*Perspektywa Vivian*
O piątej nad ranem zwlekłam się z łóżka, bo dopadła mnie bezsenność. Nigdy nie miałam problemów ze snem, nawet przeciwnie, a teraz po prostu nie mogę uleżeć. Nie byłam głodna więc do kuchni weszłam właściwie tylko po to, by popatrzeć przez okno. Nie miałam dobrego humoru, było to spowodowane świadomością, że mój motocykl nadal stoi pewnie w Bradford i za mną tęskni, podobnie jak ja za nim. Mama w prawdzie obiecała, że go tutaj sprowadzi, ale po wczorajszym...no właśnie. Czarno to widzę. Usiadłam na parapecie i włożyłam słuchawki. Gdy usłyszałam pierwszą nutę jakiejś znajomej piosenki automatycznie zaczęłam śpiewać. Nie panowałam nad tym, mój głos sam rwał się do śpiewu, co o tak wczesnej porze mogłoby się niezbyt przyjemnie skończyć. Z transu wyrwał mnie krzyk Gabi. Zerwałam słuchawki i spojrzałam zdezorientowana na siostrę.
- Vivi, masz talent! - pisnęła oszołomiona. Wkrótce za nią pojawiła się mama. No tak, obudziłam cały dom. Tata również zaszczycił nas swoją obecnością. A więc wreszcie wrócił do domu...
- Dziękujemy za pobudkę, ale idź zdzierać gardło gdzie indziej.
Mama skarciła go wzrokiem, ale za późno, powiedział to, co miał powiedzieć. Zabolało. Wiem, że nie jestem utalentowaną piosenkarką, ale usłyszeć taki tekst z ust własnego ojca. Wyszłam, trącając go ramieniem i pognałam do pokoju. Wszystko we mnie buzowało. Ubrałam się i nawet nie wysiliłam się na makijaż czy fryzurę, rozpuściłam włosy i wyszłam. Od szkoły dzieliło mnie paręnaście dobrych kilometrów, ale z powodu nadmiaru złości postanowiłam się przejść, by ochłonąć. Nie mogę tak pokazać się w szkole, mogłabym narobić sobie problemów gdybym przez przypadek kogoś pobiła. Znam siebie na tyle, że wiem, iż jest to całkiem możliwe.
O ósmej wkroczyłam do szkoły, byłam w samą porę. Większość uczniów siedziała już w klasach, ale wiedziałam, że na pierwszą lekcję na pewno nie dotrę. Spotkałam profesorkę, której wczoraj dopiekłam. Pani Petterson zaprowadziła mnie do gabinetu dyrektora. Wchodząc do czegoś w rodzaju biura za biurkiem ujrzałam uśmiechającego się, wysokiego mężczyznę po czterdziestce. Wydał mi się bardzo sympatyczny w przeciwieństwie do nauczycielki, która zaczęła się na mnie skarżyć. Dyrektor wskazał jej drzwi, a mi kazał usiąść.
- Rozumiem, że może trudno ci przywyknąć do nowego otoczenia, ale nie możesz odstawiać takich akcji, szczególnie przy pani Petterson, Vivian. Wyglądasz na inteligentną dziewczynę, więc myślę, że weźmiesz to sobie do serca.
Tego się nie spodziewałam. Liczyłam na kazanie, karę, cokolwiek, a tymczasem on był miły. Pokiwałam głową i poszłam na lekcje. Kiedy weszłam do klasy wszystkie oczy momentalnie skierowały się na mnie. Usiadłam w ławce i zerknęłam na nauczyciela. Na moje oko był dość młody, może miał koło trzydziestki. Nie skupiłam się na jego wykładzie, bo cała klasa emocjonowała się moimi wybrykami i musiałam odpowiedzieć na setki pytań. Jedynie brunet - Zayn, jak mniemam - był zajęty czymś innym.
Zajęcia szybko się skończyły, więc wyszłam z budynku i rskieorwałam się w stronę przystanku. Idąc, zauważyłam czarny motocykl stojący na parkingu. Po dokładniejszym przyjrzeniu mu się stwierdziłam, że jest to właśnie ten model, który od zawsze chciałam mieć, ale nie wystarczyło mi kasy (oczywiście ojciec pod żadnym pozorem nie chciał mi dołożyć). Nie mogłam się powstrzymać, podeszłam bliżej maszyny i zaczęłam badać ją wzrokiem, a później również dotykiem. Niespodziewanie ktoś położył mi rękę na ramieniu, a ja gwałtownie się obróciłam, napotykając ciemne tęczówki.
- Podoba ci się, co? - zapytał chłopak. Na twarzy wymalowany miał chamski uśmieszek.
- Gówno ci z takiego motoru. Talent jest najważniejszy - odparłam i wyrwałam mu się. Nie próbował mi się stawiać, co trochę mnie zdziwiło.
- Na talencie sobie nie pojeździsz - usłyszałam tylko za plecami. ale nie miałam zamiaru do niego wracać. Szkoda mi pięści na pierwszego lepszego idiotę.
Pod szkołą czekał na mnie Ian. Nie kazałam mu po siebie przyjeżdżać...
- Co tu robisz?
- O czym z nim gadałaś? - pokazał na Malika. Nie zdziwiłabym się, gdyby teraz powiedział mi, że go zna. Zayn wygląda na dość 'popularnego', czy coś w tym stylu. I ma motor, więc możliwe, że się ściga.
- Co tu robisz, pytam? - warknęłam troszkę wkurwiona. Nienawidzę kiedy ktoś mi matkuje, no nienawidzę.
Brunet pokiwał tylko głową i podszedł do mnie.
- Nie, to ja pytam; o czym gadałaś z Malikiem? - stanął jakieś pięć centymetrów ode mnie i spojrzał mi w oczy, jakby chciał coś z nich wyczytać.
- Pierdol się, co? - wysyczałam prosto w jego twarz. Odsunął się i ruszył w stronę Malika. Pewnie, niech się go zapyta!
Patrząc jak Ian się oddala, chęć przejechania się jego motorem nieustannie rosła. W sumie co mi zaszkodzi? Raz mi pozwolił, teraz też na pewno by się zgodził. Gdzieś w mojej podświadomości pojawiła się obawa, że może nie zostawił kluczyków, ale zaraz zniknęła, ponieważ zobaczyłam pęk kluczy. Wsiadłam na maszynę i uruchomiłam silnik. Ruszyłam z piskiem opon, co niestety nie umknęło uwadze zarówno uczniów, jak i nauczycieli, przez co cała szkoła zebrała się na placu i obserwowała moje wyczyny. Ian i Zayn stali jak wryci, patrząc na mnie szeroko otwartymi oczyma. No tak, bo od kiedy dziewczyny tak świetnie jeżdżą...
Tak, jeżdżę zajebiście i się tego nie wstydzę. Gdy skończyłam popisy zeskoczyłam z motoru i rzuciłam Ianowi klucze.
- Dziękuję. - dałam mu buziaka w policzek, ale odpowiedział mi tylko głębokim westchnięciem. Właśnie uświadomiłam sobie, że nie mogę żyć bez mojej pasji. Bez mojej hondy. Bez wyścigów.
--------------------------------------------------------------
Z Ianem zwialiśmy szybko z pod szkoły gdy tylko zaczęły się sypać głupie pytania typu "a skąd to umiesz?", "jak ty to zrobiłaś?", "nauczysz mnie?", "to twój chłopak?". Ludzie tak się mną podjarali, że mało co nie pozabijali się, by tylko się do mnie dostać.
Pożegnałam się z chłopakiem kiedy dotarliśmy do mojego domu. Nie liczyłam na więcej zdarzeń tego dnia, ale to, co zobaczyłam pod domem uczyniło mnie najszczęśliwszą osobą pod słońcem.
Boże, opowiadanie idealne! Będę czytała nałogowo! :D Do następnego!
OdpowiedzUsuń