wtorek, 9 lutego 2016

Rozdział 19

*Vivian*
Autobusem trafiłam w okolice mieszkania Zayna. Żeby dotrzeć do celu musiałam pieszo przejść ze trzy kilometry, ale dla zrealizowania mojego planu przeszłabym i dziesięć.
Nie chcecie nawet wiedzieć, na co wpadłam. Po prostu zaraz się o tym przekonacie.

Pokręciłam się wkoło budynku i stwierdziłam, że są w kuchni. Gra wstępna na blacie? Dobre sobie.
Więc nie miałam żadnego problemu z wejściem i przemknięciem się do sypialni. W szufladzie znalazłam paczuszkę prezerwatyw i wyjęłam swoją igłę, zaczynając robotę. Wiem, że to był idiotyczny pomysł, ale był jedynym, który w tamtym momencie wydawał się najciekawszy.
Później wzięłam karteczkę, na której napisałam "wizyta u psychiatry jutro", żeby Julia to przeczytała, i aby wydawało jej się, że napisał to Malik. Na końcu rozsypałam po podłodze kilka par jego bokserek, a na podłogę wylałam trochę żelu i rzuciłam chusteczki, żeby upozorować mastur...
Hem, hem, hem...

Zadowolona ze swojej roboty zwinnie wydostałam się z domu tego jebanego mulata i pobiegłam na przystanek. Irytował mnie fakt, że cholerny autobus na który czekam przyjedzie dopiero za dwie godziny, a pogoda tylko pogarszała moje samopoczucie.
Wyjęłam telefon i znalazłam w kontaktach napis "Ian". Nie, nie mogę teraz do niego zadzwonić, bo nie chcę, żeby myślał, że go wykorzystuję. Nie mogę robić sobie z niego chłopca na posyłki.
Warknęłam pod nosem i zablokowałam ekran, jednak nie wygasł, a pokazał połączenie od...właśnie, od Iana.
Cholera jasna, co to jest?
- Gdzie jesteś? - zabrzmiał dość groźnie.
- Em...no...
- Słyszałem o kłótni z tym chujem, wiem, że wsiadłaś w autobus. Gdzie jesteś? - powtórzył zdenerwowany. Zupełnie nie rozumiałam, dlaczego martwił się o takiego kogoś jak ja. O pieprzoną egoistkę.
- Na przystanku, jakieś trzy kilometry od jego.. - nawet nie pozwolił mi dokończyć; przerwał połączenie i wkrótce siedział obok mnie.

- Co tam robiłaś? - mierzył mnie surowym spojrzeniem, pod którym dosłownie się uginałam.
- Mściłam się. Będą mieli niespodziankę. - wzruszyłam ramionami. No co, nie mam racji?
- Dlaczego jesteś taka mściwa?
- Żartujesz sobie? - podniosłam się na równe nogi, rycząc groźnie.
- Może. - wybuchnął śmiechem, a ja uniosła w zdezorientowaniu brew. Haha, no kupa śmiechu. Śmiejmy się, śmiejcie się, niech wszyscy się śmieją, świat będzie piękniejszy? Hahhaah, nie.
- Spierdalaj, Ian. - zmarszczyłam brwi, czując falę gniewu rozpływającą się w moim ciele.
- Zawiozę cię do domu. - momentalnie zmienił temat, aż nie mogłam uwierzyć. Co za debil.
- No... tak, okej. - przypomniałam sobie, że Ian nie wie o incydencie z matką, i nie chcę żeby się dowiedział.
Spojrzał na mnie podejrzliwie, ale już nie dociekał. Dobrze, bo byłam tak zła...

Matka nie zwróciła uwagi na mój powrót - udawała, że wcale mnie nie zobaczyła.
Żal mi jej. Nawet nie potrafi mnie przeprosić, zawsze jest pewna, że ma rację. Nawet, gdy jej nie ma.
- Gdzie ty byłaś?! - Gabriela wpadła do mojego pokoju i zastała mnie rozwaloną na łóżku.
- Nie drzyj mordy, bo matka przyleci. - powiedziałam w poduszkę. Najlepiej idź stąd.
- Co się stało z tobą i z mamą? - zapytała ciszej i niepewnie.
- Nic, idź do jakiejś koleżanki czy tam chłopaka, czy cokolwiek. - zignorowałam pytanie, bo naprawdę nie chciałam jej psuć wizji idealnej mamuśki, którą akurat nasza na pewno nie jest.

- Gdzie jesteś?
- Słucham?
- Gdzie, kurwa, jesteś?!
Prychnęłam. Ten to ma tupet.
- Nie pamiętasz, co było pod szkołą, Maliczku? Jesteś imbecylem, idź się lecz.
- Hm, ja po części w tej sprawie. Dowiedziałem się, że jutro mam wizytę w psychiatryku. Wiesz coś o tym, droga Grimmie? - oczywiście, że wiem.
- Nie, ale rzeczywiście przydałoby ci się. Zdrowie na pierwszym miejscu. - rzuciłam z sarkazmem w głosie.
- Pożałujesz, przysięgam.
Oh, więc wracamy do punktu wyjścia.

CZYTASZ=SKOMENTUJ

1 komentarz:

  1. Haha nie no to bylo naprawde super, ten jej pomysl :D czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń