wtorek, 2 czerwca 2015

Rozdział 7

*Perspektywa Vivian*
Otworzyłam oczy i leniwie przetarłam twarz. Poczułam coś twardego na moim ramieniu.
Gabriela spała wtulona we mnie. W takich momentach mogłabym powiedzieć, że fajnie jest mieć młodszą siostrę...
Sięgnęłam po telefon i podświetliłam ekran. 12:37
O, kur...nie przeklinam, jestem grzeczna. Przynajmniej próbuję. Więc... o, kurcze!
Julia na pewno umówiła się z nim wieczorem, ale potrzebuję czasu, żeby przekonać ją, że Zayn jest popieprzony i chce ją wykorzystać. Wypełzłam z pod kołdry, starając się nie zbudzić młodej i zabrałam kilka rzeczy do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umyłam zęby, rozczesałam włosy, nawet nie chciało mi się robić makijażu. Ubrałam czarne jeansy, czarne trampki i biało-czarną bluzkę z jakimś napisem, na którą narzuciłam skórzaną kurtkę. Wzięłam telefon i zbiegłam po schodach.
Przemknęłam się do drzwi i wyszłam niezauważona. Yeah!
Od razu wsiadłam na motor i popędziłam pod dom mojej pokręconej przyjaciółeczki.
- Viv, co ty...
- Zamknij się. Dzisiaj ja mówię. - bez zaproszenia rozgościłam się w jej pokoju, wcześniej rzucając do jej mamy "dzieńdobry". Ruda usiadła zdezorientowana na łóżku i wbiła we mnie pytające spojrzenie. Tak jakby nie wiedziała, po co tu jestem...
- On cię chce wykorzystać, rozumiesz? Mści się na mnie. - bez zbędnych szczegółów, pierdolenia i innych takich, przeszłam do sedna sprawy.
- Ale...
- Czy chociaż trochę z tego, co ci wczoraj powiedziałam, dotarło? - popatrzyłam na nią jak na idiotkę - mogę powtórzyć - zaproponowałam przesłodzonym głosem.
Nie wyżywaj się tak na niej!
Nie jesteś jej matką!
Daj sobie spokój!
Nie, odwal się ode mnie. Nie będę cię słuchać, lalalalala!
- Vivian, on taki nie jest.
SZLAG MNIE TU TRAFI!
Wdech, wydech, wdech, wydech... uważaj, bo urodzisz!
Rzuciłam się zrezygnowana na łóżko obok Julii. Przyłożyłam sobie do twarzy poduszkę i zaczęłam wrzeszczeć. Hah, oryginalne...
W końcu podniosłam wzrok i uśmiechnęłam się chytrze.
- Nie dam cię mu przelecieć.
- Spokojnie, nie zamierzam z nim od razu tego robić!
- Właśnie, że zamierzasz. Mam rację, prawda? - uniosłam brew. Dziewczyna z zakłopotania zaczęłam bawić się palcami. No jasne, że zamierza.
- No, może...zamierzałam, ale poczekam...
Wybałuszyłam na nią gałki oczne. Gdybym się widziała w tamtym momencie w lustrze, powiedziałabym za pewne, że zaraz mogłabym je stracić.
- POCZEKASZ?! NA CO?! - krzyknęłam jej prosto w twarz. Jak mnie łatwo wyprowadzić z równowagi...
- Żartowałam. Doceniam to, że się o mnie martwisz. Nie chcę na razie z nikim sypiać. - odetchnęłąm z ulgą - ale nadal będę się z nim spotykać.
- Bez seksu długo nie pociągnie, więc lepiej zostaw go zanim on zrobi to pierwszy. - mruknęłam, podpierając brodą na dłoniach.
- Pobawię się jeszcze chwilę. A tak swoją drogą...przewiozłabyś mnie?
Posłałam jej pytające spojrzenie. Nie zrozumiałam, no bo przecież nigdy nie pomyślałabym, że Julia wsiadłaby na motocykl, a ze mną to już w ogóle. Musiałoby się palić i walić. A jednak...
***
- Jak ci się podoba? - przechyliłam głowę i krzyknęłam do towarzyszki, obejmującej mnie mocno w pasie. Musiałam głośno mówić, bo przez wiatr w ogóle się nie słyszałyśmy.
- Zaje...fajnie! - w porę ugryzła się w język.
Czy ona...hahahahahahahaahh! Julia i wulgarna? Nigdy bym nie pomyślała nawet! Co to się porobiło! To przez Malika.
Nasza przejażdżka trwała dość długo. Właściwie to całkowicie straciłyśmy poczucie czasu. Kiedy wróciłyśmy, okazało się, że dochodzi siedemnasta. Czyli niedługo pojawi się tutaj Zayn...
Nie zamierzałam się zmywać. Zdążyłam zauważyć, że jest świetnym manipulatorem i, mimo jej obietnic, nie ufałam do końca przyjaciółce. Wolałam być pewna, że jego plan nie wypali.
- On zaraz tu będzie! Muszę się przebrać! Znaczy...zostaniesz u mnie? - zapytała spoglądając na mnie, podczas gdy spokojnie zsiadałam z maszyny. Pokiwałam twierdząco głową i weszłyśmy do domu.
- Od kiedy to jeździsz na motorze, Vivian? I czy aby nie za szybko? - w drzwiach przywitała nas nadopiekuńcza mama Julii. Wiem, że się martwi i wcale jej się nie dziwię, bo przy mnie jej kochana córeczka nie jest stuprocentowo bezpieczna...
- Niech się pani tak nie martwi. - uśmiechnęłam się serdecznie do kobiety po czterdziestce i wspięłam po schodach.
- Przepraszam za nią, wiesz jacy są moi rodzice...
- Martwią się, to zrozumiałe. - uspokoiłam rudowłosą.
Po tym, jak przewaliła całą szafę w poszukiwaniu czegoś "właściwego", w końcu wygrzebała z niej krótką (bardzo!), czarną sukienkę i zaprezentowała się w niej.
Zmierzyłam ją surowym wzrokiem spod ściągniętych brwi, na co przyjaciółka przewróciła tylko oczami. Nigdy tak się nie ubierała.
- A więc, zamierzasz nam towarzyszyć na... - i znów jej perfidnie przerwałam. He he he.
- randce? Nie, nie, będę niewidoczna dla Malika. - odpowiedziałam z nutką ironii w głosie i schrupałam ciastka, którymi zostałam poczęstowana. A na wadze lepiej nie stawać...
- Idziemy do kina. Jeśli musisz, to usiądź gdzieś na tyłach... - jęknęła niezadowolona. Samowolki jej się zachciało! Nie ma tak dobrze!
- Ok. - przytaknęłam i połknęłam połówkę kolejnego ciastka. - i weź to ode mnie! - podałam jej pudełko ze słodyczami, nawet na nie nie zerkając, na co ona zachichotała i zakopała je w barku.
Rozległ się dzwonek do drzwi. Rozanielona przyjaciółka pobiegła otworzyć, a ja ukradkiem przykucnęłam w połowie schodów.
- Cześć, kochanie. - Malik podarował jej delikatny pocałunek w usta.
Kilka metrów od "zakochanych" rozległo się chrząknięcie. Supermama wkracza do akcji!
- Um...eee...ja...jestem Zayn. Zayn Malik.  - speszony mulat odczepił się od rudej i przywitał jej mamę pocałunkiem dłoni. No, aktor z niego świetny. Pewnie pani Willson miękną teraz kolana.
No cóż, w sumie jakby tak popatrzeć...jest całkiem przystojny.
Tylko całkiem?
Ale głupi jak but! I cholernie arogancki! I niebezpieczny!
- Gdzie zabierasz naszą córkę? - nie zauważyłam wcześniej pana Willsona, stojącego obok swej rozanielonej małżonki. Zayn ją omotał...Mam nadzieję, że z ojcem nie pójdzie mu tak łatwo.
- Mogą być państwo spokojni, przed północą odstawię ją całą. Wybieramy się do kina. - brunet uśmiechnął się promiennie. Nawet nie wiedziałam, że tak potrafi...chociaż i tak wiadomo, że to wszystko tylko i wyłącznie na pokaz. Pewnie liczy na to, że...
- Nie spieszcie się, druga w zupełności wystarczy. - właśnie na to liczył. Wyłapałam ten błysk w oku.
Zayn i Julia wyszli. Kiedy usłyszałam odjeżdżający samochód na palcach wymknęłam się w domu przyjaciółki i pojechałam za nimi utrzymując pewną odległość, by pozostać niezauważoną.
