poniedziałek, 6 lipca 2015

Rozdział 9

*Perspektywa Zayn'a*
Zrzuciłem ją ze swoich pleców, po czym z zaciśniętymi pięściami podszedłem do mężczyzny. To prawda, czasami nie panowałem nad sobą, ale kiedy ona była w pobliżu, moje pięści wręcz same rwały się do ataku. Suka zadarła z niewłaściwą osobą, a jeśli myślała, że nie wykorzystam tej jej przyjaciółeczki...no proszę, jak mógłbym ją teraz sobie odpuścić? Nie byłbym sobą.
Omal nie zamachnąłem się, by uderzyć faceta, ale ktoś przytrzymał moją rękę.
Vivian stała za mną i próbowała mnie unieruchomić swoimi małymi rączkami.
Małymi, ale jednak dość silnymi.
- Komu jeszcze wpierdolisz?! - wrzasnęła mi wprost do ucha.
No cóż, nie miałem w zwyczaju bicia kobiet, ale sama się prosiła.
Odepchnąłem ją, a ta upadła na zimną posadzkę. Dziwiła mnie jej wytrwałość. Już dawno powinna się popłakać i zwiać w podskokach.
- Komu będzie trzeba. - odgryzłem się. Nauczyciel odsunął się ode mnie na bezpieczną odległość i nakazał naszej dwójce pójście do dyrektora, za co znów prawie oberwał, ale tym razem zostałem powstrzymany przez Tomlinsona i Horana.
- No kurwa, co jest!? - warknąłem, wkurzony ich obecnością. Powinni spierdalać, zanim ucierpią. Wiedzieli, że potrafiłbym uderzyć nawet przyjaciela, znali mnie przecież od lat.
- Zayn, opanuj się, człowieku! - usłyszałem w odpowiedzi.
Szarpałem się, ale w końcu, z pomocą jeszcze jednego kolesia, udało im się zaciągnąć mnie na dywanik do dyra. Brunetka szła za nami ze spuszczoną głową. Miała zakrwawione knykcie, rozciętą brew i wargę i siniaka na policzku. Możliwe, że przesadziłem.
Usiadła na fotelu, na przeciwko zsiwiałego faceta, a ja chodziłem w kółko po pomieszczeniu, wysłuchując jego kazania na temat bójek w szkole. Usłyszałem nawet groźbę wyrzucenia z tej cholernej szkoły, ale nie była to pierwsza i ostatnia tego typu sprawa, a dyrektor dużo gadał, a mało robił, poza tym wiedział doskonale, że gdyby mnie wywalił mógłby sam na tym ucierpieć.
- Cóż, Malik, często cię tutaj widuję, ale jeszcze nigdy nie podniosłeś ręki na dziewczynę. Nie sądzisz, że to już zaszło za daleko?
Prychnąłem i milczałem w dalszym ciągu, ale zamiast mnie odezwała się pewna suka, przez którą tam byłem.
- Sugeruje pan, że kobiety są słabsze? No tak, jasne, przecież my nie potrafimy się bić, nadajemy się tylko na służące i...
- Wystarczy. - zmroziłem ją wzrokiem, po czym siłą wyciągnąłem dziewczynę na korytarz. Z polecenia dyra, mieliśmy udać się do pielęgniarki w celu opatrzenia naszych ran.
Nie czułem się ani trochę winny, jednak wolałem odstawić ją pod same drzwi, żeby później sobie nie oberwać. Sam miałem kilka zadrapań i krwawiący nos, ale, jak już mówiłem, nie pierwszy i nie ostatni raz.
- Ktoś pozwolił ci przerywać? I jakim kurwa prawem, wciąż jesteś z Julią?! - była tak samo rozwścieczona jak ja przedtem. Na szczęście mi już przeszło, gdybyśmy teraz znów zaczęli się tłuc, mógłbym jej w końcu coś zrobić. Najlepiej, żeby trzymała się z daleka.
- Zamknij się już. Mam cię dość. -warknąłem.
- Nie, to ty się zamknij! - jak Boga kocham, jest najbardziej irytującą osobą, jaką kiedykolwiek poznałem i zapewne poznam.
- Sama się prosisz o...
- Więc mnie uderz, no proszę!
Ręka zaczęła mi drżeć, a pięść mocno się zacisnęła.
- Nie. Idź już. - jęknąłem, niemalże błagając, by nie doprowadzała mnie do szału. Z niezadowoleniem wymalowanym na pokiereszowanej twarzy weszła do gabinetu. Oby odpuściła.
Swoją drogą, czy ta dziewczyna nie ma własnego życia? Martwi się o tą głupią przyjaciółkę, zamiast zająć się sobą. Nie ma nawet faceta, jedyne co ją interesuje, to wyścigi. A tam nie jest mile widziana.
Chwila... skąd ja to właściwie wiem?
Obserwujesz ją.
Nieprawda. Mam ja w dupie, nawet głębiej. Wolę te uległe, łatwe laski, a nie pyskate, uparte motocyklistki, takie jak Vivian.
- Zayn? - cieniutki głos obił mi się o uszy. Nie, nie teraz. Nie miałem siły na udawanie królewicza na białym rumaku.
- Cześć, kochanie. - przywitałem się z nią pocałunkiem. Zrobiłem to niechętnie, ale musiałem wytrzymać do wieczora. Dziś pozbawię ją cnoty, a jutro skończę ten cały "związek". - widzimy się dzisiaj u mnie, prawda?
- Jasne. - uśmiechnęła się, na co się skrzywiłem. Dziewczyna odeszła w stronę klasy matematycznej, a ja nawet nie odprowadziłem jej wzrokiem, a poszedłem w stronę wyjścia.
Miałem serdecznie dość miejsca, w którym musiałem spotykać tą idiotyczną brunetkę, Vivian. Tak naprawdę poznałem ją niedawno, bo rok szkolny rozpoczął się dopiero półtora miesiąca temu, a już czuję, że dłużej nie wytrzymam.
Postanowiłem odwiedzić bardzo dobrze znany bar, gdzie zawsze mogę liczyć na pocieszenie.
Wytapetowana blondyna z dużym dekoltem już w progu przywitała mnie szerokim uśmiechem. Usadowiłem się na wysokim krześle obok lady, blaty, cholera wie. Nie ważne.
- No, Malik, dawno cię nie widziałam. Przyszedłeś zatopić smutki w kieliszku? - wróciła do polerowania szklanek.
- Nie, w twoich...- nie dokończyłem, wiedziała o co mi chodziło. Prychnęła, po czym pokiwała głową z politowaniem.
- Szarmancki jak zwykle.
Postawiła przede mną drinka, a ja, nie czekając długo, przystawiłem szkło do ust i wypiłem.
- Więc może przejdziemy się na górę? - uniosła brew, oblizując przy tym wargę.
Dobra, poczciwa Claudia nigdy nie zawodzi. Bez ociągania się weszliśmy po schodach, a finał tego spotkania był...cóż, możecie się domyślić.
_____________________________________________
Od razu przepraszam, że tak długo zwlekałam z rozdziałem. 
Koniec roku szkolnego, wakacje, odpoczynek...wiadomo. 
Niestety, w okresie wakacyjnym nie obiecuję regularnie dodawać rozdziały. W piątek wyjeżdżam, postaram się coś jeszcze przedtem dodać, ale kiedy już będę nad morzem raczej nie będę miała dostępu do laptopa, a na komórce jest bardzo ciężko coś napisać. 
Przepraszam jeszcze raz i życzę udanych wakacji!

2 komentarze:

  1. no więc dopiero dzisiaj tutaj trawiłam ale juz cię wpisuję na listę na http://hope-for-a-new-life-harry-styles.blogspot.com/ :D


    Jest cudowny :D jejuuu serio :D czekam na next :DDD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń