środa, 16 grudnia 2015

Rozdział 15

*Vivian*
Szperałam po szafkach w poszukiwaniu odpowiednich ciuchów na dzisiaj. W końcu wyjęłam z jednej niebieskie, potargane jeansy i czarną, trochę za dużą bluzę z napisem. Już zamierzałam zrzucić szlafrok, którym się okryłam, gdy poczułam na sobie wzrok Zayna.
- Nie patrz.
- Viv...
- Powiedziałam żebyś nie patrzył.
Usłyszałam śmiech i spojrzałam na chłopaka, udającego, że zakrywa oczy. Chociaż wiedziałam, że i tak patrzy, zaczęłam się ubierać, wciąż czując na skórze palący wzrok brązowych oczu.
- Napatrzyłeś się?
Nie czekając na odpowiedź podeszłam do łóżka i zrzuciłam z niego Malika.
- Ej, co robisz?
- Sprzątam po tobie.
Dokładnie zaścieliłam łóżko i upewniłam się, że w pokoju nie znajduje się nic, co mogłoby wskazywać na wczorajsze zdarzenie.
- Po nas, chciałaś powiedzieć. - drwił ze mnie, ale nie w ten wredny sposób, tylko...mam nadzieję, że wiecie co mam na myśli.
- Już mnie wkurzasz.
- Więc się uspokój, bo zamierzam spędzić z tobą cały dzień.
Posłałam mu mordercze spojrzenie, które oczywiście jedynie go rozbawiło. To strasznie wkurzające - kiedy chcesz być śmiertelnie poważny a kogoś to bawi.
Przewróciłam oczami i wyciągnęłam go z mojego pokoju.
- Nie stój jak kołek, chwilę temu ci się śpieszyło.
- Jaka ty potrafisz być irytująca...nie, żeby mnie to nie kręciło, ale czasami jesteś nie do zniesienia.
Mówił z delikatnym uśmieszkiem na ustach, za pewne chcąc mnie jeszcze bardziej wkurzyć, żeby później móc wyśmiać moją wybuchowość.
Westchnęłam i gestem wskazałam na wyjście, nie chcąc dłużej ciągnąc tej jakże miłej rozmowy.
Czarny motocykl Zayna, warty z pewnością ze trzy razy więcej niż mój, stał na podjeździe. Chłopak usiadł i wskazał miejsce za sobą. Wyobraziłam sobie, że to ja prowadzę a on siedzi z tyłu i piszczy jak mała dziewczynka, ale to tylko fantazja. Posłusznie usiadłam za nim. Zayn, nie tracąc czasu uruchomił silnik i ruszył szybko nabierając prędkości. Mocno obejmowałam go w pasie, tak na wszelki wypadek. Po jakimś czasie dotarliśmy na miejsce - moim oczom ukazał się przepiękny, biały, drewniany domek na wodzie, do którego prowadził mały mostek.
- Co to?
- Pomyślałem, że mogłoby ci się to miejsce spodobać, ale jeśli nie, to mogę cię odwieźć...jeżeli... - zaczął się jąkać podczas stawania na ziemi.
Zadziwił mnie jego nagły zanik tej nieznośnej pewności siebie, która zawsze była na miejscu.
Uśmiechnęłam się i również zsiadłam z maszyny. Stanęłam obok mężczyzny i złapałam go za rękę.
- Cii, podoba mi się. - w jego oczach dostrzegłam znajomy błysk.
Ścisnął moja dłoń i przeprowadził mnie przez kładkę. Oparłam się o barierkę i rozkoszowałam się pięknym widokiem rozciągającym się przede mną.
Zayn stanął za mną i objął mnie w talii, po czym oparł głowę na moim ramieniu.
- Pięknie, co? Jesteś pierwszą, której to pokazuję. Kiedyś przyjeżdżałem tu z rodziną.
- A teraz? Co z nimi? - usłyszałam jak nerwowo połyka ślinę.
- Stałem się chujem, wszyscy mieli mnie dość. Po rozwodzie rodziców ojciec znalazł sobie jakąś zdzirę, a mama się załamała, do tego doszły jeszcze moje bójki, kolejne problemy, aż stałem się samodzielny i zacząłem na siebie zarabiać. Waliyha, moja młodsza siostra dostała się do wymarzonej szkoły za granicą, więc sfinansowałem im wyjazd i mieszkanie, a także naukę. Za to Doniya, która jest ode mnie starsza, mieszka jakieś osiem godzin jazdy od mojego aktualnego miejsca zamieszkania.
- Masz jeszcze jakieś rodzeństwo? - wiedziałam, że powinnam się zamknąć, ale miałam okazję na bliższe poznanie tego tajemniczego bruneta.
- Tak, Safaa ma jedenaście lat. - głos mu nieznacznie zadrżał, aż po chwili znów przybrał postawę twardziela. To urocze, że tak bardzo zależy mu na rodzinie, a zarazem smutne, że nie może być z nimi blisko tak, jak powinien.
Przekręciłam się do niego przodem i otarłam samotną łzę, wędrującą po policzku. Pierwszy raz widzę go w takim stanie.
- Zayn, wiem, że to trudne, ale powinieneś spróbować się z nimi skontaktować, a nawet tam pojechać. To twoja rodzina i potrzebujecie siebie nawzajem.
Odezwałam się cicho i delikatnie, by nie rozbujać i tak już poruszonych fal - nie chcąc ściągnąć na siebie tsunami.
Co to za porównanie?
- Viv, nie. W tej sprawie nic nie możesz zrobić i skończmy już ten temat. - westchnął - Pokażę ci dom, a później możemy...  - śmiesznie poruszył brwiami, po czym oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Obejrzeć jakiś film, nie zapędzaj się.
Teatralnie przewrócił oczami i poprowadził mnie do wnętrza przytulnego domku, gdzie mieliśmy spędzić najbliższe kilkanaście godzin.

________________________
Wracam z kolejnym rozdziałem, niestety trochę zeszło mi napisanie go. Obmyślałam szablon na drugą część mojego innego bloga i ogólnie ogarniałam co i jak XD no i szkoła, te sprawy...
Wybaczcie mi. ;C
Komentarze proszę. :)

1 komentarz: