Dwa lata później, Londyn
*Vivian*
- Więc co takiego złego zrobiłaś? - uśmiechnęłam się do Tessy opowiadającej mi o dwumiesięcznym szlabanie, który zarobiła od rodziców w podstawówce.
- Poszłam na wagary. - Dramatycznym gestem chwyciła się za serce i po chwili dźwięcznie roześmiała.
Była pierwszą osobą, która wyciągnęła do mnie rękę, gdy kolejny raz musiałam zmienić środowisko. Poznałyśmy się pół roku po moim przyjeździe do Londynu. Tyle czasu zajęło mojej siostrze, w zasadzie siostrom, przekonywanie mnie do wyjścia z pokoju po dramatycznych wydarzeniach jakie mnie nie ominęły.
- Oh, to rzeczywiście straszne. Mój były już w podstawówce był narkomanem, ale co kto woli.
Podniosłam się z krzesła na odgłos dzwoneczków przywieszonych przy wejściu do małej kawiarenki, w której dorabiałam po zajęciach.
Wspomniałam już, że mieszkam sama? Samotna, mała Vivian w świecie czerwonych autobusów i przewalających się tłumów. Tak mogłoby się wydawać komuś, kto zupełnie nie ma pojęcia jakim jestem człowiekiem. Zawsze byłam skazana na siebie i dosłownie tylko przez kilka lat liceum zapomniałam o tym, bo wreszcie ktoś się mną zajął. Ale ten ktoś jest już przeszłością, bo nigdy więcej go nie zobaczę. Bo zrobił coś, co na zawsze odebrało nam szanse na normalne życie. A przynajmniej jemu, bo jakże łatwo powiedzieć osamotnionej, zakochanej i skrzywdzonej dziewczynie żeby poszła w swoją stronę i nie oglądała się za siebie?
W praktyce ruszenie do przodu wcale nie jest łatwą sprawą, a wyzbycie się wszystkich wyrzutów sumienia jeszcze trudniejszą. Bo niby dlaczego Zayn siedzi teraz za kratami, a ja usłyszałam jedynie "zapomnij o nim, znajdziesz kogoś innego"? Dlaczego to ja, a nie on, powinnam teraz siedzieć w kawiarni i snuć nędzne teorie na temat swojego życia?
- Jaki były? Czyżby seksowny brunet o czekoladowych oczach i dzikim spojrzeniu? - westchnęłam cicho i stanęłam za ladą, chcąc ominąć temat, a jednocześnie... po prostu przyjąć zamówienie. Doskonale wiedziała jaki typ urody mi się podoba.
Nie powinnam była o nim wspominać, nawet jeśli Tessa była najbardziej zaufaną osobą. Bo to przeszłość, a przeszłość nie powinna przejmować kontroli nad teraźniejszością i przyszłością, czyż nie?
- Bierz się do roboty, leniu. - prychnęłam, uruchamiając ekspres.
- I tak mi wszystko opowiesz.
- Umieram. - Dziewczyna opadła bez sił na krzesło, sprawiając, że burza loków zasłoniła jej całe pole widzenia. Zawsze zazdrościłam jej fryzury.
- Przestań, bo jeszcze się ucieszę. - Wywróciłam oczami i zabrałam torebkę ze stolika. - Ej, bo cię tu zamknę.
- Okej.
- Tessa! - zachichotała i odchyliła kilka loczków by rzucić na mnie okiem.
- Dopóki nie dowiem się, kim jest twój były. To bardzo ważny szczegół wśród innych pierdół w twoim życiu i ja miałabym nie wiedzieć nic na ten temat? Przecież opowiedziałam ci o wszystkich moich ex, zaczynając od Rob...
- O, nie! - wolałam powstrzymać ten bombardujący mnie potok słów. Co za ciekawska...
- No, to jak? - zabawnie poruszyła brwiami, a ja głośno wypuściłam powietrze i opadłam na krzesło obok.
- Co chcesz wiedzieć? - wbiłam w nią zabójcze spojrzenie, ale to nie powstrzymało jej przed wypytaniem mnie o każdą rzecz związaną z Malikiem.
- Jak się nazywa? I jak wygląda? Ah, wiem jak wygląda! Dobra, dalej...jak się poznaliście? Był starszy? Albo opowiedz mi całą historię. Po twojej minie wnioskuję, że będzie ciekawa. - Z zadowoleniem założyła nogę na nogę i jeszcze wygodniej rozsiadła się na krześle. A mi trzęsły się ręce.
- Spokojnie, dobra już. Zayn. Zayn Malik. - Przymknęłam oczy na samo wspomnienie jego przenikliwych, brązowych oczu spoglądających na mnie spod ciemnych rzęs. Ten błysk.
Ten uśmiech, który pojawiał się za każdym razem, gdy usiłowałam zmrozić go wzrokiem i te dłonie błądzące po moim nagim ciele podczas jednej z wielu wspólnych nocy. I tatuaże, pod którymi poruszały się jego mięśnie.
- Co było później? Ah, jak się poznaliśmy. Cóż... dość typowo. - Przywołałam do siebie wizję naszego pierwszego spotkania i poczułam bolesne kłucie w sercu.
Drzwi do klasy otworzyły się, a do środka wszedł wysoki brunet. Chłopak nawet nie raczył się przywitać.
- Panie Malik, co tym razem przeszkodziło panu w dotarciu do szkoły?
Wszystkie dziewczyny się do niego śliniły, a ja byłam zajęta śmianiem się z miny nauczycielki.
- Aha, już rozumiem. Niegrzeczny chłopaczek, żeby tak perfidnie zawrócić w głowie Vivian? I to jeszcze na lekcji, od pierwszego wejrzenia? - zaśmiała się, a ja przełknęłam ślinę, ale wkrótce odwzajemniłam uśmiech. To dopiero początek historii, moja droga.
- Potem przegrał ze mną wyścig... wiesz, Grimmie motocyklistka i te sprawy. - Machnęłam ręką, a ona usiłowała powstrzymać śmiech, obawiając się, że nie pozna ciągu dalszego. - A wtedy to ja już miałam równo przejebane. - Przygryzłam wargę, wciąż się uśmiechając. Wspomnienia uderzały we mnie potężnymi falami.
- Opowiadaj o tym!! - widziałam podekscytowanie na jej twarzy, ale szybko ostudziłam jej zapał. Ewentualnie nie.
- Ale najpierw były popisy. Cała szkoła wiedziała, że świetnie jeżdżę.
Patrząc jak Ian się oddala, chęć przejechania się jego motorem nieustannie rosła. Zobaczyłam pęk kluczy. Wsiadłam na maszynę i uruchomiłam silnik. Ruszyłam z piskiem opon, co nie umknęło uwadze zarówno uczniów, jak i nauczycieli, przez co cała szkoła zebrała się na placu i obserwowała moje wyczyny. Ian i Zayn stali jak wryci, patrząc na mnie szeroko otwartymi oczyma. No tak, bo od kiedy dziewczyny tak jeżdżą...
Gdy skończyłam popisy zeskoczyłam z motoru i rzuciłam Ianowi klucze.
- Dziękuję. - dałam mu buziaka w policzek, ale odpowiedział mi tylko głębokim westchnięciem.
- Wooho, a ten Ian to kto?
- Ciii, nie przerywaj mi.
Na linii startu ujrzałam znajomy, czarny motor z moich snów, a na nim Zayna. Po chwili obok niego ustawił się nie kto inny jak... Ian.
Przepchałam się na sam przód, by mieć dobry widok. Znajomy mnie zauważył i widocznie się zdziwił, ale po chwili na tor wyszła skąpo ubrana dziewczyna z pistoletem w ręce. Gdy rozległ się huk, wyścig się rozpoczął. Ian i Malik utrzymywali się na tej samej pozycji, walczyli zaciekle, aż w końcu zaczęli z zawrotną prędkością zbliżać się do mety. W jednym momencie stało się coś strasznego - Malik zbliżył się do Iana i kopnął w jego motor, na co ten zjechał z drogi. Widząc zakrwawionego przyjaciela pobiegłam w jego stronę, był przytomny. Ktoś zadzwonił na pogotowie, które miało niebawem przyjechać. Uklękłam przy brunecie i powtarzałam, że wszystko będzie dobrze, gdy koło nas pojawił się Zayn na motocyklu. Nie czekając na jego durne odzywki wstałam i zaciskając pięści podeszłam bardzo blisko niego.
- Czy ciebie kurwa po...
- Skąd ty się tu wzięłaś? To nie miejsce dla grzecznych dziewczynek.
Zagotowało we mnie.
- Przyjechałam nauczyć cię przegrywać. - wysyczałam mu prosto w twarz. Te słowa po prostu wyrwały się z moich ust, nie pytając głowy o zdanie.
Po kilku sekundach pojawiła się karetka - zabrali Iana. Stałam twarzą w twarz z Malikiem.
Brunet zmierzył mnie wzrokiem jakby chciał mnie przestraszyć, ale byłam nieugięta. Chciałam mu pokazać na co mnie stać.
- Za pięć minut na starcie. Masz przejebane, kochanie. - warknął i odjechał.
Ustawiłam się na linii startu. Wkrótce dołączył do mnie Malik. Zmierzyliśmy się spojrzeniami. Przysłuchiwałam się okrzykom.
- Popełniasz samobójstwo, mała. - szepnął Malik. Planował zakładać kask, ale widząc, że ja go nie potrzebuję, zrezygnował i rzucił go jakimś kolesiom.
Iiiiii....
wyścig się zaczął. Pędziłam najszybciej jak mogłam, ale Zayn był lepszy. Już straciłam nadzieję, gdy nagle na zakręcie zauważyłam, że popełnił błąd. Wyprzedziłam go. Toczyliśmy zaciętą walkę, aż zaczęliśmy zbliżać się do mety.
Wygrałam z Malikiem. Tłum oszalał, wszyscy wybałuszali na mnie gałki oczne. Malik klął cicho pod nosem, rzucając mi zawistne spojrzenia. Koleś z mikrofonem podszedł do mnie i podniósł moją prawą rękę.
- No to chyba mamy nowego mistrza!
- Tak więc Malik stał się twoim najgorszym wrogiem. - Skrzywiła się na chwilę, a potem uśmiechnęła z dumą - brawo, mała! To musiało go zaboleć!
- Tak. A ja później odczułam konsekwencje.
Pamiętam, jak w tamtym momencie go nienawidziłam. Wtedy byłabym w stanie wydrapać mu oczy choćby za jeden głupi tekst posłany w moją stronę. Niewyobrażalnie mnie irytował i po części zawsze to robił.
- Pewnego razu skończyło mi się paliwo, a Zayn oczywiście jakimś trafem musiał znaleźć się w pobliżu.
- Chętna na małe co nie co, czy się zgubiłaś? - skrzywiłam się.
- Zdecydowanie to drugie, Malik. - warknęłam. - tak się składa, że możesz się na coś przydać i pożyczyć mi paliwa.
- Za darmo?
- Nie mam kasy.
- Więc w naturze poproszę. - podszedł i musnął swoim ciepłym oddechem moją szyję.
- Chyba śnisz, debilu.
- Żartujesz sobie ze mnie? - wybuchła niepohamowanym śmiechem, a ja do niej dołączyłam. Z perspektywy czasu wszystkie te sytuacje, w których niby przez przypadek znalazłam się z Malikiem, były nawet zabawne. Gdyby nie najokropniejszy finał, jaki mogę sobie wyobrazić, byłaby to najlepsza historia miłosna o jakiej słyszałam.
- Myślał, że jeśli doda gazu to zacznę piszczeć. Ale ja nie dałam za wygraną, więc prawie wylądowaliśmy w rowie, gdy na liczniku brakło liczb. Przy okazji, wtedy zaczął mi grozić. Chciał, żebym oznajmiła wszystkim, że nie wygrałam z nim sprawiedliwie.
- A ty oczywiście byłaś uparta i kazałaś mu spierdalać, no tak, cała ty. - Dokończyła za mnie.
- Rano samochód jakimś cudem znalazł się pod domem.
- No, chyba wiem czyja to sprawka. - Zachichotała i złapała mnie za rękę. Dostrzegła smutek, który siedział gdzieś głęboko we mnie i postanowiła dodać mi otuchy. - Viv, jeśli nie chcesz, nie musisz mówić, ale zapewniam cię, że pomoże ci to pozbyć się tego ciężaru...
Zostałam przyparta do szafki.
- Czy pan Malik raczy ogarnąć dupę i odpierdolić się ode mnie, czy ta twoja męska duma ci na to nie pozwoli? - warknęłam, spoglądając mu w oczy.
- Pod warunkiem, że...
- Powtarzasz się.
- Ty za to popełniasz niemały błąd, wiesz kim jestem? Wiesz, co ja mogę zrobić z twoim życiem? Wystarczy kilka słów, a będziesz miała spokój...może. - uniósł delikatnie kąciki ust, wyginając je w cwany uśmieszek.
- Więc pokaż mi kim jesteś.
Odsunął się
- Pożałujesz tego.
- Wróg numer jeden. Nienawiść, potem miłość... ale jeszcze nie czas na to. W liceum miałam przyjaciółkę. Żeby się na mnie zemścić, zaczął się z nią umawiać i nawet straszył mnie, że zabierze jej dziewictwo a później ją zrani. Zabraniałam jej się z nim spotykać, ale potraktowała mnie jak wroga, a nawet wspomniała, że jestem zazdrosna o Malika. Więc wkurzyłam się i wkradłam mu się do mieszkania, poprzekłuwałam wszystkie prezerwatywy jakie tylko znalazłam i zostawiłam małą niespodziankę. Przespali się ze sobą, ale to nie ja wyszłam na tą złą. Później okazało się, że zaraz po Zaynie miała kolejnego faceta, z którym użyła dziurawej prezerwatywy z domu Zayna. I wpadła. - Uśmiechnęłam się pod nosem na wspomnienie załamanej Julii. - Jestem suką, co? - stwierdziłam, czując zadowolenie.
- Urodziła dziecko?! Oj, taaak. - oszołomiona kiwnęła głową na zgodę. I kazała mówić dalej.
Urodziła? Kurczę, nigdy więcej nie widziałam Julii. Ciekawe, co u niej?
- I gdy zaczął grozić mojej siostrze...przyznałam przed całą szkołą, że oszukiwałam w wyścigu. Że miałam jakiś ulepszony motor. Nie pamiętam. - Przyłożyłam palec do jej ust, widząc, że zamierza coś powiedzieć - i pobiliśmy się. A potem, niczego nieświadomi, przespaliśmy się ze sobą na imprezie.
- Zaraz, jak niczego nieświadomi?
- Byliśmy pijani. Prawie dostałam zawału, kiedy zobaczyłam obok kogo śpię. W dodatku to był mój pierwszy raz.
- PIERWSZY RAZ? PIJANA, NA IMPREZIE?!
- Nie oceniaj mnie. - Uśmiechnęłam się chytrze i skrzyżowałam ręce.
Leżałam tyłem do bruneta, który silną ręką obejmował mnie w talii. Oboje byliśmy nadzy. Zanim sprawdziłam, z kim spałam, spróbowała przypomnieć sobie cokolwiek z wczorajszego wieczoru.W głowie miałam wiele twarzy wirujących wkoło, ale poza tymi kilkoma drinkami i dzikim tańcem nic dalej nie pamiętałam. Nie w taki sposób miałam to zrobić. Pierwszy raz miał być niezapomnianym wydarzeniem, tymczasem nawet nie wiedziałam jak znalazłam się w tym łóżku, nie mówiąc już o drobniejszych szczegółach. Chłopak zaczął się wiercić, a ja znieruchomiałam. Nie zdążyłam się wymknąć. Zabrał rękę, lecz już po chwili położył ją na moim brzuchu i uniósł się na łokciu.On też nie pamiętał z kim spał, lecz za każdym razem był dumny z nowej zdobyczy.Tym razem było inaczej.Zayn dokładnie zmierzył wzrokiem moją twarz i zaniemówił.
Gdyby tylko wcześniej wiedział, kim byłam...
Uniosłam powieki i, podobnie jak on, zaczęła lustrować jego twarz.
Zayn byłby dumny, ale to byłam ja. Poprzedniej nocy zostawił Julię przy barze by znaleźć kogoś, kto zaspokoi jego potrzeby, ale nigdy nie pomyślałby, że w tym zatłoczonym klubie trafi akurat na mnie.
- Co ja tu robię? Co ty tu robisz?! Co MY tu robimy?! - otrząsnęłam się i odepchnęłam go, siadając na łóżku i okrywając nagie ciało pościelą.
- Ja pierdole... - Malik złapał się za głowę i unikał mojego wzroku - pieprzyliśmy się.
- Okej, to przecież całkiem normalne...
- Poczekaj, to jeszcze nie ten moment. Będą ciekawsze rzeczy.
- Aha. - powiedziałam do siebie i z całej siły kopnęłam śmietnik, który przewrócił się, a cała jego zawartość rozsypała się po płytkach.
- Ej, mała, uspokój się. - Zacisnęłam pięści i obdarzyłam go najgroźniejszym spojrzeniem możliwym w moim wykonaniu. Niestety, próba odstraszenia Malika nie poszła po mojej myśli, a chłopak zaczął się głośno śmiać.
- Nie rozumiem z czego się śmiejesz. - fuknęłam na niego, a on zerknął na mnie spod swoich długich rzęs.
- Z ciebie. Jak mają się sprawy między nami? - natychmiast zapomniałam o kłótni z przyjaciółką, dokładnie analizując jego pytanie.
- Słucham?
- Dobrze słyszałaś. skarbie. - uśmiechnął się, a jego język w słodki sposób ułożył się za zębami.
- Nie ma żadnych spraw, Malik. - starałam się unikać jego ciężkiego spojrzenia, ale szybko skrócił dzielącą nas odległość i zacisnął palce na mojej brodzie, tym samym zmuszając mnie do patrzenia prosto w jego brązowe tęczówki.
- Zayn...
- Dalej? - widocznie miał ubaw tym, że chwilowo przejął kontrolę.
- Nic między nami nie ma.
- Chcesz oszukać mnie, czy raczej siebie? - spoważniał i spuścił rękę, po czym położył ją na moim biodrze. Nie odepchnęłam go, ale rozkoszowałam się tym dotykiem wywołującym ciarki na mojej skórze.
- Kurwa, wszyscy patrzą... - próbowałam odwrócić uwagę od reakcji mojego ciała na tego niegrzecznego chłopca.
- Mam to gdzieś. Wiem, że mnie potrzebujesz, a twoja reakcja tylko mnie w tym utwierdza - tak, to prawda - porozmawiamy wieczorem.
- Zaczynam być zazdrosna. Dlaczego ja nie mogę przeżyć czegoś tak... bajkowego? To brzmi jak historia z filmu. - Podparła brodę na rękach i głośno westchnęła.
- Później wchodził do mnie przez okno i kiedy byliśmy sami był całkiem znośny. Czasami nawet romantyczny. Na przykład wtedy, kiedy zabrał mnie do uroczego domku nad jeziorem. Ale wciąż był zapatrzonym w siebie chujem. Na przykład po nocy spędzonej ze mną zaplanował sobie spotkanie z pieprzoną Julią. Ale, no... sypialiśmy ze sobą. Opowiadał mi o swoim życiu, o rodzinie... Nawet bronił mnie przed matką, kiedy postanowiła mnie uderzyć.
- Ciekawa mieszanka. Chuj i romantyk. Taki bad boy. Słodko!
- Tessa! - jęknęłam przeciągle i kontynuowałam. Oh, nie sądziłam, że ta opowieść będzie taka długa...
- Zapomniałem o piżamie, więc będziesz musiała spać bez niej. - Oczy mu rozbłysły, a ja wiedziałam już o czym właśnie pomyślał.
- Zboczeniec! Będziesz musiał dać mi coś swojego! - Wystawiłam język, a Zayn wykorzystał moment i zbliżył się, by mnie pocałować. Mocno wpił się w moje usta, naprawdę mi się to podobało.
- Mały numerek? - zachichotałam na to określenie, ale kiwnęłam głową oznajmiając, że się zgadzam.
Od razu mnie podniósł i klepnął w tyłek, a potem szybko wskoczył na schody i do sypialni.
Kolejny raz rzucił mnie na łóżko i całował z taka siłą, że czułam pieczenie.
W zastraszającym tempie pozbyliśmy się naszych ubrań. Później Malik bawił się dolną partią mojej bielizny, ale w końcu i ona wylądowała na ziemi, podobnie jak biustonosz. W pospiechu założył prezerwatywę i wrócił od mnie.
Gdy tylko dotknął mnie swoim członkiem zaczęłam jęczeć. Wciąż przyspieszał, a moje jęki przybierały na sile, aż przeobraziły się w krzyk, wręcz wrzask rozkoszy.
Jeszcze tylko kilka uderzeń.
- Zayn!
- Tak, krzycz mała. Wiem, że zaraz dojdziesz. - zdołałam na chwilę podnieść powieki, by ujrzeć jak przygryza wargę i oddaje się przyjemności.
Fala ciepła rozlała się w moim podbrzuszu. Brunet opadł obok mnie.
Nasze płytkie oddechy mieszały się ze sobą, a ręce wciąż były złączone.
Czułam, że się zakochuję.
Uśmiechnęłam się, przywołując obraz nas leżących na łóżku. Oczywiście nie opowiadałam Tessie o naszym seksie. Bez przesady.
- Ranił mnie, a ja mu wybaczałam każdy wyskok. Kochałam go. Potrzebowaliśmy siebie nawzajem. Byłam taka zazdrosna, że kiedy zadzwoniła jego matka odebrałam, bo myślałam, że ma kolejną laskę. No, i nie zapominajmy o tym, że wtedy też się pokłóciliśmy.
- Zayn niedługo was odwiedzi. - rzuciłam, niekoniecznie zdając sobie z tego sprawę. Malik zmierzył mnie lodowatym spojrzeniem.
- Wcale nie.- zaprotestował i zrzucił mnie ze swoich kolan. No pięknie, Zayn się wkurzył - muszę kończyć, cześć.
Rzucił telefon na stolik obok łóżka i spojrzał na mnie.
- Vivian, ja ci coś kiedyś zrobię.
- Chcę dla ciebie dobrze.
- Więc może nie wpierdalaj się w moje życie, bo na razie tylko wszystko komplikujesz. Kim ty jesteś, żeby próbować podejmować za mnie jakiekolwiek decyzje? No właśnie. Nikim konkretnym, więc nie próbuj robić takich rzeczy.
Moje policzku zaróżowiły się pod wpływem narastającej we mnie złości. W porywach gniewu podniosłam się na równe nogi i ruszyłam w stronę drzwi.
- Wal się, Malik!
Usłyszałam jego kroki za sobą. Przeklęłam się w myślach za to, że byłam w samych majtkach. Tak przecież nie mogłam wyjść na ulicę.
Spuściłam głowę i ruszyłam z powrotem do jego sypialni, ale stanął mi na przeszkodzie.
- Miłej podróży, gdziekolwiek zamierzasz pójść. - trzymał moje spodnie, które jednym szarpnięciem wyrwałam z jego ręki. Naciągnęłam je na swój żałosny tyłek i złapałam buty i kurtkę, po czym w pośpiechu opuściłam mieszkanie.
- On naprawdę był dla ciebie okropny! Powinnaś była kopnąć go w dupę! Dobrze, że już nie tkwisz w tym toksycznym związku! - gdyby tylko wiedziała, w jaki sposób to się skończyło...
Śmieszyło mnie to, że co chwilę mówiła co innego. Tak naprawdę guzik wiedziała o naszym związku, a ja wciąż czułam potrzebę bronienia Zayna.
- Raz prawie zginęłam, bo jego przyjaciele byli zazdrośni o to, że spędza większość czasu ze mną. - Nagle przypomniałam sobie tę sytuację. Niemalże całkowicie zapomniałam o Niallu... o tym blondynie, który czasami wydawał się miły. Jak na ironię, jeszcze wtedy myślałam, że Ian jest po mojej stronie. I Niall.
- Żyjesz? - odezwał się Ian, wyciągając ręce w moją stronę. Już miałam rzucić mu się w ramiona, gdy Malik przycisnął mnie do swojego torsu i wtulił twarz w moją szyję.
- Już myślałem, że mi się nie uda. Boże, nawet nie wiesz jak cię kocham, Vivian. Tak się cieszę, że żyjesz. - wyszeptał w moje ucho, a jego głos drastycznie zmienił ton z przerażająco chłodnego na miękki i pełen ulgi.
- To przez ciebie, debilu. Słyszałeś tego psychopatę. Vivian, powinnaś zerwać z nim kontakt, dobrze ci radzę! - Ian był wyraźnie poirytowany moim zachowaniem w stosunku do Zayna, a w jego głosie pobrzmiewała zazdrość.
- A ja ci radzę, żebyś się stąd zabierał, bo nie zamierzam użerać się z kolejnym głupim gnojkiem.
Potrząsnął pistoletem z groźbą wymalowaną na twarzy.
- Vivian! To chory gość, nie słyszysz?! - patrzył na mnie z wyczekiwaniem.
- Ian... - zaczęłam, ale mój facet wszedł mi w słowo, wciąż trzymając mnie w ramionach.
- Panu już podziękujemy. Spierdalaj.
- Zawsze mnie bronił. Był lekarstwem na każde zło tego świata.
- Więc jak zerwaliście?
- W zasadzie wtedy, gdy powiedział, że wtrącam się w jego życie, więc uznałam, że przestanę. Ale on nie dawał za wygraną. Długo trwało, zanim do siebie wróciliśmy. W zasadzie nie zrobiliśmy tego oficjalnie.
- Między nami wszystko skończone, czego tutaj nie rozumiesz?
- Tego, jak bardzo dążysz do oszukania samej siebie. Nie potrafimy odejść niezależnie od tego, jak bardzo byśmy się upierali. Miłość zawsze będzie podążać za nami niczym cień; sam, pojedynczy cień pogrążonego w smutku człowieka, który oddał swoje serce komuś innemu i już nie potrafi iść samotnie na przód. Pamiętaj, że nawet jeśli odejdziemy w dwóch przeciwnych kierunkach to ziemia jest okrągła - prędzej czy później się spotkamy.
Nigdy nie spodziewałam się, że Zayn może powiedzieć mi coś takiego. W tak piękne słowa ubrał nasze bolesne uczucie. Wszystko brzmiało niczym poemat. Poemat, w którym zawarty był cały sens - a może i bezsens - uczucia, jakim jest miłość. Wije wokół nas nici, z których nie możemy się już wyplątać. Każda próba ucieczki powoduje mocniejsze zaciśnięcie sieci wokół szyi i boleśniejsze wpijanie się sznurów w nadgarstki. Wciąż przybywa nam ran, cierpienia i łez, ale nie potrafimy odejść. Nie umiemy wyzbyć się kłamliwych słów niesionych przez chłodny podmuch wiatru.
- Był miłością mojego życia. Przez te kilka pięknych miesięcy moje życie skupiało się tylko na nim.
- A potem?
- Chodził za mną. Wszędzie - wzruszyłam ramionami - i chyba w głębi duszy cieszyłam się, że nie odpuścił. A później okazało się, że jego matka zna mojego ojca. Musieliśmy polecieć do niej, żeby dowiedzieć się, co jest grane. Ale na lotnisku ktoś, kogo przez chwilę uważałam za mojego chłopaka...
- Chwila, więc zerwaliście z Zaynem i jeszcze miałaś kogoś?
- Tak, Ian się do mnie zbliżył. Ale podrzucił mi narkotyki i gdyby nie znajomości Zayna, pewnie siedziałabym w pace. Więc za drugim razem dotarliśmy do jego rodziny. Wkrótce dowiedzieliśmy się, że jego młodsza siostra jest też moją siostrą.
- Co? - niemal spadła z krzesła, słysząc tę część opowieści. I dlatego nie powiedziałam jej o najgorszym.
- Ojciec Zayna odszedł, bo prawdopodobnie dowiedział się, że Trish zdradzała go z moim ojcem.
- Czekaj, daj mi odpocząć. - Patrzyła na mnie z niedowierzaniem, ale ja tylko kiwnęłam głową na potwierdzenie tego wszystkiego. Moje życie rzeczywiście wyglądało jak film.
- Już kończę. Nie mogłam w to uwierzyć, Zayn był w szoku... wyszliśmy i wróciliśmy do Bradford. I wtedy go aresztowano.
- Dlaczego?! Co zrobił? Mówiłaś, że ma znajomości w policji...
- Tak, ale zabił człowieka. W takiej sprawie żadne znajomości nic nie dadzą... - widząc jej minę, postanowiłam nie milknąć. Bałam się, że może zacząć oceniać mnie lub Zayna... co zresztą i tak robiła odkąd zaczęłam mówić. - Zabił Iana. Zaraz po tym, jak dowiedział się, że to on był ojcem dziecka Julii... i tu historia zatacza koło. Wszystko łączy się w całość.
- NIE! To nie może się tak skończyć! Wyszedł z więzienia, prawda? Wróciliście do siebie? Proszę! Nie kończ tak tej historii!
Poczułam się, jakbym to ja właśnie teraz miała wpływ na koniec tej opowieści. Tessa chyba zapomniała, że opowiadam jej o przeszłości. Tego nie da się już zmienić. Gdybyśmy byli dojrzalsi... gdybyśmy nie byli tak bardzo w sobie zakochani...
- Gdybyśmy nigdy na siebie nie wpadli. Wszyscy byliby teraz szczęśliwi. A teraz? Moi rodzice się rozwiedli. Mieszkam sama w innym mieście po tym, jak nie mogłam poradzić sobie z wyrzutami sumienia, tym całym bólem i tęsknotą... A Zayn odsiaduje wyrok. Nawet nie wiem na ile go skazali. Od dwóch lat rozmawiałam z nim tylko raz, przez telefon. Wtedy kazał mi o sobie zapomnieć i iść do przodu. Ale ja nie potrafię! Nie mogę zapomnieć o mężczyźnie, który jest miłością mojego życia. Bez niego nic nie ma sensu. Nigdy nie przestałam...nie przestanę go kochać i zawsze wszystko mu wybaczę.
Poczułam łzy płynące po policzkach. Płakałam. Tessa przytulała mnie bez końca, szepcząc ciche słowa pocieszenia do mojego ucha. A ja wciąż płakałam, płakałam, i płakałam.
I tak oto moja historia się kończy. Nie jestem osobą, która wszędzie, gdzie to tylko możliwe wciśnie happy end. Przepraszam, jeśli epilog wam się nie podoba. Pomyślałam jednak, że fajnie będzie wcisnąć tutaj te wszystkie wspomnienia i napisać to w takiej formie. Przyznam, że sama jestem mega wzruszona i nawet nie próbuję powstrzymywać łez. Tak jakby przywiązałam się do tej opowieści i świadomość, że epilog definitywnie zakończył tą historię przyprawia mnie o ból głowy. Nie będę miała do czego wracać. Na pewno przez jakiś czas będę odczuwała tę pustkę. Ale wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć. Teraz muszę się poważnie zastanowić nad tym, czy nadal będę pisać.
Chcę, żebyście wiedzieli, że Only With You i The Threat of Love to historie, które są dla mnie szczególnie ważne. To moje dwie pierwsze książki, dzięki którym przetrwałam burzliwy okres w moim życiu. Pisanie wtedy było sposobem na ból. Nadal jest, ale teraz raczej nie jest tak źle, jak było rok temu... nie ważne, już. :) TERAŹNIEJSZOŚĆ NAJWAŻNIEJSZA. Tak więc dziękuję wam z całego serca, że byliście ze mną i mam nadzieję, że chociaż trochę poruszył was ten epilog.
NAPISZCIE MI CO SĄDZICIE, KONIECZNIE!
Dobranoc
P.S to chyba najdłuższy rozdział jaki kiedykolwiek napisałam! XDDD
Emm... Nienawidzę smutnych zakończeń 😭😭😭😭 Historia niesamowicie mnie wciągnęła i nie mogę sobię zdać sprawy z tego, że to już koniec OWY. Liczyłam w głębi ducha, że będą żyć długo i szczęśliwie, ale na to czekała niepoprawna romantyczka siedząca gdzieś tam we mnie. Dziękuję za to, że dodawałaś często rozdziały i przedstawiłaś swoje wyobrażenie ich życia. Trzymaj się ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że wiesz co o tym sądzę... Ale mimo to dziękuję <3 I nie przestawaj pisać, masz talent :)
OdpowiedzUsuńZajebiście piszesz :). W t.t.o.l dramatyczne zakończenie jak najbardziej pasowało , ale w tym lepiej wyglądał by happy end (a przynajmniej moim zdaniem).
OdpowiedzUsuńCo do epilogu... Dla mnie - czytającej wszystko po kolei epilog był nudny. Sorki za to określenie, ale powinnaś zrozumieć. Czytasz praktycznie to samo w ciągu 2 godzin. Osobiście czytałam tylko pojedyncze fragmenty w tym, a to co było pominęłam bo najzwyczajniej w świecie nie chciało mi się tego czytać. Tak po za tym to masz zajebisty talent do pisania i liczę , że jeszcze kiedyś przeczytam coś w twoim wykonaniu :).
Do The Threat of Love na pewno Jeszcze kiedyś wrócę <3.
48 yr old VP Accounting Margit McCrisken, hailing from Langley enjoys watching movies like "Whisperers, The" and Lego building. Took a trip to Rock-Hewn Churches of Ivanovo and drives a McLaren F1. jego odpowiedz
OdpowiedzUsuń