Ja pierdole.<br />
Co tu się właśnie odpierdala? Nie rozumiem.<br />
- Nie patrz tak, nie jesteśmy przecież razem.<br />
ALE JESZCZE NIEDAWNO SZEPTAŁEŚ, ŻE MNIE CHCESZ?!<br />Chcę krzyknąć, ale muszę zachować resztki godności. W sumie to mam ochotę wyć, ale to nic szczególnego.<br />
- Bawcie się dobrze. - uśmiecham się, udając niezniszczalną. Prawda jest taka, że już kilka minut temu rozsypałam się w drobny mak, ale nie dam im tej pieprzonej satysfakcji.<br />
Koniec zabawy kosztem Vivian Grimmie, suki.<br />
Teraz ja się będę bawić.<br />
Muszę tylko znaleźć pewną rzecz, a ta dwójka pożałuje, że ze mną zadarła.<br />
<br />
____________________________________________________________________________<br />
<br />
Taka masakra się porobiła hehhehehehh XD Przepraszam, że tak rzadko tutaj bywam ale szkoła i to wszystko...a ferie dopiero 15 lutego. :c<br />
Komentujcie.<br />
<br />martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4419886114919355927.post-26520463611698151222016-01-09T13:31:00.001-08:002016-01-24T11:49:20.326-08:00Rozdział 17*Vivian*<br />
- Muszę wrócić do domu. - spojrzałam w jego oczy. Uśmiechnął się blado.<br />
- Zostaniesz u mnie, chociaż na jakiś czas. Ona musi zrozumieć, że popełniła błąd, a do tego trzeba czasu.<br />
Kiwnęłam głową i zerwałam się na równe nogi.<br />
- Jedźmy już, dobrze? - moje pytanie zabrzmiało bardziej jak prośba. Nie chodziło o to, że ten wyjazd mi się nie podobał - było cudownie, dopóki ona się nie zjawiła, a teraz już nie mam nastroju na romantykę. Chcę położyć się w łóżku Zayna i zasnąć, zaciągając się jego zapachem.<br />
***<br />
W końcu byliśmy na miejscu. W samochodzie zasnęłam i byłam tak zaspana, że chłopak postanowił po prostu zanieść mnie do domu.<br />
- Do sypialni, czy do salonu? - zapytał z nadzieją w głosie. Przecież to oczywiste, że do sypialni - uprawialiśmy seks, więc spanie w jednym łóżku to żaden problem.<br />
- Tam, gdzie ty. - odparłam sennie i przetarłam oczy. Wylądowałam na miękkiej, białej pościeli w pokoju, w którym jedna ściana była pełna kolorowych rysunków i napisów - graffiti, a reszta białe.<br />
Na widok jaskrawych kolorów ocknęłam się i usiadłam na łóżku.<br />
- Nie będę już spać.<br />
Zayn zaśmiał się i pokiwał głową, po czym usiadł obok mnie.<br />
- Nie mogłaś tak wcześniej, zanim namęczyłem się żeby tu z tobą wyjść?<br />
- Nie jestem aż tak ciężka!<br />
Udałam zbulwersowaną, ale w głębi byłam niezwykle szczęśliwa.<br />
Niemalże zapomniałam o incydencie z matką. Ale pojawił się jeszcze jeden problem - mnie miałam ze sobą wielu ciuchów, a jeśli miałam zostać tam na jakiś czas, potrzebowałam ich.<br />
- Zadzwoń do siostry, niech spakuje ci trochę rzeczy i wyjdzie przed dom, a ja pojadę.<br />
Naprawdę?! Jakim cudem on czyta mi w myślach?<br />
- Sama pój...<br />
- Już to widzę. - wywrócił oczami i podał mi moją komórkę.<br />
<br />
Kiedy Zayn pojechał po moje rzeczy, ja rozglądałam się po jego wielkim domu. Wszystko w środku było urządzone w nowoczesnym stylu, tak dokładnie przemyślane. Dom był po prostu piękny - może trochę za duży, ale zadziwiająco cudowny.<br />
Usłyszałam trzask drzwi, wrócił. Po chwili podał mi dużą torbę i pocałował w policzek.<br />
- Nie musisz dziękować - po krótkim namyśle dodał - ale chyba zapomniała o piżamie, więc będziesz musiała spać bez niej. - oczy mu rozbłysły, a ja wiedziałam już o czym właśnie pomyślał.<br />
- Zboczeniec! Będziesz musiał dać mi coś swojego! - wystawiłam język, a Zayn wykorzystał moment i zbliżył się, by mnie pocałować. Mocno wpił się w moje usta, naprawdę mi się to podobało.<br />
- Mały numerek? - zachichotałam na to określenie, ale kiwnęłam głową oznajmiając, że się zgadzam.<br />
Od razu mnie podniósł i klepnął w tyłek, a potem szybko wskoczył na schody i do sypialni.<br />
Kolejny raz rzucił mnie na łóżko i całował z taka siłą, że czułam pieczenie.<br />
W zastraszającym tempie pozbyliśmy się naszych ubrań. Później Malik bawił się dolną partią mojej bielizny, ale w końcu i ona wylądowała na ziemi, podobnie jak biustonosz. W pospiechu założył prezerwatywę i wrócił od mnie.<br />
Gdy tylko dotknął mnie swoim członkiem zaczęłam jęczeć. Wciąż przyspieszał, a moje jęki przybierały na sile, aż przeobraziły się w krzyk, wręcz wrzask rozkoszy.<br />
Jeszcze tylko kilka uderzeń.<br />
- Zayn!<br />
- Tak, krzycz mała. Wiem, że zaraz dojdziesz. - zdołałam na chwilę podnieść powieki, by ujrzeć jak przygryza wargę i oddaje się przyjemności.<br />
Fala ciepła rozlała się w moim podbrzuszu. Brunet opadł obok mnie.<br />
Nasze płytkie oddechy mieszały się ze sobą, a ręce wciąż były złączone.<br />
Czułam, że się zakochuję - albo, co gorsza, już to zrobiłam.<br />
<br />
_________________________________________<br />
<br />
Hhahahahaahah przepraszam ale musiało skończyć się seksem, Zayn nie mógły dłużej wytrzymać.<br />
Jak wam się podoba?<br />
Czytasz? Skomentuj. Nie musisz się nawet logować, a dla mnie to ogromna motywacja.<br />
<br />martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-4419886114919355927.post-20460387469872076952016-01-04T13:19:00.000-08:002016-01-04T13:19:41.001-08:00Rozdział 16*Vivian*<br />
Ten dzień był przecudowny. Przy Zaynie poczułam się jak zakochana nastolatka, marząca o bad boyu na czarnym motocyklu. Tak, jakbyśmy byli jedynymi ludźmi na planecie i było nam z tym dobrze.<br />
Prawie całą noc oglądaliśmy jakieś filmy, których tytułów nawet nie zapamiętałam, ponieważ...<br />
cóż, byłam za bardzo przejęta cholernie perfekcyjnym mężczyzną, z którego torsu zrobiłam sobie poduszkę. Jego ręka mocno, aczkolwiek delikatnie obejmowała moją talię i nie pozwalała się oddalić. Podobało mi się to, tak bardzo mi się podobało.<br />
Zasnęłam około czwartej nad ranem. Zayn musiał mnie przenieść do sypialni, bo właśnie tam się obudziłam.<br />
Kiedy wstałam, nie dostrzegłam nigdzie bruneta, ani nie czułam jego przeszywającego wzroku na sobie. Zeszłam po małych, uroczych kręconych schodkach i w samej koszulce wyszłam na mostek, by zaczerpnąć świeżego powietrza.<br />
Oparłam się o barierkę i poczułam chłodny powiew wiatru, aż zadrgałam.<br />
- Jest zimno, powinnaś się ubrać. - usłyszałam za sobą i zanim zdążyłam otrząsnąć się z szoku, już przy mnie stał.<br />
Stał, ubrany w biały, cienki t-shirt, czarne rurki, z rozmierzwionymi włosami i papierosem w dłoni.<br />
- Nie strasz mnie.<br />
- Nie chciałem, wybacz - przygryzł wargę, by zatrzymać cwany uśmieszek, ale i tak zauważyłam.<br />
- Palant! - odparłam i odwróciłam się do niego tyłem.<br />
- Nie odwracaj się do mnie plecami, bo dostaniesz klapsa.<br />
Co? Nie, haahahaha, co?!<br />
Zaczęłam się śmiać, a on jak na zawołanie położył rękę na moim pośladku.<br />
- Nie śmiej się tak...<br />
Przez chwilę zastanawiałam się nad reakcją, ale w końcu przysunęłam się jeszcze bliżej niego i spojrzałam mu w oczy mając nadzieję, że wygląda to chociaż trochę seksownie.<br />
- Vivian! - tym razem on się roześmiał. Dołączyłam do bruneta i tak staliśmy, śmiejąc się jak dzieci.<br />
<br />
- Vivian! - oboje gwałtownie odwróciliśmy głowy w stronę, z której doszedł nas głos.<br />
Głos, o zgrozo, mojej matki.<br />
Zayn spojrzał na mnie porozumiewawczo, ale ja już zdążyłam go od siebie odepchnąć. Spuściłam głowę i patrzyłam w dół, gdy ona się zbliżała.<br />
- Co ty sobie wyobrażasz? Miałam dzwonić na policję! Na szczęście Julia powiedziała mi, gdzie mogę cię znaleźć! Jesteś kompletnie nieodpowiedzialna! I jeszcze obściskujesz się tu z nim?!<br />
Nie mogłam powstrzymać jej słowotoku, więc w końcu krzyknęłam.<br />
- Jestem dorosła!<br />
I poczułam pieczenie na policzku. A później wilgoć.<br />
Uderzyła mnie, własna matka. Nigdy wcześniej tego nie zrobiła.<br />
Nie interesowało mnie co się dzieje, szum w głowie nie pozwalał myśleć. W jednym momencie zrobiło mi się gorąco i zimno.<br />
- Co ty robisz, kobieto?! Nie pozwolę nikomu podnieść ręki na Viv, rozumiesz? Spadaj stąd! - krzyknął. Bronił mnie przed własną matką.<br />
<br />
Otworzyłam oczy i od razu zobaczyłam nad sobą brązowe oczy.<br />
- Jak się czujesz? - zapytał z troską w głosie i nie pozwolił wstać.<br />
- Powiedz, że to był tylko sen.<br />
- Nie, mała. Przykro mi.<br />
Poderwałam się i usiadłam, szczelniej otulając się kocem. Nie spodziewałam się tego po niej. Cholera, jak to w ogóle możliwe?<br />
- Masz tylko mały ślad, zagoi się. - znów się odezwał i zajął miejsce obok mnie. Otoczył mnie ramieniem i głaskał po policzku.<br />
- Nie chodzi o to. Ona nigdy wcześniej tego nie zrobiła. To był pierwszy raz i na pewno się nie powtórzy...<br />
- Skarbie, nie możesz jej teraz usprawiedliwiać. Nie ważne czy pierwszy, czy który. Nie powinna podnosić na ciebie ręki i dopilnuję, by więcej tego nie zrobiła. Zresztą, nikt nigdy więcej cię nie dotknie, przysięgam.<br />
Słuchając tych słów poczułam się o niebo lepiej. Może to głupio zabrzmi, ale przez to jedno wydarzenie całkiem straciłam zaufanie do matki... za to zaufałam jemu.<br />
Później wysłuchałam opowieści, jak to nie chciała stąd odjechać i jak mu groziła. Czułam się strasznie głupio, bo to przeze mnie musiał się nasłuchać tyle okropności na swój temat i ściągnęłam na niego niepotrzebne kłopoty.<br />
- Czuję się strasznie. Nie wiedziałam, że przyjedzie. W ogóle nie myślałam, że Julka może być aż tak mściwa. Przepraszam, nie chciałam żebyś...<br />
- Ciiii. Właściwie cieszę się, że tak się stało, mogłem cię obronić. Ironia losu, że akurat przed matką, ale tak bywa. Nie jestem zły.<br />
Złożył subtelny pocałunek na moim czole, wywołując uśmiech na mojej zapłakanej twarzy.<br />
_________________________<br />
No sorry, ale jak nie będziecie komentować to naprawdę zastanawiam się czy jest sens to pisać, więc proszę, nie pozwólcie mi tak myśleć.<br />
Dobranoc misiaki.martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4419886114919355927.post-560641972670806262015-12-16T13:28:00.000-08:002015-12-16T13:28:36.248-08:00Rozdział 15*Vivian*<br />
Szperałam po szafkach w poszukiwaniu odpowiednich ciuchów na dzisiaj. W końcu wyjęłam z jednej niebieskie, potargane jeansy i czarną, trochę za dużą bluzę z napisem. Już zamierzałam zrzucić szlafrok, którym się okryłam, gdy poczułam na sobie wzrok Zayna.<br />
- Nie patrz.<br />
- Viv...<br />
- Powiedziałam żebyś nie patrzył.<br />
Usłyszałam śmiech i spojrzałam na chłopaka, udającego, że zakrywa oczy. Chociaż wiedziałam, że i tak patrzy, zaczęłam się ubierać, wciąż czując na skórze palący wzrok brązowych oczu.<br />
- Napatrzyłeś się?<br />
Nie czekając na odpowiedź podeszłam do łóżka i zrzuciłam z niego Malika.<br />
- Ej, co robisz?<br />
- Sprzątam po tobie.<br />
Dokładnie zaścieliłam łóżko i upewniłam się, że w pokoju nie znajduje się nic, co mogłoby wskazywać na wczorajsze zdarzenie.<br />
- Po nas, chciałaś powiedzieć. - drwił ze mnie, ale nie w ten wredny sposób, tylko...mam nadzieję, że wiecie co mam na myśli.<br />
- Już mnie wkurzasz.<br />
- Więc się uspokój, bo zamierzam spędzić z tobą cały dzień.<br />
Posłałam mu mordercze spojrzenie, które oczywiście jedynie go rozbawiło. To strasznie wkurzające - kiedy chcesz być śmiertelnie poważny a kogoś to bawi.<br />
Przewróciłam oczami i wyciągnęłam go z mojego pokoju.<br />
- Nie stój jak kołek, chwilę temu ci się śpieszyło.<br />
- Jaka ty potrafisz być irytująca...nie, żeby mnie to nie kręciło, ale czasami jesteś nie do zniesienia.<br />
Mówił z delikatnym uśmieszkiem na ustach, za pewne chcąc mnie jeszcze bardziej wkurzyć, żeby później móc wyśmiać moją wybuchowość.<br />
Westchnęłam i gestem wskazałam na wyjście, nie chcąc dłużej ciągnąc tej jakże miłej rozmowy.<br />
Czarny motocykl Zayna, warty z pewnością ze trzy razy więcej niż mój, stał na podjeździe. Chłopak usiadł i wskazał miejsce za sobą. Wyobraziłam sobie, że to ja prowadzę a on siedzi z tyłu i piszczy jak mała dziewczynka, ale to tylko fantazja. Posłusznie usiadłam za nim. Zayn, nie tracąc czasu uruchomił silnik i ruszył szybko nabierając prędkości. Mocno obejmowałam go w pasie, tak na wszelki wypadek. Po jakimś czasie dotarliśmy na miejsce - moim oczom ukazał się przepiękny, biały, drewniany domek na wodzie, do którego prowadził mały mostek.<br />
- Co to?<br />
- Pomyślałem, że mogłoby ci się to miejsce spodobać, ale jeśli nie, to mogę cię odwieźć...jeżeli... - zaczął się jąkać podczas stawania na ziemi.<br />
Zadziwił mnie jego nagły zanik tej nieznośnej pewności siebie, która zawsze była na miejscu.<br />
Uśmiechnęłam się i również zsiadłam z maszyny. Stanęłam obok mężczyzny i złapałam go za rękę.<br />
- Cii, podoba mi się. - w jego oczach dostrzegłam znajomy błysk.<br />
Ścisnął moja dłoń i przeprowadził mnie przez kładkę. Oparłam się o barierkę i rozkoszowałam się pięknym widokiem rozciągającym się przede mną.<br />
Zayn stanął za mną i objął mnie w talii, po czym oparł głowę na moim ramieniu.<br />
- Pięknie, co? Jesteś pierwszą, której to pokazuję. Kiedyś przyjeżdżałem tu z rodziną.<br />
- A teraz? Co z nimi? - usłyszałam jak nerwowo połyka ślinę.<br />
- Stałem się chujem, wszyscy mieli mnie dość. Po rozwodzie rodziców ojciec znalazł sobie jakąś zdzirę, a mama się załamała, do tego doszły jeszcze moje bójki, kolejne problemy, aż stałem się samodzielny i zacząłem na siebie zarabiać. Waliyha, moja młodsza siostra dostała się do wymarzonej szkoły za granicą, więc sfinansowałem im wyjazd i mieszkanie, a także naukę. Za to Doniya, która jest ode mnie starsza, mieszka jakieś osiem godzin jazdy od mojego aktualnego miejsca zamieszkania.<br />
- Masz jeszcze jakieś rodzeństwo? - wiedziałam, że powinnam się zamknąć, ale miałam okazję na bliższe poznanie tego tajemniczego bruneta.<br />
- Tak, Safaa ma jedenaście lat. - głos mu nieznacznie zadrżał, aż po chwili znów przybrał postawę twardziela. To urocze, że tak bardzo zależy mu na rodzinie, a zarazem smutne, że nie może być z nimi blisko tak, jak powinien.<br />
Przekręciłam się do niego przodem i otarłam samotną łzę, wędrującą po policzku. Pierwszy raz widzę go w takim stanie.<br />
- Zayn, wiem, że to trudne, ale powinieneś spróbować się z nimi skontaktować, a nawet tam pojechać. To twoja rodzina i potrzebujecie siebie nawzajem.<br />
Odezwałam się cicho i delikatnie, by nie rozbujać i tak już poruszonych fal - nie chcąc ściągnąć na siebie tsunami.<br />
Co to za porównanie?<br />
- Viv, nie. W tej sprawie nic nie możesz zrobić i skończmy już ten temat. - westchnął - Pokażę ci dom, a później możemy... - śmiesznie poruszył brwiami, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem.<br />
- Obejrzeć jakiś film, nie zapędzaj się.<br />
Teatralnie przewrócił oczami i poprowadził mnie do wnętrza przytulnego domku, gdzie mieliśmy spędzić najbliższe kilkanaście godzin.<br />
<br />
________________________<br />
Wracam z kolejnym rozdziałem, niestety trochę zeszło mi napisanie go. Obmyślałam szablon na drugą część mojego innego bloga i ogólnie ogarniałam co i jak XD no i szkoła, te sprawy...<br />
Wybaczcie mi. ;C<br />
Komentarze proszę. :)<br />
<br />martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-4419886114919355927.post-67306772060419887192015-11-22T06:40:00.001-08:002015-11-22T06:40:55.515-08:00Rozdział 14*Vivian*<br />
Kiedy po kilkunastu minutach bezczynnego leżenia wtuleni w siebie nawzajem opanowywaliśmy oddechy, w końcu nadszedł ten moment.<br />
- Podobam ci się? - zapytał, przewracając się na bok i patrząc mi w oczy.<br />
- Zayn...<br />
- Nie, albo powiesz "tak", albo "nie". - nie wiedziałam, jak się wymigać.<br />
- No...<br />
- No? - ugh, ten człowiek jest niemożliwy.<br />
- Tak...<br />
Na jego twarzy pojawił się uśmiech wykazujący zadowolenie moją odpowiedzią. Też mi powód do dumy.<br />
- Nic z tego.<br />
Odwróciłam się plecami do niego, by ukryć naburmuszony wyraz twarzy. Nie wiem, co sobie myślałam, ale skoro już dwa razy się z sobą przespaliśmy...<br />
- Jesteś głupia. - no nie, kurwa. Co? Przychodzi żeby znów to ze mną zrobić, a teraz twierdzi, że jestem głupia?<br />
- Możemy ze sobą sypiać, nic więcej. - wydałam z siebie stłumiony pisk i zmierzyłam go wzrokiem.<br />
- Chyba sobie żartujesz.<br />
- Ale nie miałabyś nic przeciwko, gdybym teraz zaczął cię dotykać. - jeździł palcem po moim obojczyku, a ciarki znów pojawiły się na mojej skórze. Niestety, nie dało się tego ukryć.<br />
- Przestań. Nie będziemy...<br />
- Przyjaciółmi z korzyściami? Zastanów się, nie każdej oferuję coś takiego. - uśmiechnął się chytrze.<br />
- No tak, z większością sypiasz tylko jednorazowo. - przewróciłam oczami.<br />
Wpatrywał się dokładnie w moją twarz, a ja udawałam, że wcale tego nie widzę.<br />
- Zamierzasz robić jeszcze jakieś tatuaże? - jak można być tak zmiennym? Cholera, dopiero mówił o jakichś korzyściach. Nie ważne.<br />
- Nie wiem. Jeśli będę chciała...<br />
- Mogę na tobie popróbować. - subtelnie złączył nasze wargi w pocałunku. A więc jestem głupia, ale takie pocałunki są jak najbardziej na miejscu.<br />
- Nie ma takiej opcji, nie jestem na tyle głupia, żeby dać się okaleczyć.<br />
- Ej, umiem to robić. - przez chwilę poczułam się naprawdę miło w jego towarzystwie, mogliśmy się śmiać i żartować.<br />
- Idź sobie. - rzuciłam, a on objął mnie w talii i przycisnął mnie do siebie.<br />
- Nigdzie się nie wybieram. Pójdę jutro.<br />
Na chwilę zgłupiałam, ale przypomniałam sobie, że nie jesteśmy w domu sami i w każdym momencie ktoś może tutaj wejść. Zayn wyczuł moje zdenerwowanie.<br />
- Nie martw się na zapas, nikt nie przyjdzie.<br />
Głaskał mnie po włosach i nie pozwalał się odsunąć, aż w końcu zamknęłam oczy i zasnęłam.<br />
***<br />
Obudziłam się sama, nie czując już silnych rąk Malika na sobie. Podniosłam się i przetarłam oczy, po czym sprawdziłam ile mam czasu. Nawet nie wyobrażacie sobie jakie było moje zdziwienie, gdy okazało, że jestem spóźniona już na trzy lekcje. Nagle ktoś zaszedł mnie od tyłu i dmuchnął ciepłym powietrzem w skórę mojej szyi.<br />
- Nie idziemy na zajęcia. - odwróciłam się przodem do bruneta. Wokół jego bioder wisiał biały ręcznik, poza tym był nagi i wyglądał, jakby dopiero wyszedł spod prysznica.<br />
- Czemu wyłączyłeś mój budzik? I kto pozwolił ci korzystać z mojej łazienki? Nikt cię nie widział?<br />
- Hmm, rano zamieniłem kilka słów z twoim tatą, całkiem równy z niego koleś.<br />
- Słucham? - mało nie zachłysnęłam się śliną na myśl o reakcji mojego ojca.<br />
- Żartuję, mała, wyluzuj. - położył dłonie na moich biodrach i cmoknął mnie w czoło. Ten niezwykle czuły gest był raczej spontanicznym ruchem, bo jego policzki delikatnie się zaczerwieniły.<br />
- Planowałem gdzieś cię zabrać... - zaczął, ale natychmiast mu przerwałam, mimo, iż wiedziałam że prędzej czy później i tak ulegnę.<br />
- Nie ma takiej opcji. - zignorował mnie i mówił dalej.<br />
- Ale najpierw muszę zatankować, bo inaczej zatrzymamy się w połowie drogi, ubieraj się.<br />
<br />
****<br />
No? :3 Czekam na komentarze. :Dmartynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-4419886114919355927.post-33410029700079710042015-11-08T13:36:00.000-08:002015-11-08T13:36:20.761-08:00Rozdział 13*Vivian*<br />
W poniedziałek jak zwykle...nie, poprawka, AUTOBUSEM dotarłam pod szkołę. Dlaczego nie motorem? Otóż mama tym razem mi nie odpuściła i kazała ojcu oddać mój motor wujkowi na przetrzymanie. Próbowałam już prosić ich o odwołanie kary, ale są pod wpływem silnego charakteru matki, zatem macie wytłumaczenie...ugh.<br />
- Cześć, Jul...<br />
- Nie odzywaj się do mnie, dziwko! Jak mogłaś? Myślałam, że się przyjaźnimy?! - kurwa, kurwa, kurwa. Dowiedziała się. Zajebię sukinsyna, ja pierdole.<br />
- Julka, to nie tak...<br />
- A jak? Może powiesz mi, że nie wiedziałaś, że to Zayn? Może zauważyłaś dopiero po tym, jak dałaś się zaliczyć?!<br />
Ał, zabolało. Nie zamierzała nawet pozwolić mi się wytłumaczyć... i stwierdziła, że jestem dziwką.<br />
- Może to głupio zabrzmi...ale tak właśnie było. - stanęłam z nią twarzą w twarz, mając nadzieję, że to coś da. Ale i tak wszystko chuj strzelił.<br />
- Nienawidzę cię, nie zbliżaj się do mnie! - i odeszła, a raczej pobiegła, zostawiając mnie zdezorientowaną ze swoimi myślami. Wiem, że źle się stało, ale nigdy nie spodziewałabym się usłyszeć z jej ust takich oszczerstw.<br />
- Aha. - powiedziałam do siebie i z całej siły kopnęłam śmietnik, który przewrócił się, a cała jego zawartość rozsypała się po płytkach.<br />
- Ej, mała, uspokój się. - nie, no tego jeszcze tu brakowało. Zacisnęłam pięści i obdarzyłam go najgroźniejszym spojrzeniem możliwym w moim wykonaniu. Niestety, próba odstraszenia Malika nie poszła po mojej myśli, a chłopak zaczął się głośno śmiać.<br />
- Nie rozumiem, z czego się śmiejesz. - fuknęłam na niego, a on zerknął na mnie spod swoich długich rzęs.<br />
- Z ciebie. Jak mają się sprawy między nami? - natychmiast zapomniałam o kłótni z przyjaciółką, dokładnie analizując jego pytanie. Że co?<br />
- Słucham?<br />
- Dobrze słyszałaś. skarbie. - uśmiechnął się, a jego język w słodki sposób ułożył się za zębami.<br />
- Nie ma żadnych spraw, Malik. - starałam się unikać jego ciężkiego spojrzenia, ale szybko skrócił dzielącą nas odległość i zacisnął palce na mojej brodzie, tym samym zmuszając mnie do patrzenia prosto w jego brązowe tęczówki.<br />
- Zayn...<br />
- Dalej? - widocznie miał ubaw tym, że chwilowo przejął kontrolę.<br />
- Nic między nami nie ma.<br />
- Chcesz oszukać mnie, czy raczej siebie? - spoważniał i spuścił rękę, po czym położył ją na moim biodrze. Nie odepchnęłam go, ale rozkoszowałam się tym dotykiem wywołującym ciarki na mojej skórze.<br />
- Kurwa, wszyscy patrzą... - próbowałam odwrócić uwagę od reakcji mojego ciała na tego niegrzecznego chłopca.<br />
- Mam to gdzieś. Wiem, że mnie potrzebujesz, a twoja reakcja tylko mnie w tym utwierdza - tak, to prawda - porozmawiamy wieczorem.<br />
Na samą myśl, że znów wejdzie do mojego pokoju przez okno i... nie.<br />
Przyjdzie i znów będzie mnie wkurzał.<br />
Ale... wpuszczę go.<br />
***<br />
Wieczorem zapomniałam o rozmowie z Zaynem, zadręczałam się z powodu Julii. W czarnej, luźnej koszulce i majtkach siedziałam na łóżku, wypalając kolejnego papierosa. Jak tak dalej pójdzie, to nie będę się mogła pohamować. Moje jeszcze wilgotne włosy opadały na poduszkę obok mnie, a makijażu jeszcze nie zmyłam i chyba tego nie zrobię, bo szczerze nie chce mi się wstawać, tymbardziej, że doszczętnie przesiąkłam dymem, a rodzice tego nie tolerują.<br />
- Viv, przyszedł twój...kolega. - tata bez pukania wszedł do mojego pokoju, czego oczywiście wiele razy mu zabraniałam. Jego głos brzmiał conajmniej dziwnie.<br />
- Kto? - wstałam i podeszłam bliżej, odrzucając kilka niesfornych kosmyków z twarzy i, obowiązkowo, chowając za plecami papierosa.<br />
Kiedy zorientowałam się, że Zayn mierzy mnie wzrokiem od stóp do głów, zarumieniłam się, a widząc surowe spojrzenie ojca, stałam się wręcz purpurowa.<br />
- Dzięki, tato. Możesz iść. - wymusiłam uśmiech. Mężczyzna kiwnął głową i po chwili odszedł, zostawiając uchylone drzwi. Malik od razu je zamknął.<br />
- Wyglądasz tak... w tych majtkach. - podszedł i położył rękę nisko na moich plecach, lecz po chwili zsunął ją niżej i ścisnął mój pośladek.<br />
- Przestań, kur...<br />
- Vivian, przecież ci się to podoba. - nie zaprzeczyłam.<br />
- Dlaczego nie mogłeś znów wejść przez okno? Co oni sobie teraz myślą? - uciszył mnie delikatnym pocałunkiem.<br />
- Jesteś dorosła i możesz uprawiać seks. - dobór jego słów bardzo mnie skrępował. A więc już założył, że zgodzę się na wszystko, czego będzie chciał.<br />
- Nie będziemy... - zaczęłam, ale podniósł mnie i rzucił na łóżko, po czym zawisł nade mną, odcinając mi drogę ucieczki.<br />
- Owszem, będziemy. - zaczął zachłannie całować moje wargi, które szybko rozchyliłam, chcąc więcej. - a później porozmawiamy o nas. - przerwał na chwilę, ale szybko wrócił do poprzedniej czynności. Zaczęło robić się gorąco, a moje policzki wręcz płonęły. Uchwycił moment i włożył ręce pod moją koszulkę i sunął w górę, aż do piersi. Gdy zaczął kręcić sutkiem, jęknęłam.<br />
- Cicho, wiem, jak bardzo jesteś napalona, ale rodzice są na dole. - mówił, ale nie byłam w stanie się odgryźć.<br />
Dotyk zimnych rąk Malika na ciele to tak, jakby nic innego poza tym nie istniało.<br />
Miałam już dość tej zabawy, chciałam go poczuć.<br />
- Zayn, proszę, już...<br />
- Hmmm? Powiedz to. - swoimi torturami próbował zmusić mnie do mówienia rzeczy, które zazwyczaj nie przeszłyby mi przez gardło.<br />
- No, kurwa, nie baw się tak...<br />
- Chcesz, żebym cię przeleciał? - nieco skrzywiłam się, słysząc to określenie, ale w końcu kiwnęłam głową.<br />
- Powiedz to.<br />
- Chcę.<br />
- Chcesz czego? - ugh, gdybym tylko mogła go teraz uderzyć...<br />
- Chcę, żebyś mnie przeleciał, do cholery.<br />
Uśmiechnął się zadowolony z siebie i ściągnął moją, a później swoją koszulkę.<br />
- Grzeczna dziewczynka. - patrzyłam, jak płynnym ruchem rozbiera się do naga i zakłada prezerwatywę. Mięśnie bruneta napinały się pod tuszem, którym była pokryta duża część jego skóry. Tatuaże są takie pociągające.<br />
Gapiłam się na niego, przygryzając wargę, dopóki mnie na tym nie przyłapał.<br />
- Wiem, że ci się podobam.<br />
Zaraz po tym, jak moje majtki wylądowały na podłodze, Malik powoli we mnie wszedł i namiętnie całował, by chociaż w jakimś stopniu stłumić głośne jęki wydobywające się z mojego gardła.<br />
Jakiś czas temu nie pomyślałabym, że stracę z nim dziewictwo, a później będę go pragnęła, ale teraz nie mogę temu zaprzeczyć. Pragnę go. Cholernie mocno.<br />
- Tak, maleńka, jesteś seksowna, kiedy tak jęczysz moje imię... -sprośne słowa, jakimi mnie obrzucał tylko podbudowały ciepło w moim podbrzuszu i zepchnęły mnie na skraj.<br />
Oboje jęczeliśmy na przemian swoje imiona, aż brunet w końcu opadł bez sił na łóżko, otaczając mnie silnymi ramionami.<br />
<br />
____________________________________<br />
<br />
Siema, kochani! Jak wrażenia po tym... gorącym rozdziale? XD<br />
Przepraszam, że bywam tutaj tak rzadko, ale szkoła wysysa ze mnie wszystko, co pożyteczne. Dzisiaj miałam przypływ weny, a więc jestem, ale rozdziały nie będa już pojawiały się tak często, jak kiedyś. Komentujcie, bo brak motywacji również mi nie pomaga. Dobranoc kochani :*<br />
<br />martynixhttp://www.blogger.com/profile/11738766475892191352noreply@blogger.com4