PRZECZYTAJ POD ROZDZIAŁEM!
______________________________________________
*Perspektywa Vivian*
Od ostatniego 'incydentu' z Malikiem minął tydzień z hakiem.Unikaliśmy się i było w porządku, z czego byłam szczerze zadowolona. Sądziłam, że te jego, pożal się Boże, pogrószki miały mnie tylko przestraszyć, a skoro się nie dałam, odpuścił sobie. Sprawa z przegranym wyścigiem ucichła po tym, jak Zayn pobił ucznia, który z niego zadrwił. Nawet nie wiem, czy ta jakże interesująca wiadomość o przegranym przez Malika wyścigu dotarła do wszystkich, więc miałam pełne prawo tak myśleć. Dzisiaj jest piątek, a mnie dopadła cholerna ochota na wyścigi. Nie byłam tam od ostatniego razu, bo nie chciałam wcinać się Zaynowi w paradę. Z tego, co wiem, odzyskał już wcześniejszą opinię i nikt nie śmiał z niego kpić. Więc teraz pewnie zastanawiacie się, czy mi życie miłe, skoro postanawiam znów tam pojechać? No po prostu nie umiem już żyć bez tej adrenaliny, ciarek i innych związanych z tym rzeczy. Dziwne? Wiem, ale mogę założyć się, że większość motocyklistów czuje to samo. Tak już po prostu jest. Podobnie jak z używkami, tyle, że to wciąga jeszcze bardziej. Więc można powiedzieć, że ryzyko to moja pasja.
Urwałam się z ostatniej lekcji, na której mogłabym narazić się temu idiocie (chyba wiecie, kogo mam na myśli). Zresztą, z racji tego, iż była to chemia, oraz całkowicie zapomniałam o sprawdzianie, który mnie czekał, wyszło mi to na dobre.
Wsiadłam w autobus i wbiłam wzrok w szybę.
Ostatnimi czasy zauważyłam coś niepokojącego w zachowaniu mojej przyjaciółki. Była jakby...nieobecna. Często musiałam się powtarzać, bo dziewczyna bujała w obłokach i totalnie mnie nie słuchała. Raz wspomniała nawet coś o Zaynie...że jest przystojny, czy coś w ten deseń. Wiecie jak się zdziwiłam? Oczywiście zaraz zatkała sobie buzię, ale mi nic nie umknie. A teraz z dnia na dzień jest z nią coraz gorzej. Obawiam się nawet, czy ona się nie...ale nie! Przecież w szkole jest tylu przystojniaków, a ona miałaby zabujać się akurat w tym pacanie? Wiem, że jest niczego sobie i w sumie, gdyby nie jego charakter, to ja też...O czym ty myślisz! Ale...kurwa, przecież ona wcale nie wie, że on jest pacanem. Nie wspominałam jej o mojej 'znajomości' z chłopakiem. Tak, wiem, niby powinnam, bo to moja przyjaciółka, ale tak wyszło. O wyścigu też nic nie wie, bo podczas gdy byłam sensacją w szkole rozchorowała się, a potem wszystko ucichło. Dzięki Bogu!
Tak, czy inaczej, chyba będę musiała z nią pogadać. I, co gorsze, opowiedzieć jej WSZYSTKO, a później za pewne wysłuchać jej kazań na temat motocykli. Ale wolę to, niż patrzeć, jak ślini się na widok...
Heloł, przecież jeszcze nic nie jest pewne! Wszystko wyolbrzymiasz!
Chyba zaczynam lubić moją podświadomość. Czasem poprawia mi humor.
Podczas gdy ja intensywnie toczyłam walkę z własnymi myślami, ktoś się do mnie przysiadł. Nie zwróciłam uwagi na mojego nowego towarzysza, nawet nie raczyłam obdarzyć go choćby najgorszym spojrzeniem. Do czasu aż sam się odezwał.
- Nad czym tak myślisz, Vivian? - podskoczyłam na siedzeniu, słysząc swoje imię. Nie wiem dlaczego, ale przez chwilę naprawdę przestraszyłam się, że to Malik za mną łazi! Malikofobia? Nie, przecież ja się nikogo nie boję. Po prostu...nie chciałabym mu przez przypadek zrobić krzywdy, gdyby mnie wkurzył. Podniosłam wzrok i odetchnęłam z ulgą, a przerażenie zniknęło z mojej twarzy tak szybko, jak się pojawiło.
Obok siedział szeroko uśmiechnięty blondyn, chyba farbowany, ale było to widać jedynie z bardzo bliska. Czyli miałam idealne położenie, by to zauważyć.Kurde, siedzi koło mnie obcy koleś, szczerzący się jakby mu ktoś ten uśmiech Super Glue przykleił, w dodatku zna moje imię, a ja myślę o włosach!
- Ej! - zniecierpliwiony pomachał mi ręką przed twarzą. Nie dziwię się.
- Skąd znasz moje imię? - wydusiłam z siebie, gdy już się ogarnęłam.
- Mamy razem wf...serio nie zauważyłaś? - wytrzeszczyłam oczy na blondyna, którego widocznie rozbawiła moja reakcja. Dlaczego nigdy wcześniej go nie widziałam?! - wybaczam. Jestem Niall. A, i chciałem ci powiedzieć, że zajebiście grasz w siatkę. Ogólnie we wszystkim jesteś genialna. Oczywiście jeśli chodzi o sport. - zaśmiał się, a ja zmarszczyłam brwi. Kuźwa, śmieszek się trafił. Po chwili posłałam mu ciepły uśmiech. Dodam tylko, że i tak nigdy nie będzie tak piękny, jak ten blondyna.
- Dziękuję. Jestem Vi...- w myślach pacnęłam się w głowę. Przecież zna twoje imię! - Cześć, Niall.
Autobus zwolnił, więc wyjrzałam przez szybę. Zbliżaliśmy się do przystanku, będącego moim celem.
- Tutaj wysiadam. Do zobaczenia na...wf! - pożegnałam się w pośpiechu. Musiałam palnąć jakąś głupotę, bo przecież gdybym tego nie zrobiła, nie byłabym sobą! 'Do zobaczenia na wf'? Ja pierdole...
*Cztery godziny później*
Wyjrzałam przez okno, po czym spojrzałam na zegarek. 19:28, a na dworze noc!
Niee, przepraszam. Czarno jak w dupie u murzyna to bardziej trafne określenie. Poprawiłam makijaż, ubrałam glany i narzuciłam skórzaną kurtkę, po czym wyszłam z domu. Wsiadłam na mojego skarba i odpaliłam silnik. Jak dobrze znów słyszeć ten dźwięk! Odpłynęłam pod wpływem ryku silnika i popędziła przed siebie, nie zważając na licznik, którego wartość wciąż rosła. Wiem, że to nieodpowiedzialne, tak...
Szybko dotarłam na miejsce i podjechałam bliżej linii startu. Właściwie nie wiedziałam, czy jestem tu mile widziana...Rozglądnęłam się i napotkałam roześmiane oczy Iana. Zdrowy jak ryba! Odstawiłam motocykl z dala od ludzi i podeszłam do znajomego.
- A ty nie powinieneś odpoczywać? - przytuliłam go na powitanie. Kilka par oczu pokierowało na nas zdziwione spojrzenia. Dlaczego? Przecież nie jestem jego dziewczyną i nie dałam im powodu, by tak pomyśleli! Ludzie, co z wami nie tak?!
- Teraz się o mnie martwisz? Odwiedziłaś mnie zaledwie jeden raz! - pogroził mi palcem i roześmiał się. Co prawda, to prawda... - ścigasz się?
- Nie. To znaczy...nie wiem. - chłopak uniósł brwi. Już sobie wyobraziłam, co pomyślał: "To na cholerę tu przyjechałaś?"
Rozmowę przerwała nam zdzirowato ubrana laska, zapowiadająca, że za chwilę rozpocznie się wyścig. A co mi tam...
Pobiegłam po maszynę i ustawiłam się na linii startu. Prawie dostałam zawału.
Zgadnijcie, kogo zobaczyłam? Moją rudowłosą przyjaciółkę! Tak, tą, którą miałam za taką świętą.
Mało tego, kogo właśnie przytulała?!
- Start!!!
Oderwałam wzrok od Julii i przygazowałam. Nie skupiłam się na wyścigu, bo po głowie krążyło mi setki innych myśli, daleko odbiegających od motocykli. Potrząsnęłam głową, by odrzucić od siebie wszystkie wyobrażenia i spostrzegłam, że właśnie zostałam wyprzedzona przez kilku gości, a prowadzenie objął Zayn. Skurwiel! Nie, nie dam mu wygrać! Teraz to już pojechałam po bandzie, rozpędziłam się najszybciej, jak to było możliwe, nie do końca zdając sobie sprawę z tego, że mogłabym nie wyhamować. Nie mogłam dać satysfakcji temu imbecylowi, nie po tym, co zobaczyłam. Uwiódł moją przyjaciółkę i pewnie zamierza ją dzisiaj przelecieć! O ile już tego nie zrobił. Jak ona może być taka ślepa?
I wszystko zaczyna układać się w całość. Moje podejrzenia jednak były słuszne. A przecież tego się najbardziej obawiałam.
Zremisowałam z Malikiem. Więc ani nie wygrałam, ani nie przegrałam, nie dopuszczając również do jego zwycięstwa. Szczerze chciałam go znów pokonać, ale to nie takie proste.
Usatysfakcjonowana zatrzymałam się po przekroczeniu mety i zeszłam z motoru.
- Czy ty dziewczynko naprawdę chcesz mieć gorsze kłopoty?! - warknął brązowooki, stając tuż obok mnie, tym samym wywołując na moim ciele ciarki. Brzydziłam się nim. Jak można być takim dupkiem?! Przecież Julia nic mu nie zrobiła!
- Tknij ją, to stanę się tutaj stałym bywalcem i będę upokarzać cię na każdym kroku!
- Gdybyś ze mną nie zaczynała, ruda mogłaby być dziewicą do końca swojego marnego życia, ale dzięki tobie tak się nie stanie. - zakpił, uśmiechając się podle - mówiłem, że pożałujesz.
Osłupiałam. Malik jak gdyby nigdy nic sobie odjechał, zostawiając mnie zszokowaną na widoku wszystkich obecnych. Muszę ratować Julię!
Spanikowana usiłowałam znaleźć wzrokiem rudowłosą, ale zamiast niej, moje oczy natrafiły na blondyna... taaak, tego którego poznałam w autobusie. Opierał się o motocykl i gadał z Malikiem. Kurde, a wydawał się być całkiem spoko.
Tam gdzie Romeo, musi być i Julia.
Co za głupie książkowe skojarzenia. Skarciłam się w myślach i wbiegłam pomiędzy przyjaciółkę i bruneta, z zamiarem przeszkodzenia im w ponownej wymianie śliny. Fuuu, całować się z takim draniem?
- Willson, kurwa! Idziesz ze mną! - wrzasnęłam i złapałam dziewczynę za rękę, by później zaciągnąć ją w jakiś kąt i porządnie opieprzyć. Ku mojemu zdziwieniu, stawiła mi opór.
- Widzisz? Mówiłem ci, że to wariatka. - Zayn zwrócił się do niej przesłodzonym głosem. Dobry aktor, nie ma co. Złapał rudą za drugą rękę i odciągnął ode mnie, po czym schował ją za swoimi plecami, a sam stanął ze mną twarzą w twarz. No, niedosłownie, bo między nami jest jakieś dwadzieścia centymetrów różnicy, ale wiecie, o co chodzi.
- Pójdziesz stąd, czy mam ci pomóc? - wysyczał przez zęby, przeszywając mnie wściekłym spojrzeniem.
- A czy ja mam ci wytłumaczyć, żebyś zostawił ją w spokoju?! - wrzasnęłam, nie próbując nawet opanować złości. On owinął ją sobie wokół palca!
- Koleżance nie przeszkadza moje towarzystwo. - zarechotał i zbliżył się, niemalże dotykając swoim ciałem mojego. No, strasz dalej, bo ci słabo idzie, Malik. Czekał, aż się odsunę, ale nie zrobiłam tego. Nie dam mu tej satysfakcji. Żadne z nas nie chciało dać za wygraną. Zaciekle patrzyliśmy sobie w oczy i staliśmy tak blisko, że nie wiem, czy pomiędzy nas udałoby wcisnąć się kawałek papieru. Podobał mi się fakt, że mogę go tym wkurwić. Niech wie, że Vivian Grimmie się nie poddaje.
Niestety wzajemne zabijanie się wzrokiem bezczelnie przerwał nam blondas. Niall? Tak, miał na imię Niall. Odepchnął nas od siebie i stanął pomiędzy nami, tak jak ja zrobiłam to przed chwilą.
- Czy was popierdoliło? - patrzył raz na mnie, raz na bruneta.
- Ją!
- Jego! - odezwaliśmy się w tym samym momencie, znów ciskając w siebie piorunami. Blondyn zaśmiał się nerwowo, próbując poluźnić atmosferę, co oczywiście było niemożliwe.
- Dokończymy to - warknął Malik, po czym zwrócił się do rudej - ubierz jutro coś seksownego. Albo nic nie ubieraj. - bezczelnie wyszczerzył się do mojej przyjaciółki, a ona zachichotała i się zarumieniła. Ja pierdole, co?! Zrobił jej pranie mózgu?!
Julia chciała coś jeszcze powiedzieć, ale nie dopuściłam jej do słowa, bo zatkałam jej ręką usta.
- Jutro nigdzie nie idziesz.
Niall poszedł za MOIM WROGIEM (chyba mogę go tak nazywać, co? Jasne, że mogę), zatem miałam czas na pogaduchę z tą tępą dzidą.
- Viv, ale Zayn jest okej! - przymrużyła oczy - zakochałam się.
Rzygam tęczą. Nie, nie zakochałaś się. I nie, on wcale nie jest okej, jasne?!
Wzięłam głęboki wdech i z trudem opanowałam chęć zjechania jej tak, żeby się nie pozbierała.
Wrzaskiem nic nie załatwisz.
Słowa mojego ojca. Powtarza to za każdym razem, gdy się z nim kłócę.
Vivian, uspokój się.
To z kolei zawsze powtarza mama.
- Gdybyś wiedziała jaki on jest, nigdy nie powiedziałabyś, że jest okej.
- A ty niby wiesz?
Złapałam ją za ramię i nie zwracając uwagi na jej jęki zaciągnęłam w trochę cichsze miejsce. Nie dziwiłabym się, gdyby na jej ramieniu odbiły się paznokcie, którymi mocno się w nią wczepiłam. Zasłużyła.
- Wiem więcej niż sobie wyobrażasz. - westchnęłam. No to od początku... - mój znajomy miał przez niego wypadek, a ja wkurzyłam się i wyzwałam go na pojedynek. - i opowiedziałam jej całą historię, od pamiętnego wyścigu, poprzez pogróżki w szkole, spotkanie w lasku, unikanie go, po dzisiejszy rewanż. Liczyłam, że od razu go rzuci, może nawet zwyzywa. Byleby trzymała się do niego z daleka.
Julia wytrzeszczyła na mnie oczy, a po chwili uśmiechnęła się tajemniczo.
- Lubię niegrzecznych. - oblizała wargi, Myślałam, że mnie coś tam trafi...
- JULIA!!!! - wydarłam się na cały głos. Nie umiałam się uspokoić, kurde.
- Co? Przecież nie odpuszczę sobie takiego ciacha ze względu na moją przewrażliwiona kumpelę, która zadziera z wszystkimi wkoło, a później zgrywa niewiniątko. Po co się z nim w ogóle ścigałaś? I w dodatku nie powiedziałaś mi, że masz motocykl? Czego oczekujesz?
Zmierzyłam ją wzrokiem. Jestem pewna, że gdyby spojrzenie zabijało, ruda leżałaby już plackiem.
Czy to ja się przesłyszałam?
Zaczęłam poważnie zastanawiać się, czy ona mnie słuchała. Przecież powiedziałam, że przez niego Ian wylądował w szpitalu! I co miałam zrobić? Uciec? Jak można wierzyć takiemu kolesiowi jak Zayn, zamiast swojej przyjaciółce?!
Wkurzyłam się nie na żarty, gdy jeszcze raz przeanalizowałam jej słowa. Wolałam odjechać z tamtąd jak najszybciej, zanim jej coś zrobię. Z zaciśniętymi pięściami wsiadłam na motocykl i nie zwracałam uwagi na podziwiających mnie ludzi i ich gratulacje. W końcu nie wygrałam, to tylko remis. Nikt nigdy nie zremisował z Malikiem?
Wróciłam do domu, było już grubo po trzeciej w nocy, albo raczej nad ranem. Opłaca mi się iść spać?
No jasne, że nie! Tylko potem nie narzekaj, że wyglądasz jak trup!
Dobra, jednak się położę. A niech cie piorun trzaśnie, głupia podświadomości. Szczęście, że jutro...yyy, poprawka, dzisiaj, sobota. Pośpię sobie.
Albo i nie. Przecież muszę pilnować Julii. Maksymalnie o dwunastej muszę być pod jej domem, żeby powstrzymać ją przed spotkaniem z Zaynem. Naprawdę chce się z nim przespać? Tak można wywnioskować ze słów tego patafiana, a lepiej dmuchać na zimne.
Przemknęłam się do łazienki, wzięłam prysznic, związałam włosy w luźnego koczka i weszłam do pokoju. Moje łóżko nie było puste. Podniosłam pościel i ujrzałam Gabrielę. Siostra momentalnie otworzyła oczy i uśmiechnęła się. Próbowałam powtórzyć jej gest, ale zamiast uśmiechu wyszło mi coś w stylu...nie wiem jak to opisać. Skrzywiłam się, jakby ktoś wcisnął mi do ust cytrynę.
- Co tu robisz?
- Czekam na ciebie! Musiałam cię kryć, bo mama chciała sprawdzić, co robisz. Powiedziałam, że śpisz, i wskoczyłam do twojego łóżka. - podniosła się i poklepała miejsce obok. Zaraz, czy to nie ja powinnam ją tutaj zapraszać, skoro to mój pokój?
- Dziękuję! - uścisnęłam ją i tym razem szczerze się uśmiechnęłam. Przynajmniej nie będę musiała tłumaczyć się rodzicielce.
Położyłam się obok Gabrieli i zasnęłyśmy wtulone w siebie jak prawdziwe siostry.
_____________________________________________________________________
Przepraszam, że dodaję ten rozdział dopiero teraz. Wielokrotnie zbierałam się do napisania go, ale nie miałam jakoś nastroju ani ochoty. ;/ Kiedy już się zabrałam, to pisałam go dwa dni, więc proszę, skomentuj jeśli go przeczytałaś. :) Komentarz - motywacja. Im więcej opinii, tym szybciej będą pojawiać się rozdziały.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz