*Zayn*
- Znasz ją, co? - George poruszył zabawnie brwiami, co w moim wykonaniu wyglądałoby na pewno kusząco seksownie, ale w jego...dość nieciekawie. Siedzieliśmy w jego biurze popijając whiskey, a Vivian została zabrana do jakiegoś innego pomieszczenia. Miałem nadzieję, że nie będzie próbowała udowadniać, jaka jest cwana i poczeka cierpliwie, zanim ją stąd wyciągnę.
- O czym mówisz? - jak gdyby nigdy nic ze spokojem pociągnąłem sporego łyka alkoholu. Oczywiście, domyślił się.
- Zayn. - popatrzył podejrzliwie, po czym uśmiechnął się serdecznie. - Niezła z niej partia, ale gówno, którym siedzi powinno dać ci trochę do myślenia. Zastanów się, czy znów chcesz pakować się w narkotyki.
Roześmiałem się i uniosłem rękę, uciszając go. Gdyby tylko wiedział...
- Vivian nie jest dilerką. Podejrzewam, że jej chłoptaś podrzucił jej to świństwo. Za długo ją znam, żeby wierzyć w takie bajki. Jest wybuchowa, irytująca, wredna...
- Ale?
Spoważniałem. Zacisnąłem szczękę i wbiłem w niego sztylet mojego przeszywającego spojrzenia.
- Ale ją kocham i nie pozwolę jej skrzywdzić. Nie pójdzie siedzieć z powodu jakiegoś gnojka, który najwyraźniej nie wie, że z Malikami się nie zadziera.
- Wiesz, czasem żałuję, że zmieniłem nazwisko. Wszystko przez ciebie, gówniarzu. Wszystko przez to, że musiałem ukrywać nasze pokrewieństwo, żeby wtedy uratować ci tyłek - wstał i klepnął mnie w ramię, a ja spuściłem głowę, ukrywając zadowolony uśmieszek - zabierz ją stąd i nie pozwól odejść. A, i zrób wszystko, aby była twoja.
Kiwnąłem głową i podniosłem się. Wymieniliśmy ostatnie porozumiewawcze spojrzenie, po czym wyszedłem z gabinetu. Brunetka siedziała na krześle obok biura pod czujnym okiem innych psów.
- Idziemy. - Chwyciłem ją za nadgarstek i delikatnie, aczkolwiek stanowczo, pociągnąłem ku sobie. Nie próbowała się wyrywać. Robimy postępy, co?
Nie, jednak nie robimy. Kiedy tylko znaleźliśmy się na zewnątrz, dziewczyna odepchnęła mnie. Nie byłem na to przygotowany, więc na chwilę puściłem jej dłoń. Uśmiechnąłem się, widząc tyłek Viv, maszerującej do mojego samochodu. Ruszyłem w jej ślady i zaskoczyłem ją, chwytając za rękę, żeby obrócić dziewczynę w moją stronę.
- Kiedyś ci przywalę. - warknęła przez zaciśnięte zęby i zacisnęła pięści. A ja skorzystałem z momentu i złączyłem nasze wargi. Byłem tak zdeterminowany, że nawet gdyby w pobliżu wybuchła bomba atomowa, nie potrafiłbym się od niej odkleić. Namiętnie wpiłem się w jej usta, a Vivian zarzuciła ręce na mój kark.
W momencie zapomniałem o naszym wyjeździe. O tym dupku, Ian'nie. O podejrzanym zachowaniu mojej matki i niechęci ojca Vivian do mnie. Ale ona oczywiście musiała mi o wszystkim przypomnieć.
- Co my robimy? Zapomniałeś, że mam chłopaka? Nie wróciliśmy do siebie! Zayn, nawet nie wiem dlaczego tutaj jestem! - gwałtownie przerwała pocałunek i odsunęła się o kilka kroków.
- George to mój wuj i przekonałem go, że ktoś cię wrobił. Wiem też, kto to był. I masz rację, nie wróciliśmy do siebie, bo udajesz wielce zakochaną w gościu, który chciał wrobić cię w dilerkę tylko po to, żeby udowodnić sobie i mi, że mnie nie potrzebujesz. Prawda jest taka, że nie możesz beze mnie żyć, tak jak ja bez ciebie. Kochamy się , Vivian, i nie możesz tego uciszyć. Miłości nie można wyłączyć.
W napięciu obserwowałem jak się napina i czerwieni. Na jej twarzy widoczny był gniew, ale i też niepokój i zawiedzenie.
- Ian nigdy nie zrobiłby mi czegoś takiego. A ty - zbliżyła się i oskarżycielsko wbiła palec z mój tors - nie bądź taki pewny. Nie muszę cię kochać! Nie jesteś mi tak potrzebny, jak ci się wydaje, rozumiesz? Nie wciągniesz mnie w te swoje gry, nie tym razem! - westchnęła i odsunęła pasmo włosów, które opadło na jej twarz. - Wracam do domu. Taksówką. - Podkreśliła ostatni wyraz tak dobitnie, że nawet nie miałem ochoty protestować. Cholerna Vivian. Czy nie mogę mieć normalnej dziewczyny, która nie wydrapałaby mi oczu przy pierwszej lepszej okazji?
Jedyne, co pozostało mi w tej sytuacji to odwiedzić chłoptasia, który próbował skrzywdzić moją Vivian.
***
- Witam i o zdrowie pytam! Mam nadzieję, że dobrze się czujesz, bo chciałbym do granic możliwości nacieszyć się twoim cierpieniem. - Pchnąłem go do środka niezbyt delikatnie, sprawiając, że z hukiem upadł na dywan. Widząc jak próbuje się podnieść, sprzedałem mu mocnego kopniaka w brzuch i kontynuowałem, rozkoszując się jego bólem. - Obawiam się, że będziesz potrzebował nowego dywanu. Ten może mi się przydać do zawinięcia twojego ciała. - uśmiechnąłem się cynicznie i szarpnąłem go za ramiona, klękając przy zwijającym się z bólu Ian'em. - Dlaczego?
- O co ci chodzi?! Zostaw mnie, psychopato! - ze spokojem przebiegłem wzrokiem po mieszkaniu, po czym uderzyłem jego głową o podłogę z nadzieją, że zaraz usłyszę trzask łamiących się kości.
- Lepiej gadaj, bo naprawdę wykorzystam ten dywan. - warknąłem, obdarzając go najgorszym z moich spojrzeń. Miałem wrażenie, że zaraz się skurczy.
- Dobra, dobra...tylko nie rób tego! - jego przerażenie naprawdę mnie bawiło. Cholerny dupek.
- Zastanowię się. - przekręciłem głowę i cmoknąłem - Zegar tyka.
- Bo...wszystko przez Julkę. To przez Vivian wpadliśmy i teraz będziemy mieć bachora! Miałem wpakować ją do kicia, tym samym mszcząc się również na tobie. Latasz za nią jak pies i gdyby poszła siedzieć, ty...
- Więc ty jesteś tym idiotą, z którym mnie zdradziła? No, ładnie się bawicie! - powoli traciłem kontrolę. Gdy dostrzegłem cień uśmiechu na zakrwawionej twarzy chłopaka, nie wytrzymałem. Z łatwością uniosłem go z podłogi i z całej siły rzuciłem nim o ścianę. Ciało zsunęło się na podłogę, zostawiając krew na ścianie.
Kolejny niesamowity rozdział ^^ Dziwię się brakiem komentarzy, ale nie zniechęcaj się �� Ta historia jest świetna i liczę na gorące sceny, if u know what I mean ����
OdpowiedzUsuńJak dla mnie kolejny wspaniały rozdział <3
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tak często dodajesz nowe
PS: Nie żeby coś, ale jak okaże się, że oni (Viv i Zayn) są rodziną to chyba padnę.
PPS: On go zabił?!
Świetny! Wrzucaj częściej ;**
OdpowiedzUsuń