W kinie nie spuszczałam z nim wzroku. I te marne zagrywki Zayna...to obejmuje ją ramieniem, to całuje w policzek, to odgarnia jej włosy lecące na twarz... Specjalnie wybrał horror, a teraz wykorzystywał strach mojej biednej rudowłosej przyjaciółki. W sumie, to nie rozumiem przed czym się tak trzęsła, bo film naprawdę był cholernie nudny i w ogóle nie straszny. Zresztą, wszystkie obecne na sali laski przytulały się do swoich mężczyzn jak opętane, tylko ja siedziałam z popcornem na kolanach, sama i wpatrzona przed siebie. Nagle światło zgasło, jedynie ekran był widoczny. Gdy znów się rozjaśniło, rozglądnęłam się w poszukiwaniu rudej czupryny. Niemożliwe! Przecież jeszcze przed chwilą siedzieli wprost przede mną!
Przerwałam seans i żwawo ruszyłam w stronę toalet. Nawet idiota domyśliłby się, że tam właśnie ich znajdę. Nigdzie ich nie było, do cholery, nigdzie! Poczułam się bezsilna.
- Rudej szukasz? - dobiegł do mnie śmiech, dochodzący z drugiego końca pomieszczenia.
- A ty guza? - odgryzłam się i obróciłam przodem do niego. Nasze spojrzenia skrzyżowały się.
Teraz jeszcze powiedz, że ma ładne oczy.
No bo ma! Taka jest prawda!
*Perspektywa Zana*
Ta dziewczyna z każdym dniem zadziwia mnie coraz bardziej. Dlaczego się mnie nie boi? Wszyscy się mnie boją, do kurwy, Malik jestem! A może straciłem już dar?
Ale za to o przyjaciółeczkę trzęsie portkami. Wiedziałem, jak trafić w jej czuły punkt. No, jest jeszcze siostra...ale gówniarami się nie zajmuję, a na rudej mogę przynajmniej skorzystać.
Ty na wszystkich korzystasz.
Pfff, no i dobrze na tym wychodzę.
- Ruda zwiała mi z kabiny. A mogło być tak pięknie... - widziałem jak brunetka się napina, jak czerwienieje ze złości. Zaśmiałem się.
- Czego ty właściwie chcesz?
- No nie wiem, nie wiem...po pierwsze, mówisz, że oszukujesz. Że masz podrasowany motor. Po drugie, hmm...możemy się zabawić. Tak w ramach odsetek. Długo mnie unikałaś, nie ładnie. - wyszeptałem jej wprost do ucha, przygryzając jego płatek. Zapomniałem, że to nie jest jakaś pusta laska, ale Vivian i...oberwałem w brzuch. Ścisnąłem się w pasie i syknąłem z bólu. Spryciara zamierzała mi zwiać, ale w porę złapałem ją za ramiona i przygwoździłem do ściany.
- No, tak się bawić nie będziemy. - warknąłem. Kurwa, nie boi się!
- I kto tu się bawi... po pierwsze, nie oszukiwałam, po drugie, chyba cię posrało! Jesteś obrzydliwy! - krzyknęła. Nie, nie miało tak być...ona miała się teraz rozpłakać i zrobić to, co jej każę. A ta idiotka jeszcze mnie prowokuje!
- Skoro tak mówisz...masz całkiem ładną siostrę, wiesz? - oblizałem wargi. Znów trafiłem w jej czuły punkt. Tym razem w jej oczach nie było już tej pewności siebie, widziałem jedynie pustkę.
Wiem, jestem chujem. Przecież gdyby ktoś groził mojej rodzinie bez zastanowienia posłałbym go na cmentarz, a teraz sam to robię...
- Nic jej nie zrobisz. - szepnęła, jakby w momencie straciła głos. Gdyby nie próbowała ze mną walczyć, nie musiałbym się tak zachowywać...
A kto powiedział, że musisz? Tak zależy ci na reputacji?
Yhhhhh... Nienawidzę, kiedy ktoś sobie ze mną pogrywa. Ludzie mają przede mną uciekać, a nie ze mnie drwić. Nie popsuje mi tego jakaś głupia laska.
________________________________________-
Moje palce dzisiaj same tańczyły na klawiaturze! Żeby tak zawsze było...
Podoba się? Komentujcie.


1 komentarz: