czwartek, 10 września 2015

Rozdział 10

*Perspektywa Vivian*
- Była bardzo zła? - po wyjściu od pielęgniarki zadzwoniłam do siostry, by dowiedzieć się, jak zachowała się matka, gdy zadzwonił do niej dyrektor.
- Bardzo, a gdy wspomniał, że chodziło o Malika... wiesz, ona zna jego rodziców i chyba nie ma o tej rodzinie najlepszego zdania.
- Cholera, mam przerąbane.
- Masz.
- Dzięki za pocieszenie, młoda! Kończę, siema.
Zakończyłam połączenie i zeskoczyłam z parapetu. Matka nie może przyjechać do szkoły,ma jakąś ważną sprawę do załatwienia, czy coś, ale gdy wrócę do domu już nie będzie tak kolorowo.
A ja wieczorem muszę iść do klubu. Nie myślcie sobie, że zamierzam balować. Zayn i Julka idą dzisiaj na imprezę, więc ja też muszę tam być.
Nie wróciłam na lekcje, lecz od razu pojechałam do domu.
- Kogo ja widzę? Córka marnotrawna, przynosząca wstyd wszystkim pokoleniom?
Co to za tekst?
- Mamo, ja nic nie zrobiłam.
- Samo się zrobiło, jasne, często to słyszę. Sprowokowałaś go.
- Co, kurwa?! Chyba on mnie! - przesadziłam...
- Szlaban na wszystko do odwołania! Na motor też!
A ja i tak wiem, że jeśli będę chciała, to pojadę.
Schowałam się w swoich czterech ścianach i najzwyczajniej zasnęłam.
***
O osiemnastej przetarłam oczy i zaczęłam zastanawiać się nad strojem na dzisiejszy wieczór.
Ubrałam się jak zwykle, na czarno. To było w moim stylu.




O ósmej byłam gotowa, lecz pozostawał jeden, największy problem.
Mama się już położyła, ale na pewno nie spała. W domu panowała cisza, gdyż moja siostra siedziała nad jakimś projektem, a nie chciałam jej prosić o ponowne krycie mnie, ponieważ widziałam jak bardzo zależy jej na tej ocenie.
Zdecydowałam się "uciec" przez okno. Niby tak banalne, ale ciężko to zrobić i zachować idealną ciszę.
Po piętnastominutowych staraniach w końcu stanęłam na ziemi. Bezmyślnie odpaliłam silnik, a gdy zorientowałam się, że mama już zbiega ze schodów, jedyne co mi pozostało to szybko odjechać.
Znałam miejscówkę, gdzie "para" miała się spotkać, a więc skierowałam się w tamte strony, wcześniej uważnie rozglądając się po ulicach.
Gdy już weszłam do klubu w moje nozdrza uderzył pikantny zapach alkoholu i tytoniu, a w kilku dłoniach zaważyłam torebeczki z białym proszkiem.
Wzięłam drinka, sądząc, że i tak zaraz wytrzeźwieje i weszłam na balkon, z którego był idealny widok na tańczących, od których wręcz się roiło.
Nigdzie nie wyłapałam ani jednej znajomej twarzy, a wkrótce podszedł do mnie nieznajomy blondyn, zapraszając mnie na drinka. Jako bezmyślna i głupia laska, dałam się namówić.
Tak więc ostatecznie wypiłam około sześciu drinków i stałam się wesoła jak nigdy dotąd.
Blondyn zaproponował seks w toalecie, ale zignorowałam go i ruszyłam w tany.
Kręciłam się, kołysałam, wyginałam i przyjmowałam równe dziwne pozy, jednocześnie eksponując wszystkie swoje atuty, przez co kręciło się wokół kilku przystojniaków.
Ostatecznie zdecydowałam się na brązowookiego. Nasz dziki taniec rozpalał zmysły i przykuwał uwagę. Doskonale się zgraliśmy, nasze ciała pasowały do siebie pod każdym względem.
Mężczyzna pożerał mnie wzrokiem, ale ja nie pozostawałam mu dłużna.
Tej nocy zapomniałam o bożym świecie.
_________________________________
W roku szkolnym bardziej chce mi się pisać... nie wiem czemu xD
postanowiłam dodawać krótsze, ale częstsze rozdziały. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